Zło we mnie

6,1
7,6
W katolickiej szkole dla dziewcząt w Bramford zaczyna się przerwa świąteczna. Na miejscu, w opustoszałym z dnia na dzień internacie, pozostają wyłącznie Katherine (Kiernan Shipka) i Rose (Lucy Boynton), których rodzice - z niewiadomych powodów - nie stawili się po odbiór córek. Równolegle, swoją podróż w kierunku Bramford kontynuuje Joan (Emma Roberts) - tajemnicza kobieta z mrocznym sekretem. Jej nadejście uwalnia demony, która zaczynają zagrażać Katherine i Rose. Czy zdane tylko na siebie uczennice zdołają powstrzymać moce, które przebudziły się w zapomnianych podziemiach szkoły?
Redaktor na FDB.pl oraz innych portalach filmowych. Pisze, czyta, ogląda i śpi. Przyłapany, gdy w urzędzie w rubryczce "imię ojca" próbował wpisać Petera Greenawaya.

Oz Perkins, świadomy percepcyjnej siły ruchomego obrazu, budzi grozę każdym możliwym środkiem przekazu, wpływając na większość zmysłów odbiorcy. 8

W czasach, gdy komercyjne horrory powstają masowo na taśmach produkcyjnych gdzieś w obskurnych piwnicach wielkich korporacji filmowych, na ekrany polskich kin trafia wysublimowana produkcja spod znaku grozy. Choć Zło we mnie obraca się w symbolicznej estetyce okultyzmu, daleko mu do sztampowych ghost stories, cyklicznie goszczących w dochodowym repertuarze multipleksów. Debiut Oza Perkinsa to rodzaj rozprawy nad istotą zła, arthouse'owy esej o demonach okresu dorastania z dyskursywnym, rogatym stworem umieszczonym gdzieś na trzecim planie. Idealne wyczucie obrazu, dźwięku i montażu tworzy horror niemal perfekcyjny, a na pewno jedną z najlepszych pozycji kina ekstremalnego bieżącej dekady.

Zło we mnie (2015/I) - Lauren Holly (I), Emma Roberts (II)

Oz Perkins zna recepturę dobrego horroru, tym bardziej świadomie dobiera składniki, z których powstaje rewelacyjne dzieło spod najmroczniejszej gwiazdy. Sedno grozy w Złu we mnie polega na systematycznym budowaniu aury tajemnicy, osaczenia i trwogi. Widz nie wie, w czym kryje się przedmiot grozy, jasno nakreślony w dotychczasowych pełnometrażowych historiach z dreszczykiem (protagoniści horrorów zawsze muszą zmierzyć się z duchem, demonem, upiorem, którego materialne zobrazowanie nie zadziwia już widza). Nieszablonowy proces inicjacji odbiorcy oraz oczekiwanie na moment zapoznania się z faktycznym złem przedstawionym napawa uciążliwą niepewnością, a co za tym idzie – uczuciem napięcia i niemocy.

Samo widowisko już na płaszczyźnie formy zaprasza widza do trwożącej i zaangażowanej interakcji. Ascetyczne barwy osadzone w niskim kluczu i klaustrofobiczne ramy, w których operatorka, Julie Kirkwood, zamyka świat przedstawiony działają jako idealny środek wywołujący palpitacje serca. Nieszablonowa ścieżka dźwiękowa, złożona bardziej z irytujących, odstręczających dźwięków niż faktycznych kompozycji instrumentalnych, stanowi wisienkę na przepięknym, lecz przerażającym torcie. Perkins, świadomy percepcyjnej siły ruchomego obrazu, budzi grozę każdym możliwym środkiem przekazu, wpływając na większość zmysłów odbiorcy.

Zło we mnie (2015/I) - Emma Roberts (II)

Dynamika rozwoju fabuły sprzyja budowaniu klimatu. Szczególnie, gdy głównymi bohaterkami filmu są trzy statyczne, ciche nastolatki (co rzadko zdarza się w tym konkretnym gatunku – damskie postacie często wprowadzone są do horrorów jedynie, by reagować chaotycznymi impulsami na nadprzyrodzoną aktywność i oddziaływać swoim lękiem na publiczność). Motyw przemiany dziewczyny w kobietę znany jest w globalnej kulturze od setek lat – na przestrzeni wieków m.in. ubierał on czerwony kaptur dziewczynki, która spotyka w lesie groźnego wilka oraz posiadał telekinetyczne moce ośmieszonej uczestniczki balu maturalnego, Carrie (w obu przypadkach, podobnie jak w Złu we mnie, na szczególną uwagę zasługuje symboliczna, szkarłatna barwa spowijająca młode ciała).

Młode aktorki perfekcyjnie odnajdują się w klasycznych horrorowych schematach postaci, sprytnie rozszczepionych, opowiedzianych bardziej obrazem, środowiskiem, interakcją z otoczeniem niż konkretnym czynem. Cicha Kat (Kiernan Shipka) epatuje mroczną stroną swojej osobowości, a wewnętrzna niestabilność bohaterki przejawia się w każdym słowie i geście. Z drugiej strony ekran skradziony zostaje przez weterankę współczesnej sceny grozy, Emmę Roberts, która odcina się od pastiszowej przeszłości pokroju Królowych krzyku, tworząc wiarygodną i enigmatyczną postać osieroconej Joan.

Zło we mnie (2015/I) - Emma Roberts (II)

Zło we mnie stawia pytania, lecz nie sięga po jasne odpowiedzi, wodzi za nos, studiując psychikę zarówno głównych bohaterek filmu, jak i samych widzów, przyzwyczajonych do klasycznych schematów kina grozy. Surową stronę wizualną i samą atmosferę produkcji śmiało można podpiąć do odnogi gatunkowego drzewa kinematograficznego, którego pień ukształtowany został poprzez Lśnienie Stanleya Kubricka. Samą roślinę podlewał Alfred Hitchcock - swoją konewkę pożyczył od Davida Lyncha.

0 z 2 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 11
Adrenochrom

Niesamowicie klimatyczny horror, klimat wciska w fotel.

lorelei 7

Pomimo niepowalającej tempem akcji i błędów obsadowych (Emma Roberts jest spoko, ale na uczennicę "10 lat później"to nie wygląda),miał w sobie coś niepokojącego

Mrozikos667 8

Poszedłem, "bo syn Perkinsa", a tu nagle szczęka mi się zaczęła obluzowywać. Znakomity klimat (muzyka!), brak jumpscare’ów i ciekawe źródło zachowań bohaterki.

Rrouge 9

Świetny seans, sporo mroku, rewelacyjna reżyseria, świetna obsada, fabuła i fenomenalna muzyka, dziwne że ma taką niską ocenę.

rudeez 6

no nie wiem. shipka zagrała kozak (mimika), film do połowy trzymał w napięciu, później niestety wszystko poddane na tacy, stąd brak zainteresowania końcówką.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…