Doktor Bruce Banner (Edward Norton) żyje w ukryciu, przemierzając najdalsze zakątki naszej planty w poszukiwaniu antidotum, tęskniąc za jedyna kobietą, którą kiedykolwiek kochał – Bett Ross (Liv Tyler). Ale armia, która pragnie wykorzystać jego moc do własnych celów nie ustaje w wysiłkach by go odnaleźć i schwytać. Śladem znakomitego naukowca podąża Abomination, koszmarna bestia zrodzona z gniewu i adrenaliny, dorównująca mocą samemu Hulkowi. Obaj giganci stoczą walkę godną najlepszych komiksów, grożąc tym samym całkowitą zagładą Nowego Jorku.

W miarę udany powrót Hulka 7

Postać Hulka stworzona przez Stana Lee doczekała się jednego aktorskiego serialu telewizyjnego i kinowego filmu w 2003 roku w reżyserii Anga Lee. Obraz nie spodobał się widzom – nie był to „ten” Hulk. Świetny reżyser nie poradził sobie z adaptacją komiksu, ale mimo tego film ma wielu fanów.

Incredible Hulk (2008) - Liv Tyler, Edward Norton (I)

Nowy Hulk na początku był mi obojętny, lecz z czasem stała się to najbardziej oczekiwana ekranizacja komiksu 2008 roku. Moje oczekiwania z miesiąca na miesiąc sięgnęły szczytu, zwłaszcza po tym, jak dowiedziałem się, że w filmie gra trzech moich ulubionych aktorów – Edward Norton, Tim Roth i William Hurt. Czy film te oczekiwania spełnił?

Połowicznie tak. Jest to z całą pewnością „ten” Hulk, którego oczekiwali fani, lecz z wieloma wadami. Główną ich przyczyna był galimatias związany ze scenariuszem. Pierwszą wersję napisał Zak Penn, który niestety nie jest dobrym scenarzystą. Potem przepisywał jego pracę sam Edward Norton, choć z pewnych źródeł wiadomo, że wersja kinowa filmu to tylko mniejsza część wizji Nortona, którą w pełni zobaczymy dopiero na DVD. Wady autorstwa Penna widać gołym okiem, pewne sprzeczności i brak umiejętnego wciągnięcia widza w historię. Jednak plusem scenariusza jest utrzymanie w klimacie starego serialu, a nie na siłę tworzenie z tego dramatu o ludzkiej psychice, jak to było w poprzednim Hulku.

Incredible Hulk (2008) - Edward Norton (I), Liv Tyler

Zdjęcia miasteczka w Brazylii wyglądają oszałamiająco i odpowiednio oddziaływują na publiczność. Tylko że widz oczekuje szybkiej akcji w wykonaniu Hulka. To prowadzi do jednej z większych wad obrazu, którą na pewno jest fakt, że w odróżnieniu od „Iron Mana” są momenty, w których naprawdę widzowi jest obojętne, co się dzieje i w których po prostu zaczyna się nudzić. Potem następują sceny akcji, świetne, efektowne i ciach, wracamy do historii. Niestety jest to trochę pourywane, jakby producenci sami siedzieli w montażowni i cięli film, chcąc, w ich mniemaniu, dać wersję jak najbardziej „komercyjną”. Brakuje tutaj także postaci, które miałyby tę samą charyzmę co Robert Downey Jr. w „Iron Manie”. Edward Norton i Tim Roth grają bardzo dobrze swoje role, dając im trochę naturalności, ale znając ich talent, stać ich na wiele więcej. Są to aktorzy, którzy nie odpuszczają i zawsze dają z siebie wszystko, dlatego dziwi mnie, że nie zaprezentowali się lepiej. William Hurt i Liv Tyler zagrali przyzwoicie. Chociaż Tyler prezentowała się uroczo, jej słodkie oczka przyciągały do ekranu, to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że brak było jej charyzmy Jennifer Connely, która grała postać Betty w poprzednim filmie. Porównując kreacje obu części, Liv Tyler wypadła gorzej od swoich partnerów z planu. Nie wiem, czy to wina scenariusza, czy nieumiejętności Louisa Letteriera, ale na pewno potencjał aktorski nie został w pełni wykorzystany. Liczyłem na coś więcej.

Co do scen akcji i efektów specjalnych to są tak niesamowite, jak być powinny. Hulk jest duży, zielony i w wielu scenach bardzo rzeczywisty. W moim mniemaniu, gdy efekt specjalny wchodzi wspaniale w interakcję z realnym środowiskiem, to naprawdę wykonali kawał dobrej roboty. Są ze dwie-trzy sceny, krótkie, gdzie trochę razi sztuczność. Chyba zabrakło im czasu, by wszystko idealnie dopracować. Akcja jest widowiskowa, Hulk szaleje, jak powinien, rzuca wózkami widłowymi i krzyczy jak szalony. Końcowy pojedynek superbohatera z superłotrem jest kwintesencją komiksu. Dwóch gigantów walczących w środku miasta, to było to, czego oczekiwałem.

Incredible Hulk (2008) - Edward Norton (I), Liv Tyler

Plusem na pewno są też nawiązania do komiksów i serialu. Widz znający komiksy, poza oczywistymi jak występ Stana Lee, Roberta Downey'a Jr, czy Lou Ferrigno, od razu wyłapie ukryte smaczki.

Muzyka nie jest tutaj taką wadą jak w „Iron Manie”, dobrze komponuje się z obrazem, ale towarzyszyło mi odczucie, że taki film zasługuje na o wiele lepszy score. Niestety Craig Armstrong udowodnił, że jest tylko przeciętnym kompozytorem.

Incredible Hulk (2008) - Tim Roth (I), William Hurt

Podsumowując, film mi się podobał. Z całą pewnością jest dobry i jest to „ten” Hulk, jakiego można było spodziewać się w kinie, znając komiks. Jest trochę gorszy od „Iron Mana” i dlatego ta wersja może być oceniona tylko na 7/10. Mam nadzieję, że wersja pełna na DVD, spełni moje oczekiwania i zamiast filmu dobrego, dostanę film doskonały. Były przypadki, gdy wersja reżyserska okazywała się niesamowita. Tak było w przypadku „Królestwa Niebieskiego”. Liczę, że tak będzie i tutaj. Polecam seans fanom komiksów.

8 z 10 osób uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 22
EpicKama_14 9

Polecam 😉

pajki_filmaniak 8

jestem fanem halka więc 8

wyjek 5

Film przez całą długość mnie nużył, efekty specjalne są zdecydowanie uboższe niż w "Iron Manie", nie powalają, Edward Norton nie pasuje do roli Hulka. Nie polecam.

LakiLou 8

Nie taki zły ten zielony potwór, choć muszę przyznać, iż gdyby nie końcowy pojedynek to ocena byłaby o punkt niższa.

wazka16 5

Nigdy nie lubiłam tej postaci.Nudny pojedynek 2 stworów (1 stworzony przez przypadek,a 2 na własne życzenie).Tim w negatywnej roli jako przeciwnik Hulka.

Więcej informacji

Proszę czekać…