Może niezbyt odkrywczy, ale dobrze zrealizowany i klimatyczny – momentami można się wystraszyć. Podobieństwa do "Ataku na posterunek 13" też na plus oczywiście.
Takie słodkie, pastelowe i krzepiące; żony ze Stepford kontra ich czarne służące w świecie bez mężczyzn.
No właśnie… Film miał to, czego zabrakło polskiemu "Ziarnu prawdy" – lepszą znajomość środków filmowych i wyczucie klimatu.
Historia jakich wiele o zrywaniu z kryminalną przeszłością. Na plus młodziutcy i śliczni – Rhys, Rupert i Asia.
Dwie gwiazdki ekstra za robota. Chociaż nawet w tym względzie przesadzili z jego niewinnością i jełopowatością. Na resztę spuśćmy zasłonę milczenia.
Żadna rewelacja i niespodzianka – zwłaszcza jeśli widziało się "Lęk pierwotny"; za to taki pakiet atrakcji, że do kompletu brakuje tylko kosmitów.
Stylowy, pięknie sfotografowany, acz nieco niemrawy i nielogiczny czarny kryminał podszyty kinem społecznym.
Czyli antywestern na Wołoszczyźnie o tym, jakie stosunki łączyły ongiś Rumunów i Cyganów, których dziś – o zgrozo! – wrzuca się do jednego worka.
Wielkie rozczarowanie. Mieć na podorędziu Kota, Staniaka, siermiężny PRL, niezłych aktorów i zrobić taki niemrawy, płytki psychologicznie film?
Kwintesencja kina: świetne operowanie filmowym językiem – tu "ogląda się" każdą scenę; + cudownie kiczowata symbolika i urocza, choć pretekstowa intryga.
Proszę czekać…