Bal

5,7
5,7
Dee Dee Allen (w tej roli trzykrotna zdobywczyni Oscara Meryl Streep) i Barry Glickman (laureat nagrody Tony James Corden) to aktorzy teatralni z Nowego Jorku z nie lada problemem: ich kosztowna sztuka broadwayowska okazuje się wielką klapą, a ich szanse na dalszą karierę zostają praktycznie pogrzebane. Tymczasem w małym miasteczku w stanie Indiana licealistka Emma Nolan (debiutantka Jo Ellen Pellman) doświadcza rozczarowania zupełnie innej natury: mimo poparcia ze strony dyrektora szkoły (Keegan-Michael Key) przewodnicząca stowarzyszenia rodziców i nauczycieli (Kerry Washington) zabroniła jej przyjść na szkolny bal ze swoją dziewczyną Alyssą (Ariana DeBose). Dee Dee i Barry dochodzą do wniosku, że trudna sytuacja Emmy jest idealną szansą na odbudowanie swojego publicznego wizerunku. Postanawiają więc ruszyć w trasę razem z Angie (nagrodzona Oscarem Nicole Kidman) i Trentem (Andrew Rannells), drugą parą cynicznych aktorów poszukujących szansy na wybicie się. Gdy jednak motywowany egoizmem aktywizm aktorów niespodziewanie obraca się przeciwko nim, cała czwórka staje na głowie, aby zapewnić Emmie noc, w którą może być w pełni sobą.
Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Wyśpiewaj swoją tożsamość. Jednoznaczne, w czekoladzie oblane kino manifestujące akceptację i afirmujące wolność świadome swojego nadmiaru cekinów. 5

Oblane słodką czekoladą i obsypane brokatem ciastko, które pogodnie i uroczo wyśpiewuje niezobowiązujące w oranżach i tanecznych aranżach wolność oraz równość i odnajduje wewnętrzny głos tłumionych mniejszości. W niewinnej, krzepiącej, pełnej uścisków narracji dostajemy musical o coming oucie. Bal to High School Musical dojrzalszy, dotyczący różnych etapów życia i świadomości w jednoznacznej konwencji świata umownego o swobodzie i kształtowaniu swojej tożsamości, bez społecznego ostracyzmu i sądu ludu. O bohaterach na różnych scenach, ale z tym samym, codziennym kamuflowaniem się. Niech żyje ten bal, który twórczo spektakularnych salt nie robi, ma całkowicie spiłowane paznokcie w jakiejkolwiek krytyce, ale jeżeli zgodzimy się na umiarkowany kontakt z realizmem, nienachalne, a potrzebne edukacyjne tony w wesołym miasteczku to dostaniemy wolną od uprzedzeń przyjemną podróż.

Bal (2020) - Andrew Rannells, Nicole Kidman, Jo Ellen Pellman, James Corden (I), Meryl Streep, Keegan-Michael Key, Kevin Chamberlin

Bal jest ważnym momentem w życiu każdego nastolatka z wielu powodów. W tej historii bal jest demaskatorem szkoły w Indianie, która okazuje się segregować uczniów z powodu ich orientacji i tożsamości. Nasza bohaterka Emma chcąca iść na bal z partnerką, ponieważ jest lesbijką i nie wacha się o tym mówić, doprowadza do sytuacji jego odwołania. Miasto przepełnione uprzedzeniami, jednak jest skupione na wędrówce naszej bohaterki i konsekwencjach działań. W tym samym czasie przeskakujemy błyskawicznie na Broadway, gdzie zmanierowane gwiazdy są przekonane, że chodzą po innej ziemi, nie radzą sobie z krytyką swojego najnowszego spektaklu. (Nie)fantastyczna czwórka ma już spory dorobek życiowy, uzależnili się od komplementów i uznania, więc ich świat jest kompletnie odseparowany od problemów innych.

