To kolejna estetyczna produkcja, która nie ma nic nowego do zaproponowania w warstwie fabularnej i nie jest atrakcyjna w żadnym gatunkowym flircie. 4
Jeżeli jedyne słowo jakie przychodzi po filmowej realizacji kultowej bajki to „ładnie”, znaczy że jest bardzo nieładnie. „Piękna i bestia” nie jest w ogóle potrzebnym filmem - ani jako nowa forma przypowieści, musical, czy film kostiumowy. To odcinanie kuponów od legendy, przechwalanki Disney'a, że potrafi zauroczyć, ale i wysługiwać się starymi oraz mądrymi historiami, nie umiejąc stworzyć własnej.
Wszystko co napiszemy o fabule będzie kopiuj + wklej z innych ekranizacji. Bella zostaje porwana przez bestię, gdyż tylko ona swoją miłością może zdjąć czar z bohatera i jego poddanych, zamienionych w przedmioty. Trafia jako niewolnica, ale nie potrzebuję dużo czasu by potraktować to miejsce jako te ze swoich marzeń. Wielka biblioteka, uprzejmy imbryczek i jej synek filiżanka, zabawny pan zegar i świecznik oraz coraz mniej groźna Bestia. Niestety zza lasem zostało serce Belli – jej ojciec – który martwi się o nią i chce ją uratować pewny że grozi jej niebezpieczeństwo. W to wszystko zamieszany jest również Gaston – lokalny amant i samozwańczy bohater. Knuje i potrafi porwać się na najgorsze czyny, by zdobyć Bellę, usunąć „zwariowanego” ojca i zabić bestię.
Nie ma w tej historii żadnych nowych lądów, a i te pokazywane są jakąś piękną reklamą możliwości realizacji tekstów bajek przez Disney'a, ale wyłącznie w warstwie estetycznej. Piękna jest dalej Hermioną Granger z tym samym spojrzeniem i ruchami, a Bestia nie jest w żaden sposób przerażająca – ich charaktery też nie są nawet skubnięte. Narracyjnie wszystko zostaje tutaj napisane na serwetce, a przedmioty ożywione mają więcej wigoru i ich losy nas ciekawią bardziej, niż postaci z krwi i kości – czyli dwójki głównych bohaterów.
Są tutaj próby humoru, scen batalistycznych, jakiegoś rytmu, ale to wygląda jak bicie na oślep z nadzieją, że coś może nas trafi prosto w serce. Jednak się tak nie dzieje, a niby „współczesne” konteksty zaangażowane – brak akceptacji innego – nie mają paliwa, a na sile wspomnienia daleko się nie zajedzie. Ponadto wiele tracimy z polskim dubbingiem, gdyż do ostatniej chwili nie wiemy o wielu wielkich aktorach grających zaklętych w wystroju zamku.
Piękna i bestia to historia piękna, ale nie dzięki Disneyowi, a dzięki temu co miała od zawsze. Nic nie zrobiła jej nowa adaptacja, prócz szansy na przypomnienie o istnieniu takiej klasyki widzowi najmłodszemu.
Nie musisz być piękny, ważne że masz zajebisty zamek.