Filip i Hanka są parą. On student medycyny, ona charakteryzatorka. Związek ich jest zagrożony z powodu rozterek życiowych niedoszłego medyka, który nie wie, co wybrać – powołanie do zawodu lekarza, czy też do życia w klasztorze. Filip nie potrafi podjąć decyzji, opowiedzieć się za którąś z dróg. Oczekuje, że ktoś mu w tym pomoże, udaje się więc do klasztoru, gdzie oczekuje na znak. Nie pomagają mu też rozmowy z bratem, który jest taternikiem i znalazł swój sposób na życie i wiarę. Kiedy poznaje doktora Tomasza, starego cynika, okaże się, że to on udzieli mu duchowego wsparcia. Czyta znajomość pomoże młodemu wrażliwemu człowiekowi na dokonanie właściwego wyboru? Jana
Kino religijnego absurdu [3/10] |||
Absurdalne dylematy i kiepska gra aktorska (oprócz genialnego Zapasiewicza rzecz jasna) w oazowej bajeczce ku pokrzepieniu moherowych serc. Jedyną wartością tego obrazu jest to, że jest on niejako uzupełnieniem poprzedniego filmu Zanudziego – "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową". Występują w nim ci sami bohaterowie, powtarza się część scen, jednak gdzie indziej rozłożone są akcenty. Kompletnie do mnie nie przemawia to, gdzie reżyser postanowił tym razem te akcenty rozłożyć, ale sam pomysł nakręcenia "suplementu" rozwijającego pewne wątki z poprzedniego obrazu jest bardzo interesujący. Tylko to pozwala jakoś dotrwać do końca projekcji i w ostatecznym rozrachunku nie mieć poczucia totalnie zmarnowanego czasu. Jeśli więc podobało ci się "Życie…", możesz spróbować. Jeśli natomiast już tamten film wynudził cię śmiertelnie, lub go nie widziałeś, oglądanie tego nie ma najmniejszego sensu.
Pozostałe
"…błąd to popełnił Pan Bóg, kiedy nas stworzył…" – Zapasiewicz jak zwykle genialny, ale czy ja wiem, czy to uzupełnienie do "Życia…" było potrzebne?