Perypetie zwariowanych Chipmunków 8
Serial animowany "Alvin i wiewiórki" z 1983 roku był jednym z tych kreskówek, jakich nigdy nie przegapiałem. Codziennie oglądałem każdy odcinek, a jak jakiegoś obejrzeć nie byłem w stanie, rodzice zawsze nagrywali mi go na video. Ten dziecięcy czas upływał bardzo szybko, a kiedy kreskówkę zdjęto z anteny, o "Alvinie i wiewiórkach" równie szybko zapomniałem. Wszystko zmieniło się, gdy w wypożyczalni kaset video i DVD znalazłem film Tima Hilla pt. "Alvin i wiewiórki" i bez żadnego zastanawienia, wypożyczyłem go. Mimo iż film jest przeznaczony do młodszych widzów, ja, oglądając przygody rozkapryszonych Chipmunków, znów poczułem się jak dziecko - i to było naprawdę, wspaniałe uczucie.
Alvin, Simon i Theodore to wiewiórki (właściwie to pręgowce - ang. chipmunks), które, jak zwyczajne gryzonie, mieszkają na drzewie. Jednak jest jedna cecha, która rozróżnia je od normalnych zwierząt - potrafią mówić ludzkim głosem. Tymczasem drzewo, na którym mieszkają, zostaje ścięte - i w ten sposób tak trzej bracia trafiają do miasta, gdzie poznają Dave'a - samotnego faceta po trzydziestce, który ledwo wiąże koniec z końcem pisząc i komponując piosenki, które i tak nie są przyjmowane przez szefa wytwórni płytowej - Iana. Kiedy Dave odkrywa wokalne zdolności wiewiórek, te szybko stają się gwiazdami muzyki pop i stają się sławne na cały świat.
Fabuła filmu jest nadzwyczaj prosta: Ot, trzy wiewiórki stają się sławne i popularne, po czym robią się rozkapryszone i zbyt pewne siebie, interesuje ich tylko sława i zabawa. Z czasem rozumieją swój błąd i chcą go naprawić, ale czasami na pewne rzeczy jest już za późno. Przyznam się szczerze, że mimo dziecinnej i miejscami przewidywalnej fabuły, bawiłem się całkiem nieźle. Muzyka w filmie, w szczególności piosenki w wykonaniu tytułowych zwierzątek, całkowicie negują nudę, którą może odczuwać dorosły widz, a młodszy będzie się wspaniale bawił i niejeden może sobie w myślach nucić usłyszaną piosenkę. Wygląd pręgowców może i odbiega nieco wyglądem od tych w kreskówce, ale to zrozumiałe, że twórcy musieli posłużyć się rzeczywistym wyglądem tych zwierząt. Aktorstwo wypadło bardzo dobrze, mimo że aktorzy wcale nie musieli wykazywać się jakąś wybitną grą aktorską.
Film nie tylko bawi młodszych widzów, ale też uczy, głównie tego, czym jest i czym powinna być dla nas rodzina. Trudno mi polecić film komukolwiek, zważywszy na to, że jest przeznaczony, jak już wspomniałem, dla młodszych odbiorców. Chociaż jeśli jest ktoś, kto chciałby obejrzeć film relaksujący lub kto chciałby sobie poprzypominać młodzieńcze czasy, to ten film jest idealny.
Dno totalne!!! Co to ma być?! Słabizna i infantylizm – dobre jedynie dla przedszkolaków i wczesnej podstawówki.