Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

RECENZJA: Przedszkolanka 0

Psychodrama o granicy pomiędzy zachwytem, a obsesją w niepokojąco cichej tonacji. Przedszkolanka to utwór szalenie hipnotyzujący i niejednoznaczny. Nie podąża przeoraną trasą intensywnego dramatu i prowokuje doskonale w widzu ambiwalentne uczucia. Ta sprzeczność wywołuje iskry, w które się wpatrujemy z zachwytem będąc dodatkowo rozgrzewani wieloma pogłębionymi refleksjami. Kino z nerwem napiętym, jak struna.

Lisa to zaangażowana w swoją pracę przedszkolanka. Nie jest jedną z tych znudzonych pań, które próbują wytrzymać kolejne godziny pracy w hałasie i skupiają się na tym byle nie oszaleć, właściwie nie wiedząc, czy w ogóle lubią dzieci. Lisa pobudza swoich uczniów do kreatywnego myślenia, dużo z nimi rozmawia, słucha, inspiruje się z nimi, daje im dużo swobody, ale nie rozpieszcza ich, czy wprowadza jakieś kontrowersyjne pomysły. Nie uważa dzieci, jak sama to powtarza za głupsze, które niczym jej nie zaskoczą. Są po prostu fizycznie mniejsze. Lisa jest przekonana, że ma do czynienia z umysłami nieskażonymi i podąża za myślą, że dorośli całe swoje pozostałe życie próbują odtworzyć kreatywność oraz pełne fascynacji spojrzenie na świat, które zostało rozszarpane przez rzeczywistość wraz z dorastaniem i społecznym naciskiem. Wśród jej uczniów dostrzega jednego, który wykazuje szczególną zdolność tworzenia spontanicznie wierszy. Jimmy nie ma na to żadnej metody, nie chodzi na żadne zajęcia, nikt nie wywiera na nim presji i zapycha grafik kreatywnymi zajęciami. To impuls dziecięcej, nieskrępowanej myśli. Lisa widzi w nim wyobrażenie siebie sprzed lat. Kobieta dostrzega w dziecku możliwość zapełnienia ziejącej pustki w męczącym ją, tendencyjnym i pełnym rutyny świecie, w którym funkcjonuje. Z jednej strony widzimy osobę, która pragnie zaopiekować się i zadbać o geniusz młodego talentu, a z drugiej strony wpadającą w obsesję niespełnioną artystkę, która sprowadzi uśmiecha na swoją twarz cudzym kosztem.

Przedszkolanka to utwór pełen wielokropków, w którym mamy postać nieświadomą swojego talentu i osobę, gdzieś głęboko świadomą jego braku. Lisa ma teoretycznie czyste intencje. Chce dać zdolnemu chłopcu szansę, pokazać kierunek, w którego stronę nie poprowadzi go pragmatyczny ojciec przedsiębiorca. Jednak jej działania w pewnym momencie poddają pod wątpliwość, czy jest jeszcze zainteresowana tym, co chce chłopiec, czy kobieta wyłącznie rekompensuje sobie nim swoje własne deficyty i pasożytuje na nim. Lisa ma zamiar podarować mu wszystko, ale tak naprawdę odbiera mu najważniejsze – niezależność w eksploracji świata. Z drugiej strony jednak naukowo potwierdzono, że dzieci realizują swoją twórczość w relacji. Dzieci nie chcą czuć, że ktoś stawia na efekt, im chodzi o proces twórczy. Chodzi o to, żeby były twórcami, a nie wykonawcami naszych pomysłów. Tu jest cienka granica pokazująca złożoność kreatywności dziecięcej i udziału osoby dorosłej przy niej. Jakim wyzwaniem jest rozłożyć proporcje.

Lisa wierzy w wyjątkowość chłopca i inteligencję, a z drugiej strony wykorzystuje dziecięcą wiarę i naiwność oraz zagłuszona swoim subtelnie pokazanym szaleństwem, już nie słyszy jego potrzeb. Uzależnia się od dziecka. Swojego małego mistrza, który prócz wydawania z siebie pięknych fraz nieświadomie nadaje sens życiu Lisy.

Film to doskonale poprowadzony przez Sare Colangelo, gęsty psychologicznie i niejednoznaczny utwór o fiksacji, tęsknocie za czasami geniuszy i gorzkim skonfrontowaniu wyobrażenia o samej sobie z realistycznym obrazem. Z chirurgiczną precyzją narracyjną i umyślnym rozedrganiem nastrojów napisany dramat wewnętrzny kobiety rozczarowanej współczesnością. Maggie Gyllenhaal doskonale tworzy portret troskliwej (przecież odczuwamy, że dziecku fizycznie nie grozi krzywda z jej strony) kobiety z artystyczną duszą złamaną przez nijakość rzeczywistości. Potrzeba czasów, których już nie ma potrafi doprowadzić do obłędu. Odczuwamy podczas filmu nieustannie zmieniające się nasycenie toksynami.

Przedszkolanka sięga naprawdę szkoły wyższej budowania kolejki górskiej nastrojów w duecie z pytaniami o granicę między poprowadzeniem, a dominowaniem, inspirowaniem się, a zawłaszczaniem. Smutny utwór do jakiego ekstremum doprowadza rozczarowanie samym sobą. Ukryte pragnienia.

Ocena: 8/10

Zostań naszym królem wirtualnego pióra.
Dołacz do redakcji FDB

Komentarze 0

Skomentuj jako pierwszy.

Proszę czekać…