Historia zaczyna się w roku pańskim 208, w ostatnich dniach panowania dynastii Han, przebiegły premier Cao Cao przekonuje Cesarza, że jedynym sposobem na zjednoczenie Chin jest wypowiedzenie wojny królestwu Xu z zachodu i królestwu Wu z południa. To rozpoczęła militarną kampanie na niespotykaną skalę, prowadzoną przez samego premiera. Bez nadziei na przetrwanie dwa królestwo zawiązały sojusz. Wiele bitew ma lądzie i wodzie doprowadzają do kulminacji, do słynnej Bitwy o Czerwony Klif. Podczas tej bitwy, w które brało udział miliony żołnierzy, spłonęło 2000 okrętów i historia Chin zmieniła się na zawsze.

Red Cliff - Niesamowicie udany powrót Johna Woo ze zniewalającą superprodukcją historyczną! 10

Superprodukcja Johna Woo na podstawie książki napisanej w XIV wieku przez Luo Guanzhonga pod tytułem „Romance of the Three Kingdoms” była najbardziej oczekiwanym filmem od wielu lat. Jest to największa produkcja w historii Azji z budżetem 70 milionów dolarów. Niestety problemy z obsadą, przekraczaniem budżetu, zmiany w stosunku do pierwowzoru literackiego, czy chociażby śmierć kaskadera, stawiały sukces produkcji pod wielkim znakiem zapytania. Każdy idąc na seans zadawał sobie pytanie, jaki będzie powrót Johna Woo do Chin po tych wszystkich latach?

Trzy Królestwa (2008) - Chiling Lin, Tony Chiu-Wai Leung

Po ostatnich słabszych produkcjach kostiumowych rodem z Azji, jak „Przysięga”, „Three Kingdoms: Resurrection of the Dragon”, czy „An Empress and the Warriors”, widzowie zaczęli sądzić, że gatunek upada. Był w międzyczasie jeden niesamowity hit z Jetem Li (nagroda dla najlepszego aktora w Azji za tę rolę) i Andy Lauem pod tytułem „Warlords”, lecz to tylko jedna perełka wśród kilku bladych pozycji. „Red Cliff” został podzielony na dwie części i pierwsza miała premierę 10 lipca w paru krajach Azji łącznie z Hong Kongiem, gdzie była wersja z angielskimi napisami. John Woo pokazał klasę i powrócił w chwale!

„Red Cliff” jest filmem kostiumowo-historycznym, lecz niektóre fakty, jak pobudki bohaterów zostały zmienione. Drobiazgi, nie wpływające na pełny odbiór. Od pierwszych sekund atakuje nas klimat, podbudowywany przez zniewalającą muzykę japońskiego kompozytora i pianisty, Taro Iwashiro. Początkowy temat z wykorzystaniem instrumentów dętych brzmi, jak napisany przez największych z wielkich, a pierwsza osoba, która przychodzi na myśl to Jerry Goldsmith. Przez cały film muzyka bawi się z widzem szafując jego nastrojami wedle uznania kompozytora. Mamy zdecydowanie do czynienia z jedną z najlepszych filmowych kompozycji roku. Szkoda, że w Hollywood nie dbają o to, zatrudniając słabych twórców do wielkich filmów, jak chociażby przy „Iron Manie”, gdzie Ramin Djawadi nie potrafił zrobić niczego, co by zapadało w pamięć.

Trzy Królestwa (2008) - Wei Zhao (I), Takeshi Kaneshiro

Świetnie pokazano olśniewające krajobrazy Chin, pojedynki, wreszcie bitwy. Zdjęcia autora nominowanego do Oscara za „Shanghai Triad” z 1995 roku w reżyserii Zhangha Yimou zapierają dech w piersiach, pieszcząc widza od pierwszych sekund, dając wrażenie, jakby tam się znajdował i oddychał powietrzem z 200 roku n.e. płynąc nad rzeką Yangtze. Jedne z najbardziej niezwykłych zdjęć, jakie widziałem w tym roku. Czuję, że walka o Oscary w tej kategorii będzie zacięta.

