Anioł przy moim stole to historia dziewczynki o imponującej rudej czuprynie, która musiała znosić doświadczenia, które większość ludzi zaprowadziłyby prosto do szpitala psychiatrycznego, a wyrosła na najwybitniejszą nowozelandzką pisarkę. Bohaterka trafiła zresztą do zakładu zamkniętego, gdzie jej wrodzoną nieśmiałość i skłonności do depresji błędnie zdiagnozowano jako schizofrenię i gdzie poddano ją ponad 200 zabiegom elektrowstrząsów. Jane Campion opowiada jej losy w sposób, który wywołuje u widzów niezwykłe zaangażowanie od początku aż do samego końca. Można by z tej historii zrobić przesadnie nadętą filmową biografię lub po prostu operę mydlaną. Tymczasem mamy do czynienia z zapisem autentycznie przeżywanej życiowej ścieżki, od dzieciństwa, które mała utalentowana marzycielka spędziła wśród prostych, ale kochających się ludzi, aż po dorosłość, kiedy społeczne odrzucenie prawie doprowadziło ją do śmierci. opis dystrybutora
Ogólne
Czy wiesz, że?
Pozostałe
Średni i nudny – Coś dla miłośników twórczości Bergmana. Dotrwałem do 1,5 godziny resztę przeleciałem na przewijaniu. Ktoś powie, to oglądaj sobie Rambo albo Szybcy i Wściekli. Owszem lubię kino akcji lubię s-f ale i dramaty oraz obyczaje również. Niezależnie od gatunku, każdy film powinien mieć to coś – klimat, swojego rodzaju aurę wyróżniającą go od innych. Ten niestety tego nie ma. Jest za to rozwleczona do granic wytrzymałości widza trywialna i nużąca historia małej rudej dziewczynki (takiego można rzec – rudego pulpecika) i jej życia codziennego w wielodzietnej rodzinie na prowincji w pierwszej połowie dwudziestego wieku.
Film wyłącznie dla bardzo, bardzo wyrobionego widza.