Botoks

5,0
Serial rozszerza wątki z kontrowersyjnego filmu Patryka Vegi o tym samym tytule.
Ze stęchłego mułu horrorowej produkcji wyławiam raz po raz perełki. I uwielbiam Toma Waitsa - w każdych ilościach.

Serialowy Botoks raczy nas umysłową botuliną w ilościach niekiedy wymykających się ludzkiemu pojmowaniu. Pozostaje pytanie: czy dla jednego dobrego wątku jesteście gotowi na iniekcję? 5

Dostać obuchem przez łeb to uczucie wielce nieprzyjemne. A dostawać nim ustawicznie to już szczyt cierpienia. To właśnie czujemy oglądając serial Botoks i, jak mówią słuchy, w przypadku filmowego pierwowzoru dyskomfort jest jeszcze większy.

Wątków mamy kilka. Zdecydowanie najlepszym z nich – bo i najbardziej stonowanym – jest opowieść o transseksualnym Marku, który stara się o zmianę płci. Historia Marka kryje w sobie spory potencjał, który w dużym stopniu został przez Vegę zrealizowany. Jest to nawet zaskakujące, biorąc pod uwagę finezję pozostałych elementów fabuły. Niestety już w trzecim odcinku wątek Marka schodzi na dalszy plan i zaczyna się jazda bez trzymanki: od kopulacji z najlepszym przyjacielem człowieka po szyszkę w, wybaczcie język, dupsku. To wszystko soczyście okraszone „kurwami”, no bo jak inaczej. Zresztą wkładanie sobie tego i owego w odbyt jest tu zdecydowanie stałym motywem, który towarzyszy na od odcinka do odcinka. Pochwa jest tu jakby zaniedbana, ale i ona znajduje swe miejsce.

Lekarze są u Vegi kliką zboczeńców, którzy prawo i moralność mają tam, gdzie inni szyszki. Doprawdy fascynujące jest to, jak Vega łączy tani sensacjonizm z łopatologiczną publicystyką, zwłaszcza w kwestii aborcji – reżyser zapewnia nam nawet jednookie płody. Krew i inne płyny fizjologiczne leją się strumieniami. Sprawia to wszystko wrażenie nowoczesnego freak show, bo i intencje przyświecające reżyserowi są podobne. A pomiędzy kolejnymi scenami w tym kalejdoskopie dziwów i obrzydliwości, widać scenopisarską fastrygę. Ale pruje się to wszystko w szwach: film nie daje rady opowiedzieć historii bez klisz i rażących uproszczeń. Oto szpetnej dziewczynie z nizin po kilku operacjach plastycznych wraz z transformacją w pięknego łabędzia zmienia się też psychika: staje się niemalże salonową lwicą. Pani urolog wyrzucona z pracy w mgnieniu oka przekwalifikowywuje się na chirurga plastycznego tak dobrego, że od razu publikują ją w Nature.

Mamy wreszcie toporne przesłanie, będące logicznym przedłużeniem mało subtelnego moralitetu antyaborcyjnego: otóż największym szczęściem każdej kobiety jest słodki dzidziuś, a jeszcze lepiej, jak to mówią w statystyce, kohorta noworodków.

Na szczęście w odcinku finałowym możemy odetchnąć na chwilę od vegowskiej pulpy i kloacznego humoru, a nawet dydaktyczny smrodek nie kręci już tak w nosie. Istotny staje się znów wątek Marka, który otrzymuje nieoczekiwane, mocne zakończenie. Trochę tu płytkiego pojmowania katolicyzmu (który razi nawet mnie - niekatoliczkę), a przez chwilę czujemy się, jakby za kamerą stanął Michael Bay – brat Vegi z innej matki. Ale, naprawdę, jest to jedyny dobry wątek, który przy całym rozgrywającym się w tle karnawale płodów, penisów i popijawy zaskakuje wyczuciem w podejściu do transseksualizmu.

Ponoć botulina, zwana powszechnie botoksem, to jedna z najstraszniejszych trucizn świata. Wystarczy jedna milionowa część grama i po człowieku. Otóż serialowy Botoks raczy nas umysłową botuliną w ilościach niekiedy wymykających się ludzkiemu pojmowaniu. Pozostaje pytanie: czy dla jednego dobrego wątku jesteście gotowi na iniekcję?

0 z 4 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 5
Bejtmen 2

Konstrukcyjnie dużo lepsze niż film. Serial to lepsza forma dla Vegi. Ale nadal who cares? Sporo raka.

Anonimowy

Prostacki i przesadnie wulgarny. Już pomijam wydźwięk filmu że lekarze to zło, wszyscy ludzi pracujący w sektorze medycznym to gnidy, a medycyna to bujda na resorach. Owszem znajdą się ludzie którzy są na niewłaściwym miejscu. Ale mniejsza z tym. Chodzi o sam film. A film jest cienki. Słabe aktorstwo, scenariusz (to za dużo powiedziane), realizacja i to jak w ogóle ten film wygląda. Wygląda jak zlepek scen, bez wstępu, rozwinięcia i zakończenia. Postawiono na sensacje. Szkoda, bo temat ważny, a kompletnie olany na rzecz pogoni za tanią sensacją. No i wulgarność. Żenada. Dla kogo jest ten film? Dla patologii ze slamsów? Chyba tak. Reżyser chciał zwrócić się w ich stronę i przemówił jedynym językiem jaki do nich dociera. A temat jest ciekawy i ważny, ale reżyser całkowicie to zniszczył. Szkoda. Nie polecam.

justangel 7

Filmu nie widziałam, sięgnęłam od razu po serial (bo i po co oglądać skrót, w którym będzie brakowało większości treści). Moja ocena wysoka 7/10. Role świetnie zagrane, postacie z charakterem, temat ciekawy, akcja utrzymuje się praktycznie przez cały czas. Polecam.

Sebioslaw 5

Filmu nie widziałem, choć znając twórczość Vegi to seriale mu najlepiej wychodzą. Z filmami jest gorzej, bo albo to pocięty zlepek wyciętych scen z serialu lub gnioty w stylu Ciacha. Przechodząc do meritum, to całkiem nieźle się ogląda, najjaśniejszym punktem jak na razie jest Piotr Stramowski.

i_darek1x 6

Jak w prawdziwym życiu ;) Fajna obsada i cała reszta bez zarzutu ! Dobrze się ogląda ;) Zobaczymy co dalej ?

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…