Koty

5,5
4,1
Filmowa wersja kultowego musicalu Andrew Lloyda Webbera.
filmoznawczyni 🎬

"Koty" definitywnie nie są musicalem dla wszystkich i być może zostaną one zakwalifikowane do kina klasy B. Czuć tu jednak oldschoolową groteskę, obok której ciężko przejść obojętnie! 6

Już osobliwy zwiastun kinowej adaptacji słynnej sztuki pt. "Koty" wywołał w sieci skrajne emocje. Jedni zachwyceni intrygującym pomysłem odliczali dni do oficjalnej premiery, a pozostali nieco bardziej sceptyczni i niekiedy przerażeni zmodyfikowanymi cyfrowo ciałami aktorów patrzyli na niego z przymrużeniem oka. Z ratunkiem przychodzi duża doza dystansu, w którą powinniśmy zaopatrzyć się przed seansem, nie mówiąc już o kosmicznych oczekiwaniach, które lepiej na starcie schować do kieszeni. W innym wypadku ciężko zaczerpnąć nam będzie przyjemność z oglądania tego przedziwnego tworu, który w gruncie rzeczy wypadł całkiem nieźle. Jest to coś z czym nie spotkałam się do tej pory i nawet przez wzgląd na ten fakt warto doświadczyć tego w kinowej sali. Spójrzmy prawdzie w oczy, w przypadku scenicznej wersji "Kotów"- jedni ją kochają, a drudzy nienawidzą, i być może film spotka się z podobną reakcją widzów.

Koty (2019) - Naoimh Morgan, Francesca Hayward

Słynny musical "Koty" to nie tyle wielkie widowisko, co fenomen kulturowy. Spektakl, który skomponowany został przez weterana sceny Andrew Lloyda Webbera w latach 80. i oparty na poezji T.S. Eliota, wydaje się mieć już więcej niż 9 żyć. Począwszy od swojej wielkiej premiery na londyńskim West Endzie, gdzie wystawiany był przez około 21 lat, trafił na deski teatrów na całym świecie. Największe triumfy święcił jednak na Broadwayu, gdzie również zagrzał miejsce w repertaurze przez bardzo długi czas i doczekał się tam swojej najsłynniejszej i najlepiej zrealizowanej odsłony. Na pomysł przeniesienia sztuki na kinowy ekran wpadł Tom Hooper, autor dzieł takich jak nagradzane "Jak zostać królem", "Les Misérables", czy "Dziewczyna z portretu". Jego fabuła (mało skomplikowana w oryginale, a tutaj wzbogacona o parę tylko dodatkowych scen) koncentruje się na grupie kotów "Jellicle Cats", zamieszkujących jedną z londyńskich dzielnic. Raz w roku spotykają się po zmroku, aby wziąć udział w balu, w trakcie którego będą wykonywać piosenki, opowiadając w ten sposób o sobie samych. Wybraniec wskazany przez Wyrocznię wzniesie się do jonosfery, gdzie mieści się Kocie Niebo, aby tam otrzymać nowe życie.

Historia rozpoczyna się, kiedy na ową dzielnicę trafia wyrzucona w worku kotka o imieniu Victoria, w której rolę wcieliła się debiutująca na ekranie Francesca Hayward, główna tancerka Royal Ballet. Od tego czasu zaczynamy poznawać całą gamę barwnych postaci, takich jak samozwańczy "potwór deprawacji", czarny charakter Macavity (Idris Elba), czarodziej Mefistofeliks (Laurie Davidson), kot teatralny Gus (Ian McKellen), miejscowy casanova Ram Tam Tamek (Jason Derulo), leniwa i trochę sprośna Plameczka Pac (Rebel Wilson), wyrwany niczym ze slapstickowej komedii Bustopher Jones (James Corden), uwodzicielska Bombalurina (Taylor Swift), błąkająca się po ulicach, niegdyś prawdziwa arystokratka Grizabella (Jennifer Hudson) oraz w roli Wyroczni-Nestorki świetna Judi Dench, która w swój równie przedziwny występ wprowadza dużo uroku i autentyzmu. Bohaterowie będą naszymi przewodnikami po różnych siedliskach kotów od Trafalgar Square, przez wiktoriańskie posiadłości, aż do wysypisk śmieci i torów kolejowych.

