Wywołująca dreszcz emocji i grozy opowieść o domu sierot na tajemniczej wyspie, zamieszkiwanym niegdyś przez równie tajemnicze dzieci. Szesnastoletni Jakub, którego dziadek był jednym z nich, przyjeżdża na wyspę, żeby za wszelką cenę odkryć przeszłość dziwnego, zniszczonego domu i jego małych mieszkańców. opis dystrybutora
@Chemas Nie wiem, czy to do końca "pomysły Burtona", bo film oparty jest na książce nie jego autorstwa… I niestety nie można tego nazwać tak do konca adaptacją – można powiedzieć: historia "przeleciana po łebkach". A można było pozostać wiernym powieści… no, chyba że zakładano, że nie będą ekranizowane kolejne części (wiem, że 1. wydanie II części przypada na rok 2014)
Dzieci, które od 70 lat żyją jednym dniem, codziennie obchodząc go mniej więcej tak samo, ściśle, z dokładnością co do sekundy, trzymając się poleceń opiekunki. Nie zmieniają się relacje między nimi, ich postrzeganie świata, wiedza. Poza ich "osobliwościami" nie wyróżnia ich nic, nawet hobby czy cechy charakteru.
Przedstawiony świat nie przypomina tych, które pamiętam z ulubionych filmów Burtona. Zresztą po Alicji w Krainie Czarów i kilku innych produkcjach nie spodziewałam się tego [czyt. wiele]. Jednak lata ’40, opuszczony sierociniec, "nawiedzone" dzieci – to mogło zainteresować podczas oglądania. Tajemnica, odmienność, samotny bohater – wszystko zapowiada się ładnie, ale reżyser zrezygnował z charakterystycznego dla siebie mrocznego klimatu, groteski, horroru. Nie ma nawet ciemnych i wyblakłych kolorów, chociaż to czas II wojny światowej. Może by się to jeszcze obroniło, ale m.in. przez sceny takie jak walka szkieletów przy wesołej techno muzyce (nie znam się, ale na pewno nie przypomina to Elfmana) uznaję, że jest to jednak film dla dzieci, a sam reżyser najwyraźniej poszedł z duchem czasu (w jednej ze scen pojawia się zresztą i selfie smartfonem).
Osobiście intrygowała mnie zawsze elektrownia w Czarnobylu i mutacje popromienne, ale gdyby ktoś to przedstawił jako kolorowy świat magicznych stworzonek, do którego można się dostać przez ukryty czarodziejski portal, to uznałabym, że coś mu się pomyliło – mimo że ogólnie jestem otwarta na różne interpretacje. I lubię magiczne stworzonka.
Pozostałe
Ja wiem, że to wszystko jest mocno kiczowate, ale lubię te dziwaczne wizje i pomysły Burtona, dlatego film ma ode mnie 7, chociaż pewnie nie zasługuje.