Hipnotyzujący debiut fabularny Nicolette Krebitz. Powrót do natury nie zawsze jest lekarstwem dla duszy. Niekiedy może być destrukcyjnym wydarzeniem. Taki był dla Ani – młodej, zagubionej dziewczyny próbującej normalnie funkcjonować. Ma jakąś bliżej nieokreśloną pracę, mieszkanie w nienazwanym mieście. Stara się być jak inni, ale jej nie wychodzi. Z nikim nie lubi spędzać czasu. W końcu Ania spotyka kogoś dla siebie – dzikiego wilka. Nie wiadomo, czy jest to jednostronna fascynacja, czy początek międzygatunkowej miłości od pierwszego wejrzenia. Ania podstępem przyciąga bestię do swojego mieszkania i – jak gdyby nigdy nic – rozpoczyna wspólne życie.
Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

Krebitz w jednym, nieco ponad półtoragodzinnym filmie stara się przedstawić problem outsiderstwa, szowinizmu, nonkonformizmu, komercjalizmu i szeregu innych -izmów, finalnie tworząc gruboskórną (czy raczej gruboskorupkową) wydmuszkę. 5

Dzika ugina się pod ciężarem metafor i przenośni. Nicolette Krebitz w jednym, nieco ponad półtoragodzinnym filmie stara się przedstawić problem outsiderstwa, szowinizmu, nonkonformizmu, komercjalizmu i szeregu innych -izmów, finalnie tworząc gruboskórną (czy raczej gruboskorupkową) wydmuszkę. Dzika szokuje swoim naturalizmem, łamie tematy tabu, ocierające się o zoofilię, jednak na próżno doszukiwać się tu logicznego przesłania i klarownego sensu produkcji. To megalomańska kompilacja najciekawszych pomysłów niemieckiej twórczyni z wymuszoną i bezcelową osią fabularną.

Dzika (2016/I) - Georg Friedrich, Lilith Stangenberg

Najnowszej produkcji Nicolette Krebitz nie można odmówić udanego romansu z popularnymi europejskimi nowofalowcami. Dzika ustanawia formalną granicę między Grecją a Rumunią, garściami czerpiąc z naleciałości lokalnych kinematografii. Ostatecznie wychodzi z tego film na tyle specyficzny, że kupią go jedynie miłośnicy kinowych eksperymentów, a i ci będą mieli problem z niektórymi fragmentami produkcji.

Ania (Lilith Stangenberg) to wycofana, służalcza pracownica korporacji, ulegająca metaforycznej fascynacji wilkiem. Krebitz łączy na tym polu antropomorfizację głównej bohaterki rodem z filmów Yorgosa Lanthimosa z oziębłą poetyką mrocznej przyrody Larsa von Triera. O ile jednak obaj panowie stanowią duet nonkonformistycznych wirtuozów zarówno fabuły, jak i obrazu, tak Krebitz tworzy toporne, kinematograficzne rymy częstochowskie. Każda scena Dzikiej popada w dualistyczną schizofrenię między figuratywnością świata przedstawionego, a abstrakcyjnym tripem w krainę symboli oraz przenośni. I nie byłoby w tym rozbiciu niczego złego, gdyby twórczyni nie zdecydowała się zawrzeć w filmie każdego problemu, nurtującego współczesną, europejską kinematografię.

Dzika (2016/I) - Lilith Stangenberg

Wilk to symbol niezależności głównej bohaterki, a tytułowa dzikość odnosi się w dużym stopniu do jej minimalistycznego usposobienia, godzącego we wszechogarniający trend „mieć aby być”. Zwierzę nie zadowala się mięsem kupionym w supermarkecie, przystosowane do polowania na żywe stworzenia. Jego nonkonformizm spływa na Anię, sprowadzając system wartości głównej bohaterki wyłącznie do najpierwotniejszych potrzeb. Kobieta odczuwa pociąg seksualny do zwierzęcia, czym reżyserka decyduje się wkroczyć na kontrowersyjne terytoria wspomnianych nowofalowców, wulgarnie kierując w swoją stronę światła krytycznych reflektorów.