Wrażenie realności przedstawionej epoki robią także kostiumy i scenografia. Oczywiście Woo wziął jednego z najlepszych jakich ma Azja, a jest nim Tim Yip, laureat Oscara za scenografię i nominowany do Oscara za kostiumy do filmu „Przyczajony Tygrys i Ukryty Smok”. Wizualne mistrzostwo kusi oczy i pomaga zdjęciom przenieść nas w ów okres. Plusem na pewno jest fakt, że nie przesadzono z przepychem, jak to miało miejsce w ostatnim dziele Zhanga Yimou „Cesarzowa”. To wszystko widzimy także we wspaniałych scenach batalistycznych, w których podziwiamy pracę Corey Yuena, znanego choreografa, który pokazuje, że ma większy talent niż to widzimy w hollywoodzkich produkcjach. Walki na polu bitwy zwykłych wojów są takie, jak być powinny, nikt z nich wielkich umiejętności nie ma i po prostu walczą z całych sił, by ocalić życie i wspomóc królestwo zabijając tylu wrogów, ilu się da. Talent Yuena widać w umiejętnościach generałów, którzy, jak to w pierwowzorze literackim i wedle historii, byli fenomenalnymi wojownikami z reguły niepokonanymi w boju. To, razem ze zdjęciami i montażem, daje nam znakomitą, cieszącą oko, akcję. Nie uniknięto odrobiny przesady z jedną postacią, lecz nie wpływa to ogólnie na całokształt tych scen. Pod względem batalistycznym zdecydowanie jest to jeden z najlepszych filmów od lat, rozmach i świetne ukazanie starej, prostej taktyki strategów chińskich usatysfakcjonuje najbardziej wybrednego wielbiciela takich doznań w kinie.

Trzy Królestwa (2008) - Takeshi Kaneshiro, Yong Hou (III)

Jak to w superprodukcjach bywa, wielkie pytanie tyczy się aktorstwa. Tutaj Woo pokazał klasę. Ważne postaci uniknęły papierkowości, każda jest unikalna, wyjątkowa i zapadająca w pamięć. Film to poniekąd pojedynek wielkich aktorów Azji. Takeshi Kaneshiro jako największy strateg swoich czasów, Zhuge Liang, gra swoją rolę z przekonaniem, naturalnością i lekkością, ukazując nam, że ta sławetna postać była nie tylko jednym z najmądrzejszych, ale i najskromniejszych wówczas ludzi. Obok niego mamy Tony'ego Leunga Chiu Waia, grającego postać Zhou Yu. Razem z Zhuge tworzą militarną głowę sił sprzeciwiających się nikczemnemu Cao Cao. Nie widziałem tego aktora jeszcze w złej kreacji i tu ponownie udowadnia, że jest jednym z najlepszych. Na przeciw ich stoi Zhang Fengyi, aktor doceniany za świetną grę, od paru lat występujący tylko na deskach teatru. Rolę samozwańczego premiera Cao Cao, chcącego stać się władcą wszystkich królestw, zagrał świetnie, pokazując jednocześnie wielowymiarowy kształt postaci. Genialny strateg, bezwzględny, dwulicowy, a zarazem psychopata z obsesją, pragnący osiągnąć jeden dodatkowy cel. Na uwagę zasługuje Zhao Wei, ta młoda aktorka bardzo sympatycznie zagrała księżniczkę-chłopczycę, tworząc najlepszą rolę kobiecą w tym filmie. Według mnie najsłabiej wypadła Chilling Lin. Pan Bóg nie poskąpił jej urody, lecz niestety zapomniał obdarować ją talentem aktorskim. Piękna buzia to wszystko, co prezentuje na ekranie.

Podsumowując, film pokazuje, że potęga kina azjatyckiego, jak i samego chińskiego jest wielka. Amerykanie nigdy nie nauczą się robić tak doskonale kina historycznego, jak to robią twórcy z Chin. Film zachwyca od początku do końca, dając imponującą rozrywkę, do której będzie można wracać latami. Patrząc na te piękne krajobrazy, aż chciałoby się pojechać i zobaczyć je na własne oczy. My, w Europie będziemy mogli obejrzeć to dzieło w jednym długim filmie, którego data premiery zostanie ustalona po nowym roku. Liczmy, że dystrybutor Monolith, który nabył do niego prawa, nie pozwoli nam długo czekać na kinowy seans. W Azji podzielono go na dwie części, a pierwsza, którą tu recenzuję, ma być wstępem do wielkiego epickiego dzieła. Skoro wstęp tak imponuje, to jaki będzie finał?

5 z 9 osób uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 7
i_darek1x 7

Interesujący ! – Efektowny !widowiskowy z rozmachem !Jakaś odmiana !
Film jest po prostu dobry !

MJ_MARTINO i_darek1x 10

Mogę się zgodzić z Twoją opinią
Ze swojej strony polecam.

slodkam 5

można obejrzeć ale nie trzeba – w zasadzie jest to 2,5h ekranizacja bitwy – muzyka i krajobrazy faktycznie są rewelacyjne, brak jest rozbudowanej fabuły, nieoczekiwanych zwrotów akcji itd., wg mnie można obejrzeć jeżeli akurat nic ciekawszego nie ma do oglądania

