Historia krótkiego życia Ryszarda Riedla, lidera zespołu Dżem, ostatniego hipisa naszych czasów. Zestawienie siermiężnego czasu PRL-owskiej rzeczywistości z rock&rollowym życiem bluesowego geniusza mogłoby być obrazem straconego pokolenia. Jednak w filmie poza ojcem - milicjantem, nie ma zbyt wielu odniesień do tego okresu. Koncentruje się on na postaci tego jednego z najlepszych polskich muzyków, jego narkotykowych ciągach i bełkotliwych wynurzeniach na kacu.
szatanem jestem złym i diabłem z aureolą ;)

Narkotyczny ciąg skazujący na klasę średnią 6

Charakterystyczne brzmienie gitar, klawisze i charyzmatyczny wokal to kwintesencja Dżemu stanowiąca o jego wyjątkowości. Jan Kidawa – Błoński obrazem „Skazany na bluesa” jako pierwszy zmierzył się z biografią Ryszarda Riedla – frontmana zespołu Dżem.

Skazany na bluesa (2005) - Jolanta Fraszyńska, Tomasz Kot

Fabuła filmu skupia się na motywie życiowej drogi wokalisty. Opowiadana na ekranie historia zaczyna się od momentu poznania Goli – przyszłej pani Riedel. Później młody Rysiek zaczyna przygodę z muzyką, wygrywa „casting” wyśpiewując sobie członkostwo w Dżemie. Kolejny etap to odnalezienie wolności w narkotykowym transie i stopniowe uzależnianie się Riedla, które ostatecznie kończy się jego śmiercią.

Muszę przyznać, że reżyserowi udało się bardzo spójnie połączyć prawdę biograficzną z fikcją filmowo – literacką, a tym samym stworzyć całkiem zgrabny obraz. Nie można więc traktować „Skazanego na bluesa” jako typowego filmu biograficznego. Biografia to jedynie materiał wyjściowy, zakropiony wyobraźnią twórców oraz suto okraszony fantastyczną muzyką Dżemu. Ścieżka dźwiękowa to niewątpliwy atut obrazu Kidawy – Błońskiego. Utwory są ładnie dobrane, pojawiają się w odpowiednich momentach by przejmującym tekstem zobrazować fragmenty życia głównego bohatera, jego spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, uwypuklić jego emocjonalność. Jest to nie lada gratka dla fanów zespołu.

Skazany na bluesa (2005) - Tomasz Kot, Maciej Balcar

Warto też zwrócić uwagę na Tomasza Kota, który wcielił się w postać Riedla. Gra on przekonywająco, z pewną nonszalancją i nie da się ukryć, że fizyczne podobieństwo do wokalisty Dżemu jest czasami uderzające. Nie pozostaje nic z bogatego narzeczonego salowej z „Na dobre i na złe” czy milionera Maxa z polskiej wersji (skądinąd moim zdaniem nie najlepszej) „Niani”. Świetną kreację stworzyła Jolanta Fraszyńska, która w roli Goli przeszła emocjonalną drogę od fascynacji do rozpaczy.

W „Skazanym na bluesa” reżyser podjął się zadania trudnego, bowiem jest to pierwszy fabularno – biograficzny obraz o liderze Dżemu. Podjął się zadania trudnego i moim skromnym zdaniem poległ. Kidawa – Błoński zrealizował film nie o Ryśku Riedlu, nie o człowieku, nie o legendzie polskiego bluesrocka, nie o charyzmatycznym wokaliście. Tego wszystkiego w „Skazanym na bluesa” jest niewiele, skupiono się za to na problemie narkotykowym Riedla. Główny wątek filmu to walka o życie, walka o zachowanie siebie, rozpacz Goli, rozpacz zespołu i praktycznie droga donikąd, która przypadkowo stała się życiową drogą Ryszarda Riedla. Mimo zapowiedzi, Kidawa – Błoński nie pokazuje ani dzieciństwa, ani konfliktu syna z ojcem, a nawet jeśli pokazuje, to w tak niewielkim wymiarze, że gubi się to w narkotykowym ciągu.

