Film nie wprowadza nachalnego moralizowania, ale przemyca uniwersalne wartości. Staje się barwną przygodą, która wizualnie zachwyca. 7
Magiczny świat dżungli w Los Angeles, bez przekroczenia progu wielkiego studia? Tak, to możliwe. Aż trudno uwierzyć, że Księga dżungli została całkowicie wykreowana przy pomocy efektów specjalnych i sprytnych rąk komputerowców. Rezultat jest powalający. Żywe kolory, realistyczne obrazki i niekarykaturalne, mówiące zwierzęta, które zachwycają naturalnością, niewiele odstając od rzeczywistości (wykonanie jeszcze lepsze od tego z Życia Pi Anga Lee). Jon Favreau tworzy wciągającą rzeczywistość, poruszając przy okazji ważne sprawy miłości, przyjaźni, szacunku i bycia w grupie. Mowgli (naturalny i uroczy debiutujący Neel Sethi) zostaje odnaleziony przez panterę Bagheera, która postanawia pomóc malcowi i oddaje go watasze wilków na wychowanie. Chłopiec rośnie, rozwija się i stara przyswoić przestrzegane przez wszystkich prawo dżungli. Wszystko układa się idealnie do czasu, aż pojawia się tygrys Shere Khan, głodny zemsty za krzywdy wyrządzone mu przez ludzi. Favreau dość wiernie skupia się na adaptacji książki Rudyarda Kiplinga. Nie ulega trendom udoskonaleń, poszukiwania odmiennych interpretacji, dzięki czemu film błyszczy niesamowitym blaskiem dziecięcej, ale nie naiwnej, opowieści, z której bije ciepło i mądrość.

Od początku było wiadomo, że największe wyzwanie stanowi wiarygodne przedstawienie rozgadanych mieszkańców dżungli. W tym lesie tropikalnym żyje prawdziwa mieszanka gatunków, a co za tym idzie, charakterów. Szczególnie wybija się Baloo (o głosie Jerzego Kryszaka) – miś o wielkim rozumku i zmyśle do interesów. Niczym Kubuś Puchatek szaleje za miodem, ale ze sprytem potrafi korzystać z pomocy innych. Baloo wkracza z wielkim uśmiechem, humorem i piosenką na ustach, aż trudno nie polubić tego nieco egoistycznego misia.
Film po mrocznym początku przeradza się w wielobarwny musical. Zwierzęta śpiewają, tańczą i rozpylają pozytywne nastawienie do życia i pracy. Favreau podkreśla, że praca jest niezbędna i konieczna, aby wspólnie osiągnąć wymarzony cel i po chwilach wysiłku znaleźć czas na rozrywkę i odpoczynek. W tym zwariowanym świecie fantastycznie odnalazł się mały Sethi. Chłopiec z rozwianym włosem skacze po drzewach, robi fikołki i jest przy tym rozbrajająco uroczy i radosny. Dzięki Mowgliemu patrzymy na świat oczami dziecka i możemy się nim od nowa zachwycić, dać porwać walce o siebie samego. Księga dżungli przedstawia różnorodność, która potrafi żyć w zgodzie. Mówi o tym, że stado (grupa) składa się z wielkich indywidualności, a jednostki nie mogą funkcjonować bez grupy. Nie wprowadza nachalnego moralizowania, ale przemyca uniwersalne wartości. A film staje się barwną przygodą, która wizualnie zachwyca. Favreau przenosi widza do "wypasionej" dżungli. To wyprawa dla prawdziwych łowców przygód!
Wygląda bardzo ładnie, ale fabularnie nie robi aż tak dużego wrażenia. Film raczej skierowany do młodszej (ode mnie ;)) części widowni. Bardziej podobała mi się ekranizacja z 1994 roku z Jasonem Scottem Lee w roli Mowgliego.