"If you think you'll get out alive, You must be dreaming." 10
„Nightmare on Elm Street - Dream Warriors” jest kolejną, trzecią już, kontynuacją mrocznej historii kultowego i znanego wszystkim Freddy’iego Kruegera. Tym razem obraz został wyreżyserowany przez Chucka Russella, którego osobiście cenię za takie produkcje jak „Maska” czy recenzowany przeze mnie „Koszmar z ulicy Wiązów”.
W tym wybitnym dziele praktycznie wszystko jest idealnie wykonane, zapięte na ostatni guzik. Dostrzegłem tylko jeden mały minus, ale nie wpływa on w żaden sposób na opinię widza o filmie, no chyba, że ktoś jest fanem jedynie efektów specjalnych. Chodzi mi mianowicie o kościotrupa, wykonanego bardzo sztucznie i raczej rozweselającego niż przerażającego. To tyle jeśli chodzi o wady, przejdę teraz do zalet, których nie brakuje. Wielkim plusem jest powrót do zamysłu Cravena, który wykreował Kruegera jako mordercę, pozbawiającego życia wyłącznie w snach. Na pochwałę zasługuje także miejsce, w którym rozgrywa się akcja - szpital psychiatryczny w Springwood. Wzbudza to dodatkowe poczucie niepokoju, swoistego klimatu, towarzyszącemu takim ośrodkom. Następnym atutem są aktorzy. Ponownie mamy okazję podziwiać Heather Langenkamp, wcielającą się w główną bohaterkę pierwszej części - Nancy Thompson. Znakomicie zagrał również Craig Wasson, w roli doktora sprawującego opiekę nad młodzieżą, która padła ofiarą swych koszmarów. Uwagę przykuwa także obecność Laurenca Fishburna, kojarzonego głównie z „Matrixa”. Moim zdaniem aktorzy są doskonale dobrani do swych ról, a ich rzetelna praca na planie zaowocowała, dając nam możliwość podziwiania prawdziwego majstersztyku.
Wrócę na moment do efektów specjalnych. Brutalne i dopracowane w każdym szczególe zabójstwa po dzień dzisiejszy u wielu osób budzą zapewne obrzydzenie i wywołują strach. Oglądając „Wojowników snów” widać wyraźnie znaczną poprawę owego aspektu, w stosunku do obrazu Wesa Cravena.
W filmie poznajemy mnóstwo niezwykle wartościowych informacji o samym Kruegerze, dowiadujemy się o jego narodzinach, poznajemy matkę - Amandę. Pozwala nam to zrozumieć, dlaczego Freddy stał się zwyrodnialcem, pozbawionym wszelkich uczuć.
Podsumowując, jest to według mnie, bez wątpienia najlepsza część, bijąca „Zemstę Freddy’iego” i wyprzedzająca o włos „Koszmar z ulicy Wiązów 1”. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko polecić wszystkim tą produkcję, na pewno nie pożałujecie.
Scena z marionetką śniła mi się po nocach.