Skazany na bluesa (2005) - Tomasz Kot

Nie ukrywam jednak, że początkowo filmem byłam zachwycona, głównie ze względu na połączenie muzyki Dżemu (którą bardzo cenię) z obrazem. Niestety po powtórnym oglądaniu nie było już tak różowo. Wszystko to, co zachwycało zostało, ale jednak w ogólne wrażenie wkradł sie niedosyt i odczucie swoistej płytkości, jakbym miała do czynienia z filmem edukacyjnym pt. „nie brał bym tego gówna”. Potencjał kryjący się w biografii Ryśka Riedla oraz w historii Dżemu, który właściwe stał się już legendą polskiego rocka, został zmięty i powstał film o biednym Ryśku, co mu się w życiu nie powiodło, a tyle mógł przecież osiągnąć.

„Skazanego na bluesa” obejrzeć można. Warto poświęcić mu uwagę na pewno ze względu na muzykę, która film zdecydowanie ratuje, ponieważ o Ryśku Riedlu, patrząc na film Kidawy – Błońskiego, zdecydowanie lepiej się słucha. Tym bardziej, że „był jednym z niewielu skazanych na bluesa. Ten wyrok dodawał mu sił. Miał dom i rodzinę, spokojnie mógł żyć, lecz często uciekał, by stanąć przed wami, by znów nabrać sił”.

9 z 15 osób uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 13
Chemas 8

Bez dwóch zdań najlepsza rola Tomasza Kota, wczuł się w Ryśka i muzykę, jak nie wiem kto. Poza tym mam wielki sentyment do Dżemu i ich nieżyjącego wokalisty. Film genialny. Dobrze, że powstał.

Sebioslaw 9

Absolutnie obowiązkowa pozycja w polskiej kinematografii. Rewelacyjna rola Tomasza Kota, świetny scenariusz i reżyseria. Nie tylko dla fanów zespołu Dżem.

simonperch 3

Rola Kota i tyle. Reszta klasyczna polska bieda.

rast26 8

8/10 – Film bardzo dobry ohh tylko szkoda Ryśka Rydla ale przynajmniej jego muzyka dalej żyje

Djinn

Film, który porusza …. – Obejrzałem ten film na raty, w sumie chyba ze 4 razy starałem się go skończyć. Dopiero w momencie, jak dotarłem mniej więcej do połowy, obejrzałem go do końca. Tydzień później znalazłem kilka chwil, żeby obejrzeć go "od deski do deski".
Teraz uważam, że jest to jeden z lepszych polskich filmów ostatnich lat, a Tomasz Kot odwalił naprawdę kawał świetnej pracy aktorskiej. Od dawna Dżem był jednym z moich ulubionych zespołów, ale po obejrzeniu filmu przesuwa się na czoło mojej własnej playlisty ….. pamiętam "śmierć" Ryśka z mediów w tamtych latach, ale dopiero rok czy dwa później dotarła do mnie jego muzyka.
Niestety, dopiero po obejrzeniu filmu zacząłem ją rozumieć, odnalazłem głębszy sens tego, o czym Rysiek śpiewał.
Film przedstawia życie człowieka, który był wyjątkowy, wyjątkowy na tyle, że pozostał w pamięci tysięcy ludzi !! W dodatku Tomasz Kot zyskał w moich oczach na tyle, że rola w jakiejś tam Niani wcale nie zniechęciła mnie do jego aktorstwa!
Polecam ten film wszystkim, nie tylko fanom muzyki (rockowej czy bluesowej), po prostu warto !!

pablo75 Djinn 9

Cieszę się,że obejrzałeś ten film "od deski do deski",ponieważ oglądanie go "na raty" nie daje takiego samego efektu. Ja zacząłem się interesować tą kapelą,gatunkiem muzycznym już po śmierci Rysia. Miałem zaszczyt (nie doceniając tego wtedy) być w Jarocinie 1992 r,kiedy to Dżem dał bardzo długi koncert na dużej scenie. Wtedy się nudziłem-liczył się dla mnie tylko tylko punk rock. teraz jestem dumny z tego,że było mi dane być na ich koncercie. Co do filmu,Kota-zgadzam się z Tobą w zupełności…

Asmodeusz Djinn 8

nieprzeciętny człowiek, który nie potrafił odnaleść się w szarej żeczywistośći. Niestety jak większość tego typu ludzi zgubiły go narkotyki, co do filmu to naprawdę dobry dodatek, pokazujący sporo z tego oczym były piosenki Dżemu

Więcej informacji

Proszę czekać…