Bez radości dajmy cztery gwiazdki! 4
Ile gwiazdek można dać takiej nieudanej komedii romantycznej, która przejawia jednak ambicje poruszenia ważkiego tematu społecznego? Dwie gwiazdki za kolorowy obraz czy trzy gwiazdki za dźwięk przestrzenny? Dajmy cztery gwiazdki! Kate i Brad to trochę jakby dwoje singli. Dalej będziemy ich nazywać "KateBrad", dobrze? Zachowują się jakby byli jedną osobą, która nie potrzebuje do szczęścia nikogo innego niż samej siebie. Spędzają czas wyłącznie ze sobą, lubią te same rzeczy, podróżują po świecie, ślubu nie potrzebują. KateBrad o dzieciach nawet boją się myśleć. Żeby w święta nie stykać się z rodzinami, oszukują je na lewo i prawo i jadą posurfować na Fidżi. Wiadomo co stanie się dalej, ale romantyczne komedie lubimy nie za ich nieprzewidywalność, lecz dlatego, że chcemy by przypomnieć nam po raz kolejny, że "z miłością nie wygrasz".
KateBrad zdają się być spełnieni i ich nowoczesne, amerykańskie wybory dają im zadowolenie i podtrzymują hedonistyczną wizję życia. Los wystawia ich na próbę a kłamstwo zostaje skrócone o nogi. Muszą odwiedzić wszystkie swoje cztery rodziny (takie cuda tylko w USA) narażając się na wspomnienia, żenadę i zarazki. Okazuje się, że ta katorżnicza eskapada wpłynie na KateBrad'ów tak mocno, że odkryją oni prawdziwe znaczenie więzi społecznych, które nie zawsze są tylko miłe i to dobrze.
Dydaktyczny cel filmu jest szczytny, zwłaszcza w dobie singielstwa: "Hej, ludzie, konsumpcja to nie wszystko! Przytul się do znienawidzonego brata!" lecz czy marne środki uświęcą tę świąteczną zapchajdziurę? Cztery gwiazdki powinny Was ostrzec. Dowcip - średni. Zdjęcia - przeciętne. Muzyka - nie słyszę. Obsada może zrobić na kimś wrażenie, ale z marnego scenariusza i Salomon nie naleje a traktując przesłanie poważnie lepiej odwiedzić brata niż kino w czasie świąt.
lajtowa komedyjka …na nudy