Bardzo kiepski film, o całkiem znośnym pomyśle. 2
Night Wars to coś w stylu połączenia Zaginionego w akcji z Koszmarem z ulicy Wiązów, gdzie fantastyka i lekka nutka horroru przeplatają się ze sporą ilością kiczowatej akcji. Schemat filmu nie jest wcale taki zły jak mogło by się wydawać, jednak jego wykonanie to już zupełnie inna bajka, jak to zresztą zwykle bywa u Davida A. Priora.
Film przedstawia historię dwóch weteranów wojny w Wietnamie, którym udało się wydostać z obozu jenieckiego, ale kosztem zabitego przyjaciela. Niestety po latach koszmar jaki przeżyli zaczyna do nich wracać w realistycznych snach. Nie mając innego wyjścia wracają do Wietnamu, by ocalić przyjaciela i raz na zawsze rozliczyć się, ze zdrajcą, których ich torturował.
Filmowi niestety możemy zarzucić właściwie wszystko począwszy od kiepskich dialogów, a skończywszy na dramatycznej grze aktorów. To całkiem dobry pomysł poległy w niewielkim budżecie i kiepskim wykonaniu. Całość ogranicza się w zasadzie do piątki głównych bohaterów i kilkunastu statystów błąkających się co kilka kadrów po planie. O ile zawodowi aktorzy radzą sobie jako tako, to cała reszta jest do bólu drewniana i to niemiłosiernie razi w oczy. Najgorsze jest jednak to, że tysiące pocisków nie dosięgają celu ale Trent i Jim zabijają wrogów nie ważne gdzie by stali.
Horror więc może jakieś gore, no cóż nie tym razem, film ogranicza się bowiem do keczupu i niewielkich ran. Równie kiepsko prezentują się lokacje i rekwizyty, zwłaszcza plastikowe m-16 Wietkongu, a ścieżka dźwiękowa chyba gdzieś mi umknęła.
Film jest więc kolejnym reliktem ery VHS, gdzie współczesny widz nie znajdzie chyba niczego, co mogło by przykuć jego uwagę.