Prawdziwa historia "Ziuka" 6
Polskie kino historyczne na przestrzeni ostatnich lat zyskało miano pewnego rodzaju kuriozum, ze względu na zamiłowanie do patosu, klęskogennej schematyczności i podręcznikowego obrazowania dziejów naszego narodu. Cała ta potrzeba podniosłości miała swoje ujście w bardzo jednowymiarowym portretowaniu wojennych opowieści, bez krzty swobodnego gawędziarstwa, nie mówiąc już o notorycznym stawianiu pomników ich bohaterom- pomników bardzo płytkich, ale też grubo ciosanych i kompletnie niewyważonych. Wybielanie kart naszej historii wydaje się być dość paradoksalne w powszechnie przyjętym mniemaniu. Z jednej strony twórcy traktują ją po macoszemu, a z drugiej dążą do, zgodnego ze swoim sumieniem autentyzmu, co przynosi często bardzo miałki i rozczarowujący efekt.

Najnowszy film Michała Rosy pt. "Piłsudski" jest- nie przesadzając- udaną próbą wprowadzenia wiarygodności i uczciwości w polskie kino historyczne, jednak bez większego polotu. Walka o niepodległość to wymarzony, zawsze cieszący się zainteresowaniem temat na polski film, szczególnie, kiedy weźmiemy na tapetę postać tak barwną i nieoczywistą jak sam Józef Piłsudski. Niewątpliwym sukcesem jest odnalezienie dla niego idealnej formuły filmowej, pozwalającej na rozliczenie się z jego historią- rozliczenie sprawiedliwe, dalekie od komiksowego bohaterstwa i epickiego rozmachu, pozostawiające częściowo uczucie niedosytu, lecz w dużej mierze również satysfakcjonujące. Film posiada bardzo luźną, niedomkniętą strukturę, przypominającą chwilami pojedyncze, krótkometrażowe etiudy, spojone przez kilka długich, zagęszczonych w akcję sekwencji, takich jak napad na pociąg, czy manifestacja na placu Grzybowskim. Brak tu jednak pompatycznych, przesadnie patriotycznych kliszy, a pomimo widocznych ambicji i zaangażowania w historię udało się zachować ją w bezpretensjonalnej konwencji.
Akcja filmu obejmuje lata 1901–1914 z krótkim epizodem z 1918 roku. Piłsudski "Ziuk" (Borys Szyc) po ryzykownej ucieczce ze szpitala psychiatrycznego w Petersburgu, zorganizowanej przez polskie podziemie niepodległościowe, ponownie staje na jego czele. Jego portret obejmuje zarówno ówczesne początki działalności na arenie politycznej w Polskiej Partii Socjalistycznej, kontrowersyjną działalność bojowniczo-terrorystyczną oraz życie prywatne, w którym jest rozdarty między dwiema kobietami jego życia- żoną (Magdalena Boczarska) i kochanką (Maria Dębska). Z jednej strony fabuła rozpoczyna się więc w momencie, gdy Piłsudski ma 33 lata, a z drugiej kończy w przededniu utworzenia Legionów Polskich, na kilka lat przed słynnym przewrotem majowym, pokazując zaledwie część przełomowych etapów z jego życia.

Józef Piłsudski, do dziś wywołuje skrajne emocje i budzi wiele kontrowersji związanych z jego działalnością. Nawet wśród znawców polskiej historii, znajdzie się grono okrzykujące go bohaterem narodowym, ale i takie, które napiętnuje jako zdrajcę i awanturnika. Pomimo wachlarza odcieni, jaki wpisuje się w charakterystykę tej postaci, reżyserowi udało się stworzyć bardzo kameralny i nienachalny jego portret, kontemplujący minioną epokę i pozostawiający widza z pewną dozą niedopowiedzeń. Brak tu demagogicznego tonu i zbędnego manieryzmu, dzięki czemu to nieoczywistość bohatera wychodzi na pierwszy plan i staje się maszyną napędową całej produkcji.
Na szczególną pochwałę zasługuje odtwórca głównej roli Borys Szyc, który swoim występem wydaje się wyłamywać ze swojego dotychczasowego aktorskiego kanonu. Początkowo, racjonalność jego angażu była wielokrotnie podważana i stała się tematem licznych internetowych debat, jednak wątpliwości widzów i krytyków- mające swoje podstawy- powinny zostać rozwiane wraz z pierwszą jego ekranową odsłoną. Szyc nie dość, że popisał się dojrzałością w swoim aktorskim kunszcie to skutecznie uniknął stworzenia karykatury. Jego charyzma i zaangażowanie w kreowaniu Piłsudskiego dały się we znaki w każdym szczególe związanym z akcentem, mimiką twarzy i temperamentem, demaskując wszelkie ogólnoprzyjęte mity i dając w efekcie niewymuszony, lecz pełen finezji obraz marszałka. Na ekranie wyróżniły się także postaci kobiece, z intrygującą Marią Dębską na czele oraz bardzo udany debiut Jana Marczewskiego w roli Walerego Sławka.

Pomimo wielu zalet, dzieło wydaję się być niestety kolejną, filmową lekcją historii oraz prostym biograficznym obrazem, który nie przyciągnie do kina młodego pokolenia. Poprawnie wykonana technicznie, lecz bez odpowiedniego zacięcia produkcja, chwilami nuży i wydaje się nie do końca spójnym, zbyt powierzchownym i chłodnym portretem "Ziuka", w którym zabrakło miejsca na emocje i garść sensacji, jak na awanturnicze kino przystało. Przyczyna może tkwić zarówno w niskim budżecie, jak i pourywanym, ze względu na szeroki zakres czasowy scenariuszu, który niestety często wpada w bardzo zachowawcze tony. Pomimo nie do końca wykorzystanego potencjału, "Piłsudski" znajdzie swoją rzeszę fanów, którzy dostrzegą w skrupulatnym obalaniu pomników: rzetelność, wiarygodność i dobre intencje twórcy.
Szyc pokazała się z zupełnie innej strony. Pokazał, że rola dramatyczna nie jest mu obca i to jeden z niewielu plusów tego filmu. Wielki minus za tempo i przeskoki czasowe. Historię życia jednego z największych Polaków w historii, oglądamy w tempie godnym teleexpressu. Składa się ona z epizodów, momentami jakby wyrwanych z kontekstu, które i tak kończą się w momencie, który powinien być również rozwinięty. Szkoda.