Film, który w powszechnej świadomości zapoczątkował nową falę w kinie tureckim. Nakręcony w stylu „guerilla” – niemal bez budżetu, z minimalną ekipą oraz naturalnymi sceneriami i aktorami. Poświęcony wykluczonym ze społeczeństwa: bezdomnym, pijakom, onanistom, heroinistkom. Wchodzący pod powierzchnię rzeczy.
Piękne nabrzeża Stambułu pokazują tu inną twarz – miejsca przeklętego i niegościnnego, od którego otwartych przestrzeni nie ma ucieczki. Jednocześnie
Salto w trumnie to film w wielu momentach zaskakujący humorem i eksperymentem. Pełno tu zbyt bliskich kadrów, nagłych cięć, oryginalnego dźwięku oraz klimatycznej muzyki
Baba Zuli. Główny bohater (Mahsun) nie ma domu i marznie zimą na ulicach. Ratuje go jednak pasja, która polega na włamywaniu się w nocy do samochodów. Mimo surowych kar, nie potrafi oprzeć się pokusie kradzieży ambulansu czy autobusu, ale i rozmaitym szaleństwom na ulicy. Mahsun wydaje się ograniczony umysłowo, być może nie rozumie świata, albo też żyje w swoim własnym? W jednej z najpiękniejszych sekwencji filmu wykrada z twierdzy Rumeli pawia – symbol bogactwa, płodności, ochrony przed złem – i razem podróżują przez miasto w surrealistycznej ucieczce donikąd.