Wybraniec

0,0
Biograficzne spojrzenie na losy Donalda Trumpa i jego pierwsze kroki w dojściu do najwyższych szczebli władzy.

Film ma wszelkie predyspozycje celnego pamfletu politycznego z tendencjami do twórczej, niekiedy nieuprawnionej brawury 9

„Jak mogę być rasistą, skoro mam czarnego szofera?” - drwi podczas rodzinnego obiadu nestor rodu Trumpów. Synowie potulnie słuchają niepoprawnej politycznie prowokacji ojca. Tata prowadzi interesy na wielką skalę, ale uważa się za sekowanego przez amerykański system i jego rygorystyczne prawo. Donald, syn, póki co nie komentuje obrazoburczych „wycieczek” ojca. Jest rok 1972. Richard Nixon właśnie w niesławie ustępuje z prezydenckiego urzędu. USA przechodzi pokoleniową metamorfozę. Na zachodzie Europy niedawni kontestatorzy zaczynają „marsz przez instytucje”. Kłopoty ojca niepokoją Donalda, który związuje się z ekscentrycznym, ale do bólu skutecznym prawnikiem Roy’em Cohn’em. Mecenas używa najbrutalniejszych środków do egzekwowania wyrachowanych celów. Donald wkrótce przejmuje cechy swojego mentora. Trump junior okazuje się wizjonerem oraz Midasem branży budowlanej, który zamienia rodzinny interes w złoto, nawet kosztem przekupionych i oszukanych.

„Kto osądzony, ten zaproszony!” - otwiera bankiet ku swojej czci Roy Cohn. Trump oczywiście jest mile widziany w snobistycznych progach. Roi się tam od szemranych gości, którzy zrobią z miliona dolarów ich wielokrotność, lawirując między paragrafami kodeksów, układami, znajomościami. Na zapleczu salonów dzieją się pikantne sceny, wszystko tu może się wydarzyć. Cohn deklaruje publicznie i prywatnie, że kocha Amerykę. Doradzał senatorowi McCarth’emu, skutecznie oskarżał małżeństwo Rosenbergów. Trump jest pupilem i odpowiednikiem Cohna na rynku budowlanym. „Atakuj, nigdy nie przyznawaj się do porażki, a w ostateczności ogłoś ją zwycięstwem.” - te maksymy bezwzględnego prawnika początkujący biznesmen szybko uzna za swoje. Donald pnie się po szczeblach kariery. Już nie musi użerać się z niesubordynowanymi najemcami, którzy zalegają z płaceniem czynszu. Sprawy ojca także dało się dzięki cwaniactwu Cohna wyprostować. „Nie mam takich planów.” - odpowiada Donald Trump w luźnej rozmowie ze swoim doradcą. Ktoś podsuwa rzutkiemu deweloperowi pomysł kandydowania na urząd prezydenta USA. Trzy dekady później Trump obejmuje prestiżowe stanowisko.

Wybraniec” wchodzi na ekrany w dość niefortunnym momencie. Kampania prezydencka wkroczyła w Stanach Zjednoczonych na ostatnie okrążenie. Dlatego film Ali’ego Abbasi’ego nie będzie wolny od oskarżeń o chęć wywarcia presji na jedną ze stron elektoratu. Pozostałe argumenty za lub przeciw „Wybrańcowi”Wybraniec zejdą siłą rzeczy na plan dalszy. Podjęcie obrony dzieła Abbasi’egoAli Abbasi wymaga zatem wyabstrahowania od kontekstu kampanijnego. Gdyby takiej wolty dało się dokonać, film ma wszelkie predyspozycje celnego pamfletu politycznego z tendencjami do twórczej, niekiedy nieuprawnionej brawury. Znamienne, iż AbassiAli Abbasi ograniczył scenariusz Gabriela ShermanaGabriel Sherman wyłącznie do tego etapu w życiu Trumpa, gdy dzielił on równoległą drogę z cynicznym Roy’em Cohnem. Nie ma tu słowa na temat późniejszych ekscesów: nakłaniania prostytutek do składania fałszywych zeznań, molestowania kobiet, kreatywnej księgowości. AbbasiAli Abbasi eksponuje zaś nonszalancko tajemnice przyszłego prezydenta, których reżyser w naturalny sposób znać nie mógł. „Wybraniec”Wybraniec mimo to będzie dziełem znamiennym nawet po zakończeniu kampanii prezydenckiej i jako takie może stanowić ważny symbol kina, które mówi o degradacji sumień na szlaku kariery wykonanej „po trupach”

„Czy to na pewno legalne?” - upewnia się młody jeszcze Trump. Cohn pokazuje swoje atelier, gdzie dokonuje podsłuchów wpływowych osób, które potem można szantażować. „Wybraniec”Wybraniec mimo oczywistych sympatii swojego twórcy nie jest młotem na politycznego wroga. AbbasiAli Abbasi w miarę uczciwie potrafi ukazać Trumpa jako osobę wahająca się, nie pozbawiona skrupułów, czasem wykazującą ludzkie odruchy. Reżyser dobrze jednak zarejestrował metamorfozę swojego bohatera. Z niepewnego swoich racji spadkobiercy fortuny do wszystkowiedzącego bufona, który potrafi wdać się w polemikę nawet z lekarzem, pouczając go w kwestiach, na jakich biznesmen się znać nie ma prawa. Rewelacyjny duet aktorski – Sebastian StanSebastian Stan jako Trump oraz Jeremy Strong jako Cohn - sprawi, iż „Wybrańca”Wybraniec da się oglądać bez zerkania na zegarek. Jeśli były prezydent ponownie zostanie lokatorem Białego Domu, film Abbasi’egoAli Abbasi będzie zwolniony z obciążenia o wpływ na aktualne wybory. Gdy okaże się inaczej - „Wybraniec”Wybraniec z automatu zostanie przez zagorzałych zwolenników posiadacza licznych pól golfowych wpisany na listę „przemysłu pogardy”. Tak czy inaczej: „Obywatel Kane” został chyba wreszcie zwolniony z roli pomnikowych, obrazoburczych dzieł inspirowanych makiawelicznymi, kontrowersyjnymi życiorysami.

0 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 0
Skomentuj jako pierwszy.
Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…