Przedstawiając jeden z najgłośniejszych thrillerów wszech czasów nowemu pokoleniu, filmowcy zadają pytanie - jak daleko może się posunąć para zwykłych ludzi mszcząc się na socjopatach, którzy skrzywdzili ich dziecko. Tego samego wieczoru, kiedy przyjeżdżają do położonego na odludziu domu nad jeziorem w Collingwood, Mari (Sara Paxton) i jej koleżanka zostają porwane przez zbiegłego więźnia i jego kompanów. Jedyną nadzieją przerażonej Mari jest znalezienie sposobu na powrót do rodziców Johna i Emmy (Tony Goldwyn i Monica Potter). Niestety, napastnicy nieświadomie znajdują schronienie w jedynym miejscu, gdzie mogłaby czuć się bezpieczna. Kiedy rodzina Mari dowiaduje się o tym, co się stało, trzej napastnicy zaczynają przeklinać dzień, w którym weszli do Ostatniego domu po lewej.

Kultowy klasyk

Craven i Cunningham jeszcze raz filmują strach

W trakcie trwającej już od ponad 30 lat kariery, Wes Craven stał się kulturowym fenomenem w dziedzinie filmu i telewizji. W roku 1984 na nowo przywrócił do łask horror dzięki klasycznemu już Koszmarowi z ulicy Wiązów, a w ciągu kolejnych 10 lat ponownie zrekonstruował ten gatunek przebojową trylogią Krzyk. Pierwszy sukces odniósł już jednak w 1972 roku realizując szokujący Ostatni dom po lewej wyprodukowany przez mistrza horroru Seana Cunninghama (Piątek 13-tego). Oryginalna wersja filmu "Ostatni dom po lewej", była jak określa to Cunningham "filmem partyzanckim". Zrealizowano go przy udziale 15-osobowej ekipy, a jego budżet wyniósł 100 000 USD. Dla obniżenia kosztów, zdjęcia kręcono głównie w Westport, Connecticut, w domach należących do rodzin członków ekipy. "To była jedna z takich sytuacji," wspomina Cunningham, "w których ktoś mówi nagle, 'Słuchajcie, mam pomysł... zróbmy film! Ty napiszesz scenariusz; ja go wyprodukuję, a ty będziesz reżyserował. Ja zrobię kanapki, a ty zajmiesz się dźwiękiem.’ To było prymitywne filmowanie, na studenckim poziomie. Byliśmy po prostu dzieciakami biegającymi z kamerą."

Biorąc pod uwagę tak skromne początki, nikt nie podejrzewał, że "Ostatni dom po lewej" stanie się kasową sensacją i zrewolucjonizuje współczesne thrillery.

Scenografia

Konstrukcja "Ostatniego domu po lewej".

W związku z tym, że zdjęcia do filmu rozpoczęły się wiosną 2008 roku, groźba złej i nieprzewidywalnej pogody skutecznie powstrzymała realizatorów przed powrotem do Westport w Connecticut, gdzie kręcono oryginalny film. Poszukiwania odpowiedniej lokacji wiodły ich przez zachodnie stany Ameryki, Rumunię i ostatecznie Cape Town w RPA.

Tytułowy dom, scenograf Johnny Breedt i jego zespół zbudowali w sosnowym rezerwacie przyrody znajdującym się w odległości 45 minut od Cape Town. Ekipa przyjęła zawrotne tempo i dom – z częścią gościnną i przylegającym garażem - był już gotowy w kilka miesięcy. Co więcej, każda z jego ścian musiała wyglądać na od lat wystawioną na działania matki natury. Ponieważ zdecydowana część akcji rozgrywa się podczas ulewnych deszczy, zespół scenograficzny skonstruował specjalne platformy deszczowe, które przyczepiono do ogromnych, wysokich na ponad 36-metrowych dźwigów. Reżyser żartuje wspominając o zdjęciach: "Chcę oznajmić scenarzystom, że kiedy piszą w scenariuszu o deszczu, wcale nie jest to takie łatwe do zrealizowania!".

Witamy w domu

Powrót do "Ostatniego domu po lewej".

Minęło ponad 30 lat. Zaintrygowani sukcesami adaptacji takich klasycznych horrorów jak Teksańska masakra piłą mechaniczną czy Wzgórza mają oczy Cravena, partnerzy produkcyjni zaczęli poważnie zastanawiać się nad ponowną realizacją filmu "Ostatni dom po lewej".

Chcąc jak najlepiej przedstawić tego klasyka współczesnym widzom, Craven i jego zespół rozpoczęli poszukiwania młodego reżysera, który nadałby nową perspektywę opowiedzianej 37 lat temu historii. Potrzebowali kogoś obdarzonego nie tylko mroczną wyobraźnią, ale także talentem, dzięki któremu takie elementy jak akcja, wisielczy humor i terror stałyby się dla widzów nowym doświadczeniem. Poszukiwania trwały ponad rok, i w tym czasie wzięto pod uwagę blisko 100 reżyserów. Ostateczna decyzja została podjęta dopiero po obejrzeniu przez jednego z producentów, Cody’ego Zwiega, filmu greckiego reżysera Dennisa Iliadisa - Hardcore, kontrowersyjnej historii czterech nastoletnich prostytutek rozgrywającej się we współczesnych Atenach.

"Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że dobry remake może powstać tylko wtedy, kiedy zaangażujemy kogoś, kto będzie w stanie stworzyć naprawdę silnych bohaterów," wyjaśnia Zwieg. "Chociaż "Hardcore" nie był horrorem, można w nim było zobaczyć bardzo wiarygodne postaci znajdujące się w poruszających, realistycznych sytuacjach."

Wkrótce potem Dennis Iliadis otrzymał szansę pracy z Wesem Cravenem i zrealizował swój amerykański debiut.

Zdjęcia i efekty wizualne

Sporą część emocji, jakich dostarcza "Ostatni dom po lewej" stanowi jego niezwykła energia wizualna. Dla reżysera priorytetem było stworzenie poczucia rosnącego zagrożenia i dlatego zdecydował się zaangażować do swojego projektu operatora Sharone Meira, autora mistrzowskich zdjęć do filmu Mean Creek¸ które kreowały trudne do zniesienia napięcie.

Wes Craven wyraził spore uznanie dla atmosfery panującej w nowej wersji swojego filmu, jaką Iliadis stworzył wspólnie z autorem zdjęć. "Meir uchwycił ducha oryginału i pięknie pokazał grę aktorską," komplementuje filmowiec. "Jest w tym filmie jeden z najmocniejszych momentów, jakie ostatnio widziałem w kinie: Mari idzie po wodę tuż po scenie napaści. Jest w tym mnóstwo humanizmu i klasy – coś zdumiewającego."

Jednym z aspektów filmowania, co do którego reżyser i twórca efektów wizualnych zawsze się zgadzali, było sprowadzenie wstawek montażowych do minimum. "Nie cierpię wstawek," mówi reżyser. "Chcę, aby wszystko działo się przed kamerą. Nie znoszę cięć montażowych wykonywanych tylko po to, aby wstawić coś, co ma zwiększyć grozę sytuacji. Lubię, kiedy cały horror rozgrywa się w trakcie danego ujęcia. To trudniejsze, ale i bardziej efektowne."

Więcej informacji

Proszę czekać…