Jack (George Clooney) jest zawodowym zamachowcem. Kiedy jedno z jego zadań w Szwecji przebiega nie po jego myśli, informuje swojego zleceniodawce Larry'ego, że jego następne zadanie będzie ostatnim. Zostaje wydelegowany na włoską wieś, gdzie rozkoszuje się wolnością w oczekiwaniu na ostatnią misję. Zazwyczaj czujny tym razem oddaje się w pełni rozmowom z tutejszym księdzem i uciechom cielesnym z piękną Włoszką Clarą (Violante Placido).
Coś tam, gdzieś tam... zwolennik japońskiej kinematografii, kina grozy klasy B oraz literatury science-fiction. Grafoman nadnaturalny. Nie przepadam za tanimi sequelami, ludzka bezmyslnością i stężeniem absurdu przekraczającym masę krytyczną. Lubie trolle. Zwłaszcza z czerwona kapusta i sosem czosnkowym.

Jak roztopić serce zabójcy 6

Szwecja, mała chatka pośród ośnieżonych wzgórz. Para siedzi przed kominkiem, a na ich twarzach maluje się szczęście. Następnego dnia wychodzą, śmiejąc się. W pewnej chwili mężczyzna staje i spogląda na ślady pozostawione w śniegu. Rzuca się nagle do przodu, pociągając za sobą kobietę, zaś tuż obok nich świszczą kulę. Wyciąga broń i zabija nieznanego strzelca. Kobiecie nakazuje zadzwonić na policję, a następnie strzela jej w plecy, podobnie jak kolejnemu zabójcy. Odjeżdżając, nie ogląda się za siebie.

Amerykanin (2010) - George Clooney, Filippo Timi

Czasem może zastanawiać skłonność twórców filmowych do przedstawiania zimnokrwistych zabójców: analitycznych zawodowców, profesjonalnie wykonujących swoją robotę, nie zawiązujących bliższych znajomości, a gdy trzeba – poświęcających wszystko dla dobra zadania i możliwości ucieczki. Z początku Jack – grany przez George’a Clooneya – wydaje się takim właśnie typem: wycofanym, zamkniętym w sobie, skupionym na pracy. Automatycznie nasuwa się skojarzenie choćby z bohaterem Le samourai Melville’a, do którego zresztą film Antona Corbijna był często porównywany, choć – moim zdaniem – nieco niesłusznie. Owszem, pod względem konstrukcji i niespiesznego tempa oba filmy są dość podobne – „chłodne” ujęcia, surowość formalna, ograniczenie roli muzyki do minimum (żałuję, że w Amerykaninie całkiem z niej nie zrezygnowano; kompozycje fortepianowe – choć piękne – momentami zastępują napięcie uczuciem melancholii), wreszcie schemat fabularny, oscylujący wokół zdrady, zemsty i trudnego uczucia. Widz przygląda się Jackowi, jak wykonuje zlecenie skonstruowania cichego karabinka snajperskiego, spaceruje po mieście klaustrofobicznie niekiedy wąskimi uliczkami i kursuje między domem księdza a burdelem. Stan, w jakim się znalazł trudno określić inaczej, niż paranoją: non stop nasłuchuje i wypatruje podejrzanych typów, wracając do domu stara się kluczyć i wybierać inne trasy, nawet w łóżku i na pikniku z kobietą nie rozstaje się z naładowanym pistoletem. Clooney idealnie oddał ten stan ciągłego napięcia: mięśnie twarzy drgają, sylwetka zastyga w oczekiwaniu z palcem na spuście, oddech przyspiesza gdy nie jest pewien czy to realne zagrożenie, czy tylko rosnące poczucie osaczenia (szkoda tylko, że reszta aktorów nie mogła się wykazać – choć z drugiej strony, takie wyciszenie w grze dobrze pasuje do tego filmu).

