Recenzja DVD- Disney kolejny raz postanowił wzruszyć nas do łez, ogrzać nasze serca i przypomnieć, że kluczem do sukcesu nie jest żaden magiczny talizman, tylko wiara w siebie i własne możliwości. 7
Wytwórnia Walta Disneya, od początku swojego istnienia, wzięła na barki sporą odpowiedzialność, wynikającą z obrania sobie grupy docelowej. Dziecięcia wrażliwość, w dużej mierze kształtuję się poprzez obcowanie z dziesiątą muzą i snutymi przez nią opowieściami, pełnymi magicznych stworzeń, wyśnionych miejsc i barwnych postaci. Wyimaginowane uniwersa przemycają, pod płaszczem magii, wieloaspektowe historie, fundamentalne wartości i istotne prawdy, na których nierzadko opiera się również współczesny świat. Aby przywrócić do łask zapomniane już produkcje i uaktualnić je w kontekście dzisiejszych czasów, zostaliśmy zasypani falą remake'ów, które pomimo rozbieżnych opinii, spełniają tę samą rolę, co ich poprzednicy. Trafiają do serc najmłodszych, ale i tych równie wrażliwych i pełnych sentymentu, uderzając w ich serca falą wspomnień i znajomego ciepła, tak jak w przypadku najnowszej produkcji pt. "Dumbo".
Kaleki żołnierz Holt (Colin Farrell) wraca z linii frontu. Na dworcu wita go dwójka jego dzieci, Milly i Joe, wychowujących się w objazdowym cyrku pod władaniem Maxa Mediciego (Danny DeVito), będącego również byłym miejscem zatrudnienia weterana wojennego- niegdyś słynnego zaklinacza koni. Medici utożsamia wszystkie cechy skrupulatnego, ale i skąpego przedsiębiorcy, który potencjał swoich podopiecznych wciąż przekłada na zyski i straty. Decydując się na zakup ciężarnej słonicy, jego wszelkie nadzieje i plany biznesowe skierowane są w stronę małego słoniątka, które chce uczynić główną atrakcją swojego przybytku. Okrzykom rozpaczy i zdziwienia nie ma końca, kiedy zwierzę przychodzi na świat z nieproporcjonalnie wielkimi uszami. Na szczęście, dzieci Holta szybko odkrywają, że maleństwo, nazwane pieszczotliwie Dumbo, skrywa niezwykły dar, jakim jest umiejętność latania. Sensacja to nie mała, a oprócz zyskanej rzeszy fanów, nowa gwiazda zostaje zauważona przez prawdziwego rekina cyrkowego biznesu, Vandevere’a (Michael Keaton), który proponuje Mediciemu z pozoru wyśmienity układ.
Nowa odsłona, jednego z największych disneyowskich przebojów pt. "Dumbo", stała się swoistym eksperymentem, wynikającym przede wszystkim z wyboru reżysera- wielkiego wizjonera współczesnego kina, osobliwego artysty o bezgranicznej wyobraźni- Tima Burtona, którego spojrzenie miało zadecydować o losach tej historii. Twórca, kreujący dotychczas same ekscentryczne narracje pełne mroku, ale i nieoczywistego humoru, tym razem postanowił wyjść z cienia i otworzyć się na najmłodszą widownię. Blask familijnej produkcji zrównoważył się z jego twórczym temperamentem i nie został przyćmiony przez tendencje do surrealistycznych wizji pełnych groteski. W połączeniu z plejadą gwiazd, które zagościły w obsadzie i rozwinięciem oryginalnego scenariusza o garść wątków, obfitujących w motywy znane z pierwotnej wersji, ale i te bardziej uwspółcześnione, film może i nie jest artystyczną reinterpretacją, ale wierną oryginałowi formą i ukłonem w jego stronę. Uroczy słonik, po raz kolejny stał się amuletem szczęścia oraz gwarantem ciepłej, mądrej i wzruszającej do łez rozrywki dla całej rodziny.
