Niezwykły przykład filmowej autobiografii przeradzającej się w wizualną poezję. Film Terence’a Nance’a stanowi dowcipną, a zarazem bolesną analizę stanu zakochania i tego, jak przekłada się on (bądź nie) na zbudowanie długotrwałej relacji z drugim człowiekiem. Używając rozmaitych technik filmowych, w tym kilku rodzajów animacji, Nance snuje na poły eseistyczną refleksję na temat natury ludzkich uczuć. Skłania widza do zadania sobie pytania o granice empatii z postacią ekranową, a także włącza do filmu duże fragmenty dokumentalne, portretując związek erotyczny, który legł u podstaw całego projektu. Podobnie jak kanoniczny "Symbiopsychotaxiplasm: Take One"
Williama Greavesa, tak i film Nance’a jest autotematyczną, głęboko polityczną refleksją nad sobą samym - nad możliwością neutralnej reprezentacji, która nie wykrzywiałaby zjawisk, a tylko podawała je do wiadomości.