Arturo Ripstein, jeden z najwybitniejszych twórców meksykańskiego kina, bierze na warsztat zaliczaną do arcydzieł współczesnej prozy iberoamerykańskiej powieść
Gabriela Garcii Marqueza, przenosząc akcję wydarzeń do Meksyku lat 40. Film jest opowieścią o emerytowanym pułkowniku, weteranie wojny z kościołem katolickim, który od 27 lat czeka na obiecaną rentę, ale jak dotąd nie otrzymał jeszcze żadnego czeku. W każdy piątek chodzi na pocztę z nadzieją, że wreszcie coś nadejdzie, lecz na próżno.
Nie ma kto pisać do pułkownika jest wstrząsającym, choć pełnym charakterystycznej dla kolumbijskiego twórcy ironii, studium ludzkiej samotności i godności.