Między młotem a kowadłem – Bdb film Danny’ego Boyle’a. Ciekawie zrealizowany, jakby trochę dokumentalizowany.
James Franco sprawdził się w roli Aarona – szalony pasjonat. Piękne widoki. Na samym początku dynamiczna akcja, żeby potem przekształciła się w powolniejszą. Godna podziwu historia. Warto!
Nie wiem dlaczego, ale od momentu jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie z planu, to czułam, że ten film będzie niewypałem.
Dla Deana warto obejrzeć – Pomimo, że film trwa dobre 3 godziny, nie był nudny. Największym minusem jest na pewno to, że momentami przypominał telenowelę. Powoli zaczynał być wkurzający fakt, że jedno po drugim się zakochiwało w tak szybkim tempie. Można powiedzieć, że cały obraz jest o rodzinie Benedictów, bardzo licznej zresztą.
Jak w temacie, dla Jamesa Deana i jego niesamowitej kreacji warto poświęcić te 3 godziny.
Wytrwałam do samego końca z wielką przyjemnością i nie zawiodłam się ani odrobinkę. Ten serial jest idealny. A ostatnio sobie myślałam, że po "Przyjaciołach" nie polubię już żadnego serialu, a okazuje się, że "Six Feet Under" jeszcze bardziej do mnie przemawia.
Z zachwytem muszę przyznać, że jest to najbardziej głęboki, nietuzinkowy i zastanawiający serial, jaki w życiu oglądałam. Do tego te charakterystyczne ujęcia – zbliżenia na twarze bohaterów – zawsze będą mi się kojarzyły z "Six Feet Under". Na pewno nie obejdzie się bez kupienia go na DVD.
Zachęcam do oglądania i dzielenia się uwagami.
PS. Ostatni odcinek doskonały. I ten cytat Nate’a – "You can’t take a picture of this. It’s already gone." Jakże prawdziwy.
Jakoś nie czuję tej słabości. Odcinek 10 szóstego sezonu oglądałam już chyba z dziesięć razy, ponieważ tak mi się spodobał. "Mornin’ Blitz". ;) Bardzo fajne nawiązanie do "Lost". Teraz czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek.
Zgadzam się. Pomimo że to już 6 sezon, to serial nie traci na wartości.
Obejrzałam i średnia. Zdecydowanie lepiej oglądało mi się "Kac Vegas". Chociaż i tego drugiego nie uważam za mistrzostwo w komediach.
W "Kolacji dla palantów" kilka momentów mnie rozbawiło, np. złe zrozumienie tekstu Lennona. Genialne.
> ponad to uważam, że osoby mocno krytykujące ten film po prostu > mają w charakterze krytykować produkcje rozdmuchane, które większości się podobają.
> Nie mówię, że tak jest w Twoim przypadku, ale sporo osób krytykuje go z przekory…choć gusta są różne
Krytykowanie z przekory jest totalnie bez sensu.
Też czuję, że jeżeli obejrzałabym "Avatara" w 3D, to nie zmieniłabym swojej opinii i nie postawiłabym mu 9 albo 10. Raz byłam na 3D, ale nie przypominam sobie, żeby mnie to powaliło na kolana. Jest to zbędny bajer, aby przyciągnąć więcej widzów.
I to też prawda, że o filmach 3D mówi się, że są tworzone tylko z myślą o rozrywce, bez żadnego głębszego przesłania i zniewalającej fabuły.
> Redox o 2010-12-29 22:32 napisał:
> Chyba od 3D może być tylko gorsze to co ostatnio zapowiedział George Lucas. Chce
> technologicznie "wskrzesić" zmarłe gwiazdy kina takie jak James Dean czy Marilyn
> Monroe i umieścić je na ekranie obok dzisiejszych gwiazdek. Zgroza :)
>
O nie! Mam nadzieję, że do tego nigdy nie dojdzie.
To brzmi jakby chcieli zrobić tym gwiazdom lifting. Czysty biznes.
Jestem zdecydowanie na nie!
Proszę czekać…