Jednak im dalej w las, tym Corbijn zdaje się coraz mocniej odchodzić od Melville’a w kierunku Bessona i jego Leona Zawodowca; trzymający w napięciu thriller o zaszczutym zabójcy, powoli zmienia się w melancholijny niekiedy dramat – czy wręcz melodramat – o miłości, która może zmienić człowieka. Trudno jednak, żeby było inaczej – domeną bohatera Melville’a były tereny industrialne, mieszkania o niskim standardzie, miejsca w nowoczesnym mieście, które dotknęła degeneracja i rozpad. Tymczasem Jack otoczony jest przez urokliwe włoskie uliczki, wyjęte niemal z przewodnika turystycznego i piękne krajobrazy przyrody, z nieodłącznym strumyczkiem, w którym kobieta bohatera może się zanurzyć. Ma to głębszy podtekst: w mroźnym krajobrazie Szwecji Jack zabija swoją kobietę, by potem, w słonecznej Italii, po raz kolejny odkryć, że samotność i ciągła niepewność są potworną rzeczą w konfrontacji ze szczerym uczuciem. Tak jak bohater Leona Zawodowca odkrywał uroki zwykłego życia z roztrzepaną nastolatką, tak samo Jack – wysłuchując z jednej strony umoralniających kazań księdza, z drugiej wdając się w romans z prostytutką Claire – odkrywa, że istnieje szansa na spokój ducha, uwolnienie się od niebezpieczeństwa i koszmarów przeszłości. I wszystko pięknie, ładnie – tylko że mnie osobiście średnio to przekonuje, bo jest zbyt sentymentalne, wręcz bajkowe, ze związkiem zabójcy i ladacznicy na czele. Finał doskonale się zresztą w tę strategię wpisuje – szczęście jest już tuż, tuż, ale należy stanąć do ostatecznego pojedynku, którego wynik jest oczywisty. Za grzechy należy odpokutować.

Amerykanin (2010) - Irina Björklund, George Clooney

Z uwagi na to przejście od thrillera do melodramatu wydaje się, że w filmie brakuje wewnętrznej spójności, zupełnie jakby reżyser miał dwa pomysły, ale nie mógł się zdecydować, który wykorzystać. W efekcie z biegiem czasu fabuła schodzi na dalszy plan, zastąpiona przez naprawdę pięknie wykonane zdjęcia. Nieważne czy to łąka, na której bohater obserwuje motyle, czy też wąskie uliczki włoskiego miasteczka, oświetlone nocą przez słabe światła – wszystko wygląda niezwykle pięknie, zwłaszcza w połączeniu z niespiesznym tempem akcji. Amerykanin jest filmem bardziej do podziwiania, niż przeżywania – Corbijn nie daje zbyt wielu powodów, by wczuć się w sytuację bohaterów, zamiast tego serwując śliczne obrazki. Nie każdemu musi to przypaść do gustu – zwłaszcza zwolennikom tradycyjnego kina sensacyjnego: akcji w Amerykaninie jest na lekarstwo i choć film traktuje o zabójcach, zbyt wielu okazji do podziwiania ich pracy nie będzie – na dobrą sprawę jedyną dynamiczną sceną jest nieco groteskowy pościg Jacka za Szwedem, prowadzony na skuterze.

Czuję po filmie Corbijna niedosyt. Nie mogę powiedzieć, że te półtorej godziny projekcji mnie wynudziło, jednak spodziewałem się czegoś innego. Film zaczyna się znakomicie, wprowadzając duszny klimat osaczenia, który następnie rozwadnia się w melancholii i melodramacie. Z zaciekawieniem obserwuje się pracę Jacka, ale jego związek z Claire z każdą minutą robi się coraz bardziej irytujący, podobnie jak kazania księżula. Wreszcie zakończenie, charakterystyczne dla tego rodzaju filmów – mieszanka smutku, niespełnienia, złości – jest ładne, ale dla mnie nieprzekonujące. Amerykanin jest niezły. Ale tylko niezły.