Po klapie spektaklu melodramatycznie przeżywając wpadają na pomysł, by uratować swój wizerunek, którego nie odróżniają od pozascenicznych siebie i zatracili w ogóle już jakikolwiek balans pomiędzy prawdą, a iluzją, zostaną aktywistami. Zrobią coś transparentnie bezinteresownego dla świata, a przynajmniej tak wyglądającego i powrócą w chwale i sławie, z kolejnymi nagrodami, w których liczą swoją wartość. Pierwszą na twitterze znajdą akurat sytuacje Emmy walczącą z nierównością, którą poznaliśmy na początku musicalu. W tanecznym rytmie chcąc ratować swoją sławę, będą chcieli niby ratować Emmę przed prześladowaniami z powodu orientacji. Jednak role, które przygotują w zderzeniu z rzeczywistością sprawią, że doświadczą czegoś potrzebnego im od bardzo dawna, prawdziwego, pełnego realnych emocji, nieintratnego w Hollywood. Skonfrontują się nie tylko z problemami, przy których ich są fanaberią, przestaną stroić miny i zaczną pokazywać prawdziwe twarze, gdyż to będzie dla nich również uświadomienie, jak korzystają szkodliwie ze swoich przywilejów. Czterech wspaniałych wróci z wieloma doświadczeniami również dla nich samych i refleksjami, a nie tylko po superbohaterskiej misji uświadamiania ciemnogrodu.

Bal (2020) - Logan Riley (III), Ariana DeBose, Jo Ellen Pellman, Sofia Deler, Nathaniel J. Potvin, Tracey Ullman

Wyśpiewaj swoją tożsamość. Bal jest jednoznacznie przepełnionymi kolorami i dźwiękami afirmującą niezależność i indywidualność opowieścią. Jest od początku do końca osadzone w konwencji amerykańskiego feel good movie i coming of age na energetycznej i świadomie przerysowanej opowieści. Z jednej mamy strony złych i zepsutych artystów z kilku lig, z drugiej bojową, przebojową, ale osamotnioną Emme. Zestawienie tych światów wychodzi bardzo bajkowo i mało realistycznie, ale taki ma zamiar reżyser i robi to z pełną premedytacją. Ma nieść optymistyczny głos i stworzyć paradę równości i wolności w oparciu o bardzo prosty i niezobowiązujący scenariusz. Zakończenie jest oczywiste od pierwszej sekundy znane, ale to nie potknięcia, czy nieskuteczność, a postawienie nacisku na opowiadanie o jednostkach, które czują się niewidzialne, a forma musical ma nawiązywać do wyduszenia z siebie szczerych słów, wyjścia na scenę i nieukrywania się. To naiwne, ale i potrzebne.

W Balu orkiestra czasami fałszuje jeżeli chodzi o humor. Z jednej strony pojawia się lekka kpina ze środowiska, z drugiej film ważny dla wielu jednostek z prostym przekazem o konsekwencji ekspresji swojej osobowości. Filmowi udaje się nie popaść w niepotrzebne wzniosłości, brokat czasami szczypie w oczy, ale można się było takiej beztroski z pewnymi „ale” spodziewać. Trzeba też wypunktować i pozazdrościć Balowi, że z takim nieskrępowaniem pokazuje hipokryzje religijnych ludzi, miłujących z „ale”, u nas byłaby to oczywista kontrowersja.

Bal (2020) - Jo Ellen Pellman, Nathaniel J. Potvin, Sofia Deler, Nico Greetham, Logan Riley (III), Andrew Rannells

Tym bardziej jeżeli znajdują się na sali entuzjaści dzieła Ryan’a Murphy’ego Glee, to znają skład tego ręcznie pakowanego przez reżysera oczywiście produktu. Ten serial miał podobną budowę, konwencję i również ośmielał. Podjął misję spełniającą się na poziomie prostego kontaktu z widzem zagubionym, poszukującym, potrzebującym wsparcia. Nikt na siłę tutaj nie uprawia propagandy, chyba że tak ktoś nazwie przyzwolenie na bycie sobą każdemu, bez stygmatyzacji. Reżyser skutecznie się kontaktuje z takimi poszukującymi wsparcia i zabawy odbiorcami, tak jak i w Balu, nie spoglądając za często w kierunku jakiś bardziej skomplikowanych ćwiczeń filmowych, artystycznych. To jest prostoduszne i proste, nie prostackie. Nawet będąc całemu w wacie cukrowej można porozmawiać o poważnych rzeczach. Zwrot do poszukującego rozpromieniony, ze świadomym nadmiarem cekinów.

1 z 2 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…