Sentaro, mężczyzna w średnim wieku, jest właścicielem niewielkiej naleśnikarni, w której serwuje dorayaki, japoński deser składający się z naleśników przekładanych słodką pastą z czerwonej fasoli. Kiedy Sentaro rozpoczyna poszukiwanie pomocy kuchennej, zgłasza się siedemdziesięcioletnia Tokue. Cukiernik początkowo odrzuca jej wniosek, gdyż obawia się, że praca może się okazać ponad siły starszej pani, która w dodatku ma nieco zdeformowane dłonie. Właściciel zmienia jednak zdanie, kiedy tylko próbuje pasty przygotowanej przez Tokue. Dzięki jej sekretnej recepturze na tytułowe "an" drobny biznes zaczyna rozkwitać...
Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

"An" to kontemplacyjne kino wyjaśniające sens eliminowania pośpiechu i w przepisach na pastę fasolową skromnie zawiera przepis na życie. 8

Nie ukrywam. Ja i kino azjatyckie to burzliwy związek, ale z większą ilością konfliktów niż romantycznych epizodów. Nasza toksyczna relacja wynika z poróżnienia się na wielu płaszczyznach komunikacyjnych – żadne kopanie, wielogodzinne rytuały, zestresowana codzienność i spięta symbolika, nie wprowadzają mnie w międzykulturowy flirt. Ich mocno ekscentryczna orbita nie wydaje się mi gościnna. Nawraca mnie film Kwiat wiśni i czerwona fasola, która ma tak naprawdę prosty tytuł An. To jest clue metody – prosto o rzeczach nieprostych.

Kwiat wiśni i czerwona fasola (2015) - Kirin Kiki, Masatoshi Nagase

Jedna z wielu piekarni serwująca dorayaki to nasze centrum akcji, bardziej interakcji. Nawet jeżeli przed seansem nasza wiedza o gastronomii azjatyckiej jest ujemna, na nasze doświadczenie kinowe mieć to znaczenia nie będzie. Ten placek przekładany pastą ze słodkiej fasoli jest tylko pretekstem do opowiedzenia kołyszącej i hipnotyzującej, niczym drzewa wiśniowe, noweli filozoficznej.

Właściciel piekarni wykonuje i traktuje swoją pracę bardzo automatycznie, krzywdząc to miejsce i kulturę przyrządzania posiłków, każdego dnia. Azja to nie tylko znane nam chińskie żarcie na każdej ulicy w stolicy – to rytuał – który jak film, podziela los dinozaurów. Jedną z ostatnich walecznych o atrakcyjne wczoraj jest Tokue – starsza pani, która próbuje się zatrudnić u Sentaro. Jej wiek i schorowane ręce z początku go nie przekonują, jednak kiedy spróbuje jej pasty od razu zostanie jej szefem… ale tylko oficjalnie i teoretycznie.

Kwiat wiśni i czerwona fasola (2015) - Kirin Kiki

An w tak małej piekarni znajduje tak wiele miejsca na filozofowanie o przemijaniu, odpowiedzialności, zatraconym kojarzeniu życia z prawdziwą radością, ślinieniu się na zwykłość. Tokue uczy Sentaro, by zaprzestał korzystania z bluźnierczej pasty fasolowej produkowanej w hurtowej ilości, ale nie tylko. W każdym kolejny zdaniu z przepisu na posiłek, jest przepis na życie.

To nie jest produkcja o umiłowaniu slow food, mimo że poznaniu receptury i całemu procesowi powstawania pasty fasolowej poświęca się dużo czasu i jeszcze więcej niesamowicie esencjonalnych ujęć. Filmowi chodzi o slow life. Ceremonialność życia charakterystyczna dla ich kultury, we mnie – barbarzyńsko traktującym zwyczajność, z przepaloną cierpliwością, Europejczyku - budzi zazdrość. An wyjaśnia też sens eliminowania pośpiechu. Na przekroczonej szybkości tylko technicznie zobaczysz więcej - skatalogujesz, a nie przeżyjesz.

Kwiat wiśni i czerwona fasola (2015) - Kirin Kiki

Na początku budzi się w nas chęć skosztowania pasty, którą przygotowuje się przed wschodem słońca, a jej autorka bez skrępowania rozmawia ze składnikami. Z każdą minutą natomiast chcemy skosztować też takiego życia – wolniejszego, mądrzejszego, pełniejszego w medytację, niż szybkie reakcje. Jednak nie mylmy tego z komfortem i unikiem – by do tej mądrości dotrzeć nasza bohaterka musiała wiele wycierpieć. Dlatego też subtelnie zostaje zaangażowany wątek wykluczenia pewnych grup społecznych – trędowatych w przenośni, ale i dosłownie. Każdy z naszych bohaterów jest traktowany jak odszczepieniec.

W tym traktacie o robieniu fasoli (parafrazując tytuł jednej z książek wspaniałego Tadeusza Myśliwskiego) jest mnóstwo nostalgii i melancholii, która tylko dopina świetną rytmikę poetyckiego utworu o trudnym procesie otwierania się na drugiego człowieka.

Kwiat wiśni i czerwona fasola (2015) - Kirin Kiki

Film działa jak babie lato, kołysze i hipnotyzuje. Jednocześnie An pozwala oddychać swobodniej, ale nie przez ucieczkę od życia tylko wręcz przeciwnie – konfrontacje z przeszłością i posiniaczonym zaufaniem innemu człowiekowi. Mimo tak ogromnej odległości kulturowej i fizycznej, chce się z tym filmem usiąść i słuchać, bo dodaje otuchy i opowiada o emocjach bez potrzeby ich nazywania.

1 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 3
Anonimowy

Lekki i przyjemny. Przede wszystkim urzekający. Piękny i poruszający film. Dzięki takim filmom kocham kino.

i_darek1x 3

Nic ciekawego ! Nuda !

fredaser i_darek1x

@i_darek1x Wręcz przeciwnie, bardzo przyjemny film.

Więcej informacji

Proszę czekać…