lechu_1982 8

Całkiem całkiem………………….Polecam fanom takowych produkcij. – Mimo tego że film trwa 4,5 h (2 części po 2,15) nie nudzi i da się go obejrzeć jednym seansem. Mimo tego że trup ściele się gęsto a jeden z głównych bohaterów po finałowej bitwie stwierdza "tu i tak nie ma zwycięzcy’’ nie odczuwa się straty czasu oglądając ten film. I nawet fakt że w części drugiej rzeczywiście efekty specjalne są takie podupadłe i przypominają trochę nasze rodzime produkcje typu Quo Vadis lub Wiedżmim film jest wart obejrzenia. I nie ma co traktować za poważnie chińskich superprodukcji. Te całe latania i rozgromienia połowy armii przez jedną osobę to typowe smaczki w takowych produkcjach. Albo się to lubi albo nie. Mi osobiście film przypadł do gustu. Fanom takich produkcji polecam. A tak na marginesie to chińskie superprodukcje zawsze są tak spektakularne bo u nich nigdy nie zabraknie statystów. A wiadomo jak się ich wszystkich opłaci to może wtedy nie starczyć na efekty specjalne na miarę Hollywood.

Anonimowy

Zawiedziony dwoma faktami… – Do oglądnięcia filmu zachęciła mnie recenzja Adama Siennicy.

"Świetny muzyczny klimat", "olśniewające krajobrazy", "wrażenie realności robią także kostiumy i scenografia"

Z tymi spostrzeżeniami się jak najbardziej zgodzę.

Niestety co do pojedynków, bitew mam odmienne zdanie. Przesada goni przesadę i nie jest to jej odrobina ale aż wręcz zatrzęsienie. Mianowicie tyczy się ona również kilku postaci, które w pojedynkę rozgramiały chordy wroga (śmiechu warte), walki w żadnym wypadku nie są realne aż rażą swoją sztucznością oraz wymyślnością uników, ciosów, ofiary odlatują na kilka metrów jakby po jakimś mega nadnaturalnym uderzeniu, widać technikę linek… Miał to być typowy realny film historyczny a nie w stylu przyczajonego tygrysa… Pierwsza połowa filmu jak najbardziej mi spasowała, ale w drugiej wszystko się posypało… w dodatku te beznadziejne wątki komediowe jakbym oglądał jakiś tani film w stylu komedii kung- fu. Mógł by to być naprawdę genialny film, niestety przez te wyolbrzymienia podczas walk oraz tandetny humor… Zobaczymy jak zaprezentuje się II część choć spodziewam się, że nic się nie zmieni. Miał to wyreżyserować zupełnie ktoś inny, który poważnie by podszedł do całego przedsięwzięcia zamiast nas karmić bzdurnymi motywami podczas walk.

kuba_wajda Anonimowy 6

również mam mieszane uczucia. kilka elementów estetycznych rzeczywiście powala na kolana, ale odnośnie choreografii walki miałbym wiele do zarzucenia, a najbardziej chyba brak konsekwencji. bardzo, zbyt bardzo miesza się tu sprzeczny ze sobą realizm z groteskową ponadprzeciętną siłą niektórych bohaterów. także sama ilustracja "ruchów wojsk", choć czasami wprost genialnie rozprowadzona, zdaję się być jednak tylko nadmuchaną fabularnie strategią, gdzie tysiące małych żołnierzyków biega w lewo i prawo, kierując się, co najwyżej efektem wizualnym niż logiką przetrwania.
brakuje mi tu od twórców pewnej stanowczości – czy film ma być baśniowo-legendarny czy być prawdopodobną namiastką jakiejś tam prawdy historycznej. niestety ma sie wrażenie, że te dwa style ciągle ze sobą walczą. być może za wcześnie na pełny osąd i możliwe, że blask II części przyćmi i zagłuszy moje obecne obawy. oby.

6/10, póki co.

Anonimowy Anonimowy

Właśnie miałem okazję oglądnąć DRUGĄ cześć http://fdb.pl/film/198725-chi-bi-xia-jue-zhan-tian-xia niestety DRUGA część filmu jest totalną klapą, toć to jedna wielka katastrofa. Nie sądziłem jednak, że aż tak się jeszcze zaniży poziom tego filmu i przeistoczy się w tak śmieszny, daremny produkt… John Woo stworzył raczej coś na miarę parodii historycznego kina azjatyckiego, reżyser musiał być chyba na jakimś odjechanym chajcu, aby stworzyć takie tandetne kino, fabuła jest tak żenująco głupawa z motywami, scenami tak bzdurnymi, że już gorzej naprawdę być nie mogło, śmiałem się jak dzieciak. DRUGIEJ części zniknął świetny muzyczny klimat, krajobrazy, przez większość akcję skupiono bardziej na jakimś tragicznym biadoleniu oraz relacji pomiędzy generałem, półgłówkiem któremu brakowało wszystkich klepek a laską (szpieg) w przebraniu żołnierza… zaś sama główna bitwa wykonanie, której było tak strasznie zpartaczone, że moim zdaniem to Uwe Boll już by nakręcił lepiej… film jest po prostu straszny!! Nie polecam naprawdę to dla mnie były stracone ponad 2 godziny, a z częścią I w sumie ponad 4.

Więcej informacji

Proszę czekać…