Prócz relacji Ania-natura, film szkicuje m.in. feministyczny portret kobiety niezależnej współpracującej z emigrantkami. Azjatki mieszkające w Niemczech stanowią tu najniższy szczebel konsumpcyjnej drabiny, której szczyt ginie w chmurach korporacyjnego Olimpu.

Dzika (2016/I) - Lilith Stangenberg

Niemieckie kino cechuje się brakiem finezji i odrealnienia, czego znamiona doskonale widać w Dzikiej. Nicolette Krebitz unaocznia toporne metafory, z każdej sceny starając się wydobyć po sto ukrytych płaszczyzn. Niestety, co za dużo, to i kinoman nie strawi – kontent najnowszego filmu niemieckiej reżyserki śmiało rozbić można na udaną trylogię diagnozującą współczesne społeczeństwo. Jako pojedyncze dzieło, Dzika sprawdza się w kategorii periodyzacji europejskiej kinematografii XXI wieku. Krebitz pożarła swój własny ogon – stworzyła projekt nazbyt ambitny w stosunku do swojej reżyserskiej niedojrzałości.

1 z 2 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 1
Marac 1

Film tak absurdalny, że aż niezamierzenie śmieszny [1/10] |||

Kobieto, wyzwól się z okowów męskiej dominacji, porywając sobie z lasu wilka. Nic tak bowiem nie poprawia samopoczucia, jak poranny seks z prawdziwym samcem alfa.

Prawie tak śmieszny jak "Zabójcze ryjówki" albo "The Room".

Gutkofile proszeni są o pisanie własnych bałwochwalczych recenzji i pozwolenie mi na posiadanie własnej opinii.

PS.
Ktoś mnie spytał na czym konkretnie polega relacja bohaterki ze zwierzęciem. Otóż jest to relacja kobiety chorej psychicznie, która w chorobę popada pod wpływem zobaczenia w miejskim lasku wilka (w pierwszych scenach jest zupełnie normalna, choć może trochę wycofana). Brzmi to absurdalnie, ale z wielu absurdalnych pomysłów genialni scenarzyści/reżyserzy robili genialne filmy. Żeby daleko nie szukać, istnieje film, gdzie ktoś odkrywa tunel prowadzący do wnętrza głowy Johna Malkovicha. Czy może być coś bardziej absurdalnego od tego?

Ale wracając do tematu. Do tego potrzeba właśnie geniuszu, a ta pani nakręciła to tak, że na ekranie jest dokładnie tak absurdalne jak w opisie. Oglądać nikomu nie bronię, ale ja bym chętnie od-obejrzał, choć właściwie pod koniec naprawdę zrobiło się już tak kretyńsko, że aż śmiesznie.

Jeśli z kolei ktoś chce zachęty, to na sieci są (anglojęz.) recki ludzi, którym się podobało, bo jak wiadomo każdy festiwalowy bełt znajdzie swojego amatora… I wszystko jest kwestią gustu.

Chciałbym też zdementować plotki, że film ten jest (przynajmniej częściowo) zamierzoną komedią. Dla wszystkich, którym się wydaje, że obejrzeli świetną absurdalną ironiczną arthousową komedię ("no bo przecież to nie mogło być na poważnie, co nie?") – specjalnie wygrzebałem wywiad z reżyserką. A tu inny wywiad, w którym reżyserka wprost mówi, że nie nakręciła komedii, bo gdyby napisała scenariusz do komedii, to dużo szybciej znalazła by producenta:

" Sie sagen, es war mühsamer als gedacht, den Film auf die Beine zu stellen.

Ich habe das Buch geschrieben und dann zwei Jahre lang mit einem eigentlich fertigen Buch einen Produzenten gesucht. Wenn ich einen lustigen Film geschrieben hätte, eine romantische Komödie oder so, und dann noch zwei Stars engagiert hätte, wäre das sicherlich schneller gegangen."

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Pozostałe

Proszę czekać…