Koty (2019) - Judi Dench

Efekty CGI, które sprawiły, że cała aktorska śmietanka porosła kocim futrem to chyba najbardziej udany element całej produkcji, choć trzeba przyznać, że momentami nie do końca dopracowany i początkowo budzący uczucie niepokoju - szczególnie, gdy ludzkie twarze pojawiają się również w ciałach myszy bądź karaluchów. Całe kocie uniwersum przypomina trochę surrealistyczną podróż przez Krainę Czarów, rządzącą się swoimi prawami logiki. Częste zmiany barwnej scenografii i perspektywy widzenia, które powodują, że bohaterowie raz sprawiają wrażenie monumentalnych, a chwilami nieproporcjonalnie małych, wprowadza uczucie poznawczego dysonansu. Inną kwestią jest również to, że aktorzy swój performance przenieśli na ekran w dwojaki sposób. Jedni z teatralnym zaangażowaniem malują rozemocjonowane portrety swoich postaci, a inni nieco inaczej podchodzą do sprawy, wprowadzając w nie więcej hollywoodzkich tonów. Taka mieszanka, być może wybuchowa, przypadła mi do gustu, a różnorodność poszczególnych partii nie stworzyła przestrzeni na wkradającą się nudę. W oczy rzuca się także ogrom pracy, jaką artyści włożyli w proces odzwierciedlenia specyfiki sposobu kociego poruszania się i odpowiedniej gestykulacji.

Choreografia Andy'ego Blankenbuehlera, zdobywcy nagrody Tony, jest na najwyższym poziomie i pozwala zalśnić na ekranie wspomnianej już wyżej Francesce Hayward, jak i również gwieździe New York City Ballet, Robbiemu Fairchildowi, który okazał się prawdziwym odkryciem. Oboje komponują się świetnie na tle innych gwiazd baletu, stepowania i hip-hopu. Nie zawodzą również interpretacje musicalowych utworów, na czele z jednym z najbardziej znanych standardów muzycznych "Memory", w wykonaniu Jennifer Hudson. Niestety, ogromnym mankamentem scen, przede wszystkim tanecznych są złe decyzje montażowe. Maniakalny sposób, w jaki Hooper tnie materiał od długich ujęć i planów ogólnych, do krótkich zbliżeń i półzbliżeń sprawia, że chwilami ciężko uchwycić piękno ciała w płynnym ruchu. Prawdziwą piętą achillesową okazały się jednak wszelkie ingerencję w oryginalny scenariusz, które wprowadził w życie reżyser, aby wzbogacić dość oszczędną fabułę. Niestety w każdym z tych wątków brak zależności przyczynowo-skutkowych, a część z nich to ślepe uliczki pełne nieścisłości i absurdów, których nie da rady przeskoczyć, skupiając się tylko na pięknych obrazkach. Rozwiązania, które być może obroniłyby się w na drewnianej scenie teatru, w kinowej konwencji nie mają nic na swoją obronę.

Koty (2019) - Idris Elba

"Koty" definitywnie nie są musicalem dla wszystkich i być może zostaną one zakwalifikowane do kina klasy B, tak jak to było w przypadku "The Rocky Horror Picture Show", który dopiero z czasem odnalazł swoją rzeszę fanów i stał się pozycją kultową. Myślę jednak, że osoby z umysłem otwartym na tego typu dość cudaczne eksperymenty odnajdą w tym filmie pewne kocie smaczki. Gdyby zapomnieć o- jakże niefortunnym- montażu, film jest niezwykle teatralnym doświadczeniem, w którym jakże często doskwiera brak namacalnego, ludzkiego pierwiastka, co tylko podkreśla fakt, że musical na wielkim ekranie nigdy nie dorówna broadwayowskim standardom. Pomimo ogromnej fali krytyki zza oceanu, ja wyszłam z seansu bez większych zadrapań, a ścieżka dźwiękowa od czasu premiery działa na mnie jak kocimiętka. Choć produkcji niewątpliwie daleko jest od ideału, czuć tu oldschoolową groteskę, obok której ciężko przejść obojętnie!

1 z 2 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 2
LakiLou 5

Mam dwa poważne zarzuty względem tego filmu. Pierwszy dotyczy tego tragicznego CGI. Nie wiem kto wpadł na pomysł zrobienia tych koto ludzi, ale był on chybiony. Zwykła charakteryzacja wyszłaby zdecydowanie lepiej. Drugi z kolei tyczy się fabuły, która leży tutaj. A tak poza tym to nie jest nawet taki zły film. Posiada świetne piosenki, które potrafi porwać, przez co nawet nieźle się ogląda go i to nawet pomimo moich dwóch zarzutów jak i wielu kiepskich scen jak na przykład tą z Idrisem Elbą w sierści czy może raczej bez. Sam już nie wiem.

ana481516 4

Moja pierwsza styczność z Kotami. ;p Muzycznie nieźle, ale śpiewający Gandalf to już przesada xD Nie takie złe kostiumy, ale mogłyby być lepsze. Muszę koniecznie obejrzeć starsze wersje.

Więcej informacji

Proszę czekać…