"Dumbo" ogląda się z nieskrywaną przyjemnością, ze względu na dbałość o szczegóły wizualne i estetyczne, jakość animacji zwierzęcych bohaterów, w tym nienachalnie wplecione efekty specjalne i CGI. Pomimo prostego scenariusza, dość infantylnych zwrotów akcji i niedopracowanych dialogów (choć w tym wypadku, polecam rezygnacje z polskiego dubbingu), które mogą nużyć chwilami dorosłego widza, historia wciąż pozostaje wielowymiarowa, a słonik, będący symbolem odmieńca, na naszych oczach przekuwa swe słabości w prawdziwy i niezaprzeczalny atut. Jego karykaturalne uszy wykreowały kultową i alegoryczną już przypowieść o indywidualności, istocie bycia sobą, walki z przeciwnościami losu i podążania własną ścieżką. Głośnym echem w najnowszej produkcji odbija się również motyw emancypacji kobiet, a córka Holta, Milly, marząca o karierze naukowca, nie bez powodu znajduje wspólny język z tytułowym bohaterem. W dodatku, jeden z członków cyrkowej trupy dość brutalnie komentuje ówczesny fakt- przecież uroda u mężczyzny to nie wszystko!
W porównaniu do pierwowzoru, twórcy postawili na przewagę ludzkich postaci, a na ekranie lśni przede wszystkim znakomity Danny DeVito, który swą grą aktorską rozczula, bawi i z każdą sceną zyskuje u widzów coraz więcej sympatii. Godną zapamiętania postać, powołał do życia również Michael Keaton, a antagonista Vandervere w jego wykonaniu wprowadza do disneyowskiego imaginarium dużo demonicznej przeciwwagi. Spore rozczarowanie wywołuje jednak spłycenie wizerunku gimnastyczki Colette, ekranowego wcielenia Evy Green, która pomimo świetnej gry aktorskiej i uroku osobistego, nie dostała dużego pola do popisu. Podobne odczucia wzbudza również bylejakość ze strony Colina Farrella. Fani mrocznego uniwersum Tima Burtona być może nie będą w pełni usatysfakcjonowani, lecz warto pamiętać o estetyce pierwowzoru i zasadom odgórnie narzucanym przez wytwórnie. Ku pociesze, dodam, że pomimo wszystko druga połowa filmu w dużej mierze nasączona jest "burtonowskim" klimatem, który ciężko przeoczyć: poczynając od osobliwych i karykaturalnych mieszkańców monumentalnego cyrku, po surrealistyczną wyspę potworów. Reżyserowi udało się przemycić na ekran cząstkę siebie i swego unikalnego stylu wraz z- nieodłącznym elementem własnych produkcji- muzyką Danny'ego Elfmana.
"Dumbo" to kino skrojone bezpośrednio dla najmłodszego widza, kształtującego dopiero swoją wrażliwością i wyobraźnią, lecz nie zostanie również zdyskredytowane przez starszą i dojrzalszą widownię, która z sentymentem przywoła wspomnienia archetypicznej produkcji sprzed 78 lat, a i miłośnicy Burtona również docenią widoczne mrugnięcie okiem w ich stronę. Nad przewijającymi się w dziele ideami, góruje manifest o tym, że cyrk nie jest miejscem dla dzikich zwierząt, które zasługują na życie w naturalnym środowisku, a film pełni rolę protestu przeciwko ich cierpieniu, spowodowanemu żądzą pieniądza. Adresatami tego wyjątkowo współczesnego i konkretnego morału, z pewnością nie są tylko młodziutcy widzowie. Disney kolejny raz postanowił wzruszyć nas do łez, ogrzać nasze serca i przypomnieć, że kluczem do sukcesu nie jest żaden magiczny talizman, tylko wiara w siebie i własne możliwości. A więc uszy do góry!
Dobrze zrobiony film familijny . Colin Farrell jednoręki za wiele wnosi do filmu .Ogólnie same słonie tak dobrze sobie radzą że aktorzy są zbędni ;) A tak z innej beczki – Cyrki powinny być zakazane chyba że występowali by tylko ludzie ! Bo zwierzęta są wykorzystane ,męczone ,itp… Film można obejrzeć ?Szału nie ma !