W oczekiwaniu na życiową szansę 7
„Point Break” zdecydowanie zasługuje na uwagę. Oprócz nienajgorszego scenariusza i solidnej realizacji przede wszystkim z powodu kapitalnej ścieżki dźwiękowej. Producenci tego filmu wpadli na niezły pomysł, aby w soundtrack obok oryginalnej, wspaniałej epickiej partytury Marka Ishama, włączyć hard rockowe kawałki wywodzących się z Los Angeles metalowych formacji, znanych na zachodnim wybrzeżu w czasach największej popularności tego gatunku.
Nie ukrywam, że gdyby nie muzyka do tego filmu, być może on sam nie zwróciłby mojej uwagi w takim stopniu i na długie lata. Pierwsze, co obudziło moją czujność, to usłyszane na imprezie u Bodhiego "If 6 Was 9" psychodelicznego tytana rockowej gitary Jimiego Hendrixa. Potem już było tylko lepiej, dzięki słodkiej składance hitów L.A. Guns, Wire Train, Concrete Blond, Sheryl Crow, czy podłożonemu w końcowych napisach „Nobody Rides for Free”, wykonywanemu przez RATT, z charyzmatycznym frontmanem Stephenem Pearcy’m. To najlepszy utwór tego zestawu, jeden z hitów rewelacyjnych instrumentalnie „Szczurów”, spopularyzowany przez video clip do tego filmu, a oni sami od tej pory zostali moim ulubionym hair-metalowym zespołem.
O co chodzi w tym filmie? O tym dowiadujemy się z ust Bodhiego (Patrick Swayze), głównego bohatera, anarchizującego kontestatora: „Tu nie chodzi o forsę, chodzi o walkę z systemem niszczącym ludzkie dusze. Pomagamy biedakom, którzy tkwią w korkach w drodze do pracy.” W jaki sposób pomagają tym szarym obywatelom? Rabując ich oszczędności z banków, skryci za maskami z podobiznami czterech ostatnich prezydentów: Reagana, Cartera, LB Johnsona i Nixona. Bodhy i jego trzej przyjaciele to rodzaj post-bitników czy post-hippisów, których styl życia określić można jako „alternatywny”, cokolwiek to dla kogoś znaczy, ale tutaj w znaczeniu: „będący poza zakresem kultury dominującej”.
Z tej ostatniej wywodzi się Johnny Utah (Keanu Reeves), świeżo upieczony agent FBI, zagubiony w amerykańskiej kulturze konsumpcyjnej i szukający swojej formuły życiowej. Aby dobrać się do skóry gangowi "prezydentów", musi stać się jednym z nich - wniknąć w ich szeregi, żyć ich stylem życia, surfować i... cieszyć się życiem niczym nieskrępowanego człowieka. To jedyna szansa, aby mógł być przez nich zaakceptowany. Jak się okazuje, to szansa również dla niego samego, aby odnaleźć swoje miejsce w życiu. Gdy staną naprzeciw siebie w konfrontacji, zafascynują się sobą, niemal zapominając o trzymaniu się narzuconych sobie ról, zbliżając się niebezpiecznie do granicy „point break”, do granicy zatracenia. Dla Bodhiego nie ma jednak żadnych granic i nic go nie powstrzyma, bo spędził życie czekając na swoją doskonałą „wysoką falę”.
Reżyserka Kathryn Bigelow jest jednym z największych niedocenionych talentów w gronie amerykańskich filmowców. A szkoda, bo niewiele jest kobiet zdolnych realizować filmy akcji, do tego dobre, niegłupie, skłaniające do myślenia, unikające tak powszechnego w amerykańskim kinie banału i płycizny intelektualnej. Potężnym atutem tego filmu są zdjęcia, jedne z lepszych, jakie widziałam, których urodę dodatkowo podkreśla liryczna ścieżka dźwiękowa i które rekompensują niedociągnięcia scenariusza i wątłość filmowych charakterów. Ujęcia starannie zmontowane i kręcone przy użyciu wielu kamer – zdjęcia podwodne, pokazy wirtuozerii „na fali” na deskach surfingowych, zdjęcia kręcone w powietrzu, podniebne balety i akrobacje, również ujęcia akcji kręcone w banku podczas napadu, oraz absolutny majstersztyk - zapierająca dech w piersiach scena pościgu Johnny’ego za Bodhim po ucieczce z banku, która wyraźnie zainspirowała twórców „Casino Royale” w scenie, gdzie Bond ściga swojego przeciwnika po stalowym portowym żurawiu.
Warto ten film zobaczyć również ze względu na kreacje aktorskie Patricka Swayze i Gary'ego Busey'a. Na portalach filmowych obraz ten jest oceniany zwykle w granicach 7-8/10 – moim zdaniem ocena ta w pełni oddaje wartość tego filmu. Tyle samo otrzymuje ode mnie.
Jeden z tych filmów, które świetnie ogląda się w letni wieczór. Swayze wypadł lepiej niż Reeves. Dobry drugi plan (Busey i Petty). Idealne zakończenie.