Kolejny raz doskonała rola Christiana Bale'a ratuje film od miana kiepskiego. 7
Konflikt amerykańsko-wietnamski jest drugim, obok II Wojny Światowej, popularnym tematem wojennych (i nie tylko) produkcji z Hollywood. „Operacja Świt” (Rescue Dawn) w odróżnieniu do wielu z nich nie skupia się na scenach batalistycznych, stereotypie bohaterskiego, amerykańskiego komandosa, ale przedstawia prawdziwą, opartą na faktach, dramatyczną historię o przetrwanie Dietera Denglera.
Dengler (w tej roli Christian Bale) z pochodzenia Niemiec służy jako pilot w amerykańskim lotnictwie. Podczas wykonywania tajnej misji zostaje zestrzelony na terenie Wietkongu w okolicach Laosu. Wpierw zdany na siebie próbuje przetrwać na terytorium wroga przypominając sobie szkolenia w armii. Kiedy trafia do niewoli do małego obozu pośrodku dżungli, za priorytetowe zadanie stawia ucieczkę wraz z poznanymi współwięźniami.
„Rescue Dawn” szczególnie zasługuje na uwagę, gdyż jest to kolejny dobry film Bale’a. Podobnie jak w „Mechaniku” widać duże zaangażowanie aktora do jak najwierniejszego przedstawienia granej postaci. Przerażająco chudy (podobnie jak Jeremy Davies grający innego więźnia) stwarza pozory jakby rzeczywiście spędził rok w obozie w tragicznych warunkach. Na kolejne pochwały za grę aktorską zasługuje Steve Zahn. Do tej pory kojarzony raczej z komediowych ról, udowadnia, że dobrze wychodzą mu pełne dramaturgii sceny.
Kolejnym plusem filmu jest jego oprawa audio-wizualna. Ujęcia pięknych krajobrazów oraz znakomita muzyka doskonale pozwalają wczuć się w klimat. Na tym jednak dobre strony się kończą. Werner Herzog po raz drugi sięgnął po historię Denglera. Wcześniej na swoim koncie miał film fabularno-dokumentalny „Ucieczka z Laosu” (Little Dieter Needs to Fly). Ten niemiecki reżyser mając wyrobioną bardzo dobrą opinię po dotychczasowych produkcjach, tym razem nieco zawiódł publikę. „Operacji Świt” brakuje „tego czegoś”. Od momentu rozbicia do zamknięcia w obozie film przypomina oglądanie przygód Robinsona Crusoe. Troszeczkę zawiewa nudą. Od chwili pojmania do obozu filmowi brakuje napięcia. Dopiero ucieczka jest lekkim kopniakiem dla rozwoju akcji.
Podsumowując „Rescue Dawn” nie jest obrazem doskonałym, nie jest również kiepskim. Jest to całkiem dobry film, w którym wojna, w pełnym znaczeniu tego słowa, zostaje zepchnięta na drugi plan. Liczy się survival jeńców. Nazwisko reżysera trochę przereklamowało tą pozycję, jednak gra aktorska Bale’a i Zahn’a jest niczym koło ratunkowe.
8/10 – Dobry wojenny klimat. Historia o tyle ciekawe, że oparta na faktach… Polecam.