Irańskich problemów ciąg dalszy; Farhadi wciąż intryguje, ale już bez tej siły rażenia. Trochę wymęczyłem.
Zahler nieślubnym dzieckiem Parka i Rodrigueza. Intensywny i mięsisty. Fajnie, że Vaughn chyba już na stałe odciął się od błaznowania.
Zamiast 1,5-godzinnego roastingu T.Wiseau – hołd dla przyjaźni i (wywrotnego) spełniania marzeń. Chociaż dałoby się wycisnąć z tej historii jeszcze więcej.
Szkoda, że 4 sezon to głównie recykling najlepszych pomysłów z poprzednich. Jako całość: ma odcinki genialne, ma trochę słabsze, ale każdy zostaje w głowie.
W pewnym sensie podziwiam Wingarda. Z kultowego serialu zrobić zupełnie świadomie i bezceremonialnie b-klasowy chłam xD ma facet jaja
Przede wszystkim świetna rola Boczarskiej. Sam film miejscami aż zbyt sloganowy i zachowawczy, ale ogląda się całkiem nieźle.
Nudny, naciągany, jałowy. Kilka fajnych inscenizacyjnych pomysłow, ale ogólnie niezbyt się polubiłem z Parkiem a’la Holywood.
Ta seria to taki filmowy odpowiednik Call of Duty. Co nowa część to coraz wyższy odlot w kosmos – guilty pleasure w najlepszym stylu.
Zlepek hipsterskich mikroscenek okraszonych mądrościami rodem z tumblra. Z trudem dotrwałem do końca (liczyłem, że główny bohater dostanie wpierdol)
"Prometeusz 2" przez większą część, potem nagle zamienia się w "Obcy – Tribute". Ostatecznie takie nie wiadomo co.
Proszę czekać…