Poroniony

5,7
5,5
Utrata jednego z bliźniąt podczas porodu wywołuje u Mary (Christie Burke) wielką traumę. Zdruzgotana śmiercią dziecka, popada w szaleństwo, podejrzewając, że na ocalałe niemowlę czyha złowroga siła, która nie cofnie się przed niczym, by zrealizować swój okrutny plan.
Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

Ot, przeciętniak na po-Halloweenowy wieczór z wyschniętą dynią na parapecie. 5

Baby blues znów pogrywa w akompaniamencie mrocznej muzyki metalowej. Niestety, kapela jest już nieco wysłużona. Na widownię powinni przyjść tylko najwięksi melomanii historii o duchach, które kąsając małe dziecko, kąsają również jego matkę. Salę przystrojono w estetykę Dziecka Rosemary, Paranormal Activity oraz „Worka kości”. Niestety, żaden utwór – czy żadna scena – w Poronionym nie wybija się poza poziom przeciętności.

Poroniony (2017) - Christie Burke (I)

Poroniony dywaguje nad dokładnie tymi samymi tematami, co Tully. Oczywiście w procesie tworzenia na oba tytuły nałożono gatunkowe filtry, rekonstruujące formalny wydźwięk treści. Pierwszy zapakowano w konwencję horroru o duchach, drugi sprawdził się natomiast jako udany dramat psychologiczny (z doskonałą rolą Charlize Theron). W obu przypadkach mamy do czynienia z kobietami, które z trudem radzą sobie z macierzyństwem. Tym bardziej że nie odnajdują żadnego wsparcia w swoim życiowym partnerze. Główna bohaterka Tully próbuje poradzić sobie z pędem młodości, gwałtownie stłumionym wraz z narodzinami trzeciego dziecka. Młoda protagonistka Poronionego cierpi z kolei na poporodowe problemy psychiczne – zwłaszcza że z dwójki bliźniąt tylko jednemu udaje się przeżyć bolesne przyjście na świat.

Nie po raz pierwszy kino grozy przywłaszcza sobie motyw narodzin, budując wokół niego nadprzyrodzoną aurę demonów oraz guseł z ludowych tradycji. Podobnych – okultystycznych – wątków można doszukiwać się już w Dziecku Rosemary z 1968 roku. Później Nienarodzony odezwał się jako cichy płacz demona, ukrytego w kobiecym łonie, a stawkę podbiło kilka innych tytułów o duchach, z czego najwięcej skupiało się na syndromie baby blues. Oczywiście w gatunkowych ramach horrorów depresja poporodowa oraz emocjonalny stan, spowodowany zmianami hormonalnymi, wizualizuje się bardziej jako psychoza pierwszego stopnia niż delikatne zaburzenia, na które cierpi 80% kobiet.

Poroniony (2017) - Christie Burke (I)

Groza Poronionego zostaje osiągnięta poprzez rozbicie stabilizacji głównych bohaterów filmu. Poznajemy ich jako spełnioną parę w nowym domu, z nowymi planami i małym bobaskiem, gaworzącym w kołysce. Każda kolejna cegiełka dokładana do scenariusza rozbija okna w tej konstrukcji, każąc zmierzyć się Mary (mało charyzmatyczna Christie Burke) z jej największymi traumami. Mąż – niczym w Dziecku Rosemary – wychodzi na długie godziny do pracy, pozostawiając żonę na pastwę samotności. Nawiedzenie – lub zwyczajna psychoza, która dopada kobietę – wizualizuje najgorszy scenariusz jej życia. Ktoś kradnie dziecko, niemowlę nie żyje, mąż ją zdradza z najlepszą przyjaciółką. Zapętlająca się spirala obyczajowych koszmarów stopniowo zakłada pętle nie tyle na szyję, co na rozum głównej bohaterki. Cały ten psychologiczny mętlik z elementami historii o duchach rozgrywa się w cichym i spokojnym miejscu, w pobliżu jeziora – jak w „Worku kości” Stephena Kinga (zresztą: Poroniony posiada zbliżony klimat oraz bliźniaczo subiektywną narrację, co wskazana książka).

Niczym w japońskich horrorach oraz cyklu „Paranormal Activity”, groza wynika tutaj również z tajemniczych nagrań, rejestrowanych przez kamery przemysłowe. Materiały wideo konsternują bohaterów filmu, zaburzając granicę między uwidocznioną prawdą a tajemniczym omamem. Technologia wymyka się człowiekowi spod kontroli, realizując koszmarne wizje największych technofobów.

Poroniony (2017) - Christie Burke (I)

Po latach formalnego nieurodzaju, nurt ghost story rozkwita na dużych ekranach dzięki takim filmom, jak Dziedzictwo. Hereditary albo To. Pod tym względem Poroniony nie jest krokiem w przód, nie jest też krokiem w tył – to bardziej siedmiomilowy skok w bok do jeziora topornej grozy i anemicznej gry aktorskiej. Ot, przeciętniak na po-Halloweenowy wieczór z wyschniętą dynią na parapecie.

Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 1
i_darek1x 3

Ogólnie szkoda czasu na oglądanie tego ? Dziewczyna ma zwidy po porodzie ,jak się okazuje pod koniec nie całkiem zmyślała … takie tam ble,ble,ble ;)

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…