Przerost formy nad treścią? Tak, ale za to w świetnym stylu! 10
Co takiego trzeba zrobić, aby nakręcić film, który zostanie uznany przez krytykę oraz widzów za świetny? Co takiego musi być w obrazie, by mógł doczekać się miana kultowego? Wielcy reżyserzy od lat zachodzą w głowę, tworząc filmy o pseudointeligentnym przesłaniu, które szokują treścią lub formą, jednak każdy chyba przyzna, że naprawdę świetnych filmów jest nad wyraz mało. Czy Quentin Tarantino tworząc Pulp Fiction, takie stworzył, to kwestia sporna. Film jest absolutnym średniakiem pod względem np. fabuły, ale reżyser Wściekłych psów przez dodanie kilku prostych zabiegów (bardzo ogólnikowo mówiąc) stworzył klasykę kina.
Fabuła jest nieco „postrzępiona” i bardzo utrudnia to opisanie jej, ale postaram się ją mniej więcej przybliżyć: Vincent Vega i Jules Winnfield odzyskują należącą do ich szefa – Marsellusa Wallace'a – czarną teczkę. Biorą przy tym zakładnika, którego Vincent przypadkowo zabija strzałem z pistoletu. Dwaj zawodowi mordercy muszą natychmiast się ukryć, oczyścić z poplamionych krwią ubrań oraz umyć samochód. Wieczorem tego samego dnia Marsellus Wallace przekupuje boksera Butcha Coolidge'a, każąc przegrać mu walkę. Butch zgadza się, jednak w rzeczywistości ma nieco inne plany. Fabuła jest oczywiście o wiele bardziej złożona (to tylko zarys najważniejszych wątków).
A więc co takiego składa się na fenomen filmu:
– przemieszanie wątków – właśnie to jest głównym znakiem rozpoznawczym filmu. W głównej mierze dzięki temu zabiegowi film wydaje się tak ciekawy aż do końca. Tymczasem po ustawieniu scen chronologicznie okazuje się, iż Pulp Fiction to zwykła (no, może nie do końca, ale o tym za chwilę) opowieść sensacyjna, jakich wiele. Jakby tego było mało to dodam jeszcze, że fabuła jest nie do końca logiczna oraz spójna. Cała historia Julesa i Vincenta streszcza się niemal wyłącznie w pierwszej części filmu (oczywiście oglądając go „po kolei”), a później gubilibyśmy ich aż do końca trwania obrazu. I nie chodzi tu o to, że Tarantino jest słabym scenarzystą – on po prostu pozorną wadę filmu przeobraził w jego zaletę;
– błyskotliwe dialogi – jest to główna cecha filmów tego amerykańskiego reżysera. Zabawne, obfitujące w wulgaryzmy oraz mówiące tak naprawdę o niczym wymiany zdań między bohaterami. Zamiast drażnić nas jakimiś przeładowanymi patosem dialogami o tym, jak ważna dla ludzkości jest wykonywana właśnie misja, reżyser raczy nas dyskusją o tym, czy masaż stóp ma podtekst seksualny, a jeżeli tak, to jak mocny. Co najważniejsze, rozmowy są sensowne i niezwykle śmieszne. Niektóre powiedzenia z filmu weszły już do mowy potocznej, a aktorzy bardzo naturalnie wypowiadają swoje kwestie. Dodaje to filmowi specyficznej aury, a wulgaryzmy (którymi aktorzy sypią niemiłosiernie) nie powinny nikogo razić – w końcu film jest skierowany do dorosłych odbiorców;
– aktorzy: John Travolta, Samuel L. Jackson, Bruce Willis, Uma Thurman, Harvey Keitel – takiej plejady gwiazd nie ma nawet w amerykańskich wysokobudżetowych filmach akcji! Dwaj pierwsi grają zawodowych morderców, Willis wciela się w boksera wycofującego się z zawodu, Uma Thurman jest ponętną żoną gangstera… Role zostały wybrane idealnie, a aktorzy wywiązują się z nich perfekcyjnie. Gra jest całkowicie naturalna, a dla niektórych z nich były to role życia.
Nie ma potrzeby, aby rozpisywać się na pozostałe tematy, ponieważ ten film to absolutna klasyka kina, a nieobejrzenie go jest wstydem dla każdego konesera sztuki filmowej. Jest to również jedyny obraz, który płytką treść w pełni rekompensuje formą wykonania i to na tyle, że można bez żadnych wyrzutów sumienia postawić mu najwyższą ocenę. I przede wszystkim nie jest to film dla każdego, ale chociażby zapoznać się z nim – trzeba.
Tyrania złych ludzi [10/10] |||
No co tu pisać, jak wszystko już napisano? Jeden z najwybitniejszych filmów w historii kina. Trzeba obejrzeć.
To może zamiast recenzji podam ciekawostkę. Mia i Vincent wcale nie wygrali konkursu tańca. W jednej z późniejszych scen w tle słychać radio i spiker mówi, że statuetka została skradziona. Zaskoczeni? Tarantino to geniusz.