Oceniam: 'kończ waść fraszkę i wypie***laj'
Po tylu latach, przy kolejnym oglądaniu wciąż potrafi wycisnąć łzy wzruszenia. Tornatore i Morricone w najwyzszej formie. Oscar i pozostałe nagrody zasłużone.
Baśniowa przypowieść o tym, jak siła wyobraźni połączona z niewinną naiwnością może być ratunkiem w beznadziei. Część nieoficjalnej tzw. 'imagination trilogy'.
Żeby kogoś ocena nie zdziwiła (potem pretensje, że 'szrot kręcony tosterem'): moje filmowe DNA to era VHS. Została nostalgia i oceny filmów z dekady przed FW.
Podobny dysonans między oczekiwaniami a filmową rzeczywistością jak w 'Jack Strong'. Mimo kilku głupotek nie jest źle, działa urok Pullmana i klimacik tła. 6.5
8.5 Pewna i precyzyjna reżyseria. Dobre aktorstwo i technikalia (nawet dźwięk). Debiut. Ostatnio to polskie, niekomediowe kino odstaje od wszechobecnej papki.
Niebezpiecznie blisko dychy. O ile od poprzednich filmów reżysera się odbiłem (z wyjątkiem 'Kła'), to tu mnie zassało. Filmowe danie z eleganckiej restauracji.
Retrospektywny, piętrowy chaos może i jest dobrym odbiciem umysłu muzyka na dopingu. Jako oś fabuły gorzej się sprawdza. Mo Better Blues z 1990 wciąż niepobity.
Futurystyczny stafaż niepotrzebny. Jako bogartowskie noir w powojennym Berlinie wyszłoby lepiej. A Duncanowi może powinni dać na próbę odcinek 'Altered Carbon'?
Realistycznie cyniczny (poza finałem) scenariusz, sprawna reżyseria i technikalia, dojrzałe aktorstwo sumują się na solidne 8.5. Skojarzenia z 'Syrianą' z 2005.
Proszę czekać…