Amerykanin (2010) - Violante Placido, George Clooney

PS. Standardowe wydanie DVD (obraz 16:9, polski lektor/napisy) tym razem wzbogacono o dodatki. Co prawda nie jest tego dużo – pięć minut usuniętych scen i kilkunastominutowy „Making of”, w dodatku wszystko po angielsku – ale pochwalić należy, że znalazło się chociaż tyle. Zwłaszcza, że polski standard obejmuje co najwyżej dostęp do scen i zwiastun.

0 z 2 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 16
mortas80 5

ma coś w sobie. – po rewelacyjnym początku niestety maksymalne zwolnienie.
ale tragedii nie ma.zero akcji ale miło się ogląda.
znośny ale najlepiej sobie zdanie wyrobić samemu.

ZSGifMan 7

AD. Recenzje | Jak roztopić serce zabójcy | 2011-06-08 | napisana przez Vivaldi
. . .
Bardzo ciekawe spojrzenie na film i po tylu latach i wielu jego obejrzeniach powiem, że coś w tym jest! ;)
Wiem, to niezbyt odkrywcze, lecz zasadniczo zgadzam się co do pięknych obrazków i atmosfery zaszczucia. Na to pierwsze składa się cały, jak ja to nazywam, klimat filmu czyli zdjęcia w połączeniu z dźwiękiem, jakiś nieuchwytny żadnym podstawowym zmysłem przekaz, coś co jest wysyłane do podświadomości przez nieśpieszność scen oraz ich malowniczość, okraszenie delikatnymi nutami czy śpiewem ptaków i szumem drzew tylko potęguje doznania. Zaszczucie owszem, ale tylko w fazie późniejszej, bo jak dla mnie sam początek jest przerysowany i mocno nierealny.
Wracając do nierealności, czy raczej podążając jej tropem, to po tylu latach dalej nie mogę przeboleć jednej jak dla mnie kosmicznej abstrakcji w tym filmie, a mianowicie seksu oralnego głównego bohatera z prostytutką. Wszystko inne kupuję w ciemno, nie będąc zawodowym zabójcą ;) muszę trochę zaufać reżyserowi i jego profesjonalizmowi, na pewno zasięgnął języka u odpowiednich specjalistów od mokrej roboty, mam taką nadzieję. No, ale w życiu znałem wielu desperatów i artystów spod ciemnej gwiazdy, ludzi bez wyobraźni i czasem nawet jakby z zanikiem instynktu samozachowawczego, ale żaden, podkreślam ŻADEN! nie przyznał się do zrobienia minety prostytutce! Nikt, ani jeden, a przynajmniej ja takiego nie znałem! A swego czasu znałem wielu. Tego się po prostu nie robi i nawet zwykły osiedlowy debil to wie! Może na kursie dla zawodowych skrytobójców tego nie uczą? :P
     

simonperch 7

trochę naciągane

Redox 7

7/10 – Zaskakująco dobry kryminał, który nie eksponuje mnóstwem efektownych scen akcji ani "miśkami" ogolonymi na łyso, nadużywającymi ekspresywnych wyrażeń, którzy budują całą oś akcji.

Oszczędny film Antona Corbijna już od pierwszych minut wciąga swoja wręcz senną atmosferą, hipnotyzuje świetnie uchwyconymi plenerami włoskich krain i przyciąga postacią "Amerykanina" zagranego świetnie przez Clooneya.

Szkoda, że obecnie takie kino schodzi na drugi plan, a jedynym argumentem podawanych przez krytykę jest "nuda" i znużenie seansem.

ALVAREZ

PRÓBA POWROTU DO… – Próba powrotu do normalnego życia podstarzałego płatnego zabójcy.Jego pragnienia i lęki.Miał być ambitny film,a powstało coś niestety nudnego.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Pozostałe

Proszę czekać…