Pamiętnik martwego kamerzysty 6
Ok, muszę powiedzieć że jestem na świeżo. Właśnie zakończyłem seans. Czy film mi się podobał? Nie był zły, ale może o tym później. Wypadało by zaznaczyć że od dawna jestem fanem filmów o zombie. Zakochałem się w nich po obejrzeniu w 2004 roku remake'u "Dawn of the Dead" Zacka Snydera, i od tego czasu ciągle poszukuję czegoś co byłoby lepsze. George A. Romero jest prekursorem gatunku i w sumie jego twórcą, ale to nie daje mu prawa do robienia kiepskich filmów. Jego wcześniejsze filmy wciąż niosą ze sobą ważne przesłanie, nowe natomiast próbują moralizować na siłę. "Diary of the Dead" ma swoje dobre momenty. Pomysł na film o zombie kręcony "z ręki" - bardzo ciekawy, niestety wykonanie trochę gorsze. Romero zapomina chyba o pierwotnym instynkcie przetrwania, który prawie zawsze bierze górę w sytuacjach zagrożenia życia. Na przykład kiedy facet filmuje z zimną krwią jak zombie goni jego przyjaciółkę, można przymknąć na to oko, ale kiedy postanawia zamienić bezpieczne schronienie na dom pełen szalejących zombie tylko dlatego, że chce dalej kręcić film, to już lekka przesada. "Diary of the Dead" prawie w ogóle nie straszy. Niestety, Romero postawił na moralizujący ton filmu i bardzo mało jest scen, w których naprawdę można by się bać... Nie czuje się aż tak klimatu apokalipsy. Ludzie nie są zaszczuci i nie walczą o przetrwanie. Jadą cięgle przed siebie i rozmyślają, a zombie przeszkadzają im od czasu do czasu ;) Jeżeli oglądaliście "Land of the Dead" możecie spokojnie obejrzeć "Pamiętniki...", jest to na pewno film lepszy od poprzedniego horroru Romero, jednak dużo gorszy od "Świtu żywych trupów" Snydera.
6,5 // Kolejna trupia metafora od Romero. Skuteczniejsza w komentowaniu kultury medialnej i jej owoców, niż w typowym straszeniu.