TIFF 2016: Siedmiu wspaniałych 2

Dziki Zachód Antoine Fuqua przestał być hermetyczny i stereotypowy. Kowboj nie jest już białym mężczyzną z bronią. Zapanowała różnorodność rasowa i płciowa, a na ekranie Indianin walczy u boku Azjaty w imieniu społeczności poszukującej zemsty. Cały urok oryginalnego filmu Siedmiu wspaniałych Johna Sturgesa niknie w gwiazdorskich popisach, a przedstawiona opowieść ma problem z utrzymaniem tempa. Nikt nie ma tutaj watpliwości, nie nawiązuje specjalnej więzi, a całość opiera się na ostatecznej sekwencji pełnej strzałów i szybkich śmierci.

Tym razem Siedmiu wspaniałych zbiera się na prośbę kobiety, która pragnie pomścić smierć swojego męża i wyzwolić rodzinne miasteczko spod kurateli bezwzględnych oprychów. Dość szybko udaje jej się pozyskać pomoc łowcy głów Sama (Denzel Washington), który wyrusza na poszukiwanie pozostałych kompanów. To, co u Sturgesa budowało klimat i więź miedzy bohaterami, zostało okrojone do minimum. Widzimy mężczyzn dobrych w swoim fachu, ale trudno znaleźć motywację, która kieruje ich działaniami. Kiedy w oryginale honor i udowodnienie swojej siły przejmowało kontrolę nad bohaterami, u Fuqua walka zamienia się w pusty pokaz umiejetność.

Każdy z bohaterów otrzymuje pakiet specjalności. Azjata sprawnie posługuje się białą bronią, Indianin łukiem, a Amerykanin rewolwerem. Chris Pratt rzuca wymuszoną ripostą, a Goodnight (Ethan Hawke) jest głosem sumienia – dokonane wcześniej morderstwa nie pozwalają mu pociągnąć za spust. Charakterologiczna mieszanka nie jest w stanie przyciągnąć uwagi, głownie dlatego że każda z postaci gra własne skrzypce. Na ekranie trudno dostrzec pracę zespołową i chemię, która pozwoliłaby uwierzyć w efektywność wspólnego planowania. Relacje między najemnikami Emmy (Haley Bennett) stają się powierzchowne, a obrona miasta efektowną wariacją na temat rewolwerów, dynamitu i walki wręcz.

Siedmiu wspaniałych tonie w długich sekwencjach, które wyglądają efektownie, ale nie tworzą spójnej całości. Waleczni mężczyźni giną na potegę, ale ich śmierć niknie pod naporem szybkich ujęć rodem z kina akcji. Niby dostajemy współczesny western, ale odgrzewany kotlet nie smakuje wybornie. Fuqua z takim scenariuszem nie miał nawet szans stanąć w jednym rzędzie z heroicznymi bohaterami oryginału. Wyszła pusta akcja i szpanowanie wybuchami. Zabrakło postaci z krwi i kości.

Moja ocena:4/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 4

dajla

Trailer widziałam ostatnio w kinie i mój chłopak zapowiedział, że i tak idziemy. Szczerze powiedziawszy sama mam ochotę zobaczyć jak radzą sobie Hawke czy Washington.

quaziquack

Ja tam poczekam, aż na własne oczy obejrzę film. Najważniejsze jest nie podchodzić do tego filmu, że poprzednia część jest lepsza, bo… będzie. :P Jeśli natomiast będziemy oceniać sam film, pewnie się okaże, że będzie całkiem spoko.

martix

A tam, pewnie ile ludzi tyle opinii :) Sam się przekonam już niedługo

Redox martix

@martix Niestety, ale większość recenzji zapowiada wtórny i toporny film.

Proszę czekać…