Azjatycka mumia atakuje 6
Rick i Evelyn postanawiają zakończyć karierę poszukiwaczy przygód i artefaktów. Gdy ich życie wydaje się w końcu ustatkowane, otrzymują ostatnie zlecenie, które oczywiście przyjmują. Ich zadaniem będzie zawiezienie do Chin diamentu. W Azjii czekają na nich już Alex, syn wspomnianego wcześniej małżeństwa oraz Jonathan, brat Evelyn znany z dwóch pierwszy części. Alex odkrywa grobowiec Cesarza Smoka, który zostaje wskrzeszony za pomocą… tak, tak tego samego „kamyszka”, który mieli przywieźć jego rodzicie. Ożywiona mumia ma zamiar zapanować nad Ziemią wraz ze swoją 10 tysięczną armią. I tak zaczyna się cała zabawa w roli głównej z mumią oraz rodziną O'Connelów, której pomagać będzie czarodziejka Zi Juan i tajemnicza Lin.
Mumia: Grobowiec Cesarza Smoka w reżyserii Roba Cohena (Tunel, Szybcy i wściekli) jest filmem przygodowym, który w niektórych momentach przypomina kino akcji. Nie brak w nim wybuchów, strzelanin, walk czy nawet… pościgów. W połączeniu ze świetnymi efektami specjalnymi i dość dobrym humorem powstał niezły film rozrywkowy, który spodoba się nie jednemu widzowi. To właśnie te dwa elementy są najsilniejszą stroną trzeciej części Mumii. W porównaniu z poprzednimi, w tej mamy bardziej dopracowaną grafikę, co potwierdza chociażby wygląd tytułowego bohatera, czyli mumii. Wygląda dużo bardziej realistycznie niż ta egipska z poprzednich dwóch części.
Jeśli chodzi o aktorów, to nie mieli oni zbyt dużo do roboty. Ich głównym zadaniem jest zabawienie, a nawet rozbawienie widza. Brendan Fraser już chyba to dopracował do perfekcji, bo tak naprawdę nie widzę innego Ricka niż on, ale z drugiej strony tak samo myślałem o Rachel Weisz, która zagrała we wcześniejszych częściach Evelyn. Nie jestem fanem zrywania „tradycji” jeśli chodzi o obsadę aktorską i tutaj muszę przyznać, że twórcy powinni jednak bardziej przyłożyć się do prób przekonania Weisz. Oczywiście nie mam żadnych zarzutów do Marii Bello, ale mimo wszystko jakoś mnie nie przekonała. Osobiście uważam, że na największe brawa zasługuje nie kto inny jak John Hannah, dla którego takie role jak ta w Mumii są stworzone. Gdy pojawiał się na ekranie, reszta aktorów nie istnieje. Jet Li, który wcielił się w Cesarza Hana również nie musi się jakoś znacząco przykładać. Tak sobie myślę, czy autorzy filmu nie zatrudnili go dlatego, żeby przyciągnął większą widownię w Chinach i całej Azji.
Film Roba Cohena to nic innego, jak czysto komercyjne i rozrywkowe kino, które musiało zarobić więcej, niż zostało w nie włożone. Jak było widać kilka lat temu, po pierwszych wynikach światowego boxoffice'u Mumia była jednym największych hitów tamtejszego lata. I nie ma co się dziwić. Fani poprzednich części i filmów przygodowych na pewno nie byli zawiedzeni.
są efekty można się pośmiać jak w starszych częściach polecam