Judea, rok 33 naszej ery, okres biedy i chaosu. Jedno, czego na pewno nie brakuje, to różnego typu proroków, którzy w mig zyskują sobie wierne rzesze wyznawców. Doprowadzeni do rozpaczy Rzymianie starają się zaprowadzić jakiś porządek.
W samym środku tych wydarzeń znajduje się Brian Cohen (
Graham Chapman), niezbyt chętny, aby przewodzić ludowi jako prorok. Jednak na skutek ciągu absurdalnych i przekomicznych okoliczności, jego popularność znacznie wzrasta.
Obejrzałem właśnie ponownie, nie wiem poraz który, co ciekawe w Niedzielę Wielkanocną. Podtrzymuję moją ocenę, dycha dycha dycha ! Mistrzostwo świata pod każdym względem. Z pełnometrażówek Pythona ten film i Sens życia, to najlepsze co może być.
Podsumuję:
Ja jestem Brian, nie to ja jestem Brian, nie prawda, to ja jestem Brian. Ja jestem Brian i moja żona też :)))))