Ukrzyżowany przez dzieci, a następnie wyratowany przez beznogiego karła złodziej wędruje przez miasto Meksyk. Z wyglądu przypomina Chrystusa, szybko zostaje uznany za Mesjasza. U kresu swej wędrówki dociera na szczyt wieży, do królestwa Alchemika (w tej roli sam Jodorowski). Tam zostaje przedstawiony grupie wybrańców reprezentujących różne dziedziny życia. Pod wodzą Alchemika mają za zadanie odnaleźć Świętą Górę, na której szczycie mieszka 9 nieśmiertelnych, zabić ich i przejąć władzę nad światem. opis dystrybutora
Pozostałe
7.5/10 – Imponujący wizualnie do tego stopnia, że momentami wręcz hipnotyzuje. Przyczynia się do tego też ścieżka dźwiękowa. „Święta góra” to moim zdaniem kwintesencja surrealizmu w jego klasycznej formie, a sam Alejandro Jodorowsky to taka szalona wersja Kubricka. Film powala swoim rozmachem i monumentalnością scen, zachowując jednocześnie maksymalną dziwność i nietypowość obrazów. Fabułę można streścić w dwóch zdaniach, ale jest tu ona akurat średnio ważna. Najważniejsze są tu chyba same odczucia po seansie. Jodorowsky podobno eksperymentował wraz z całą ekipą z LSD w trakcie kręcenia filmu i to naprawdę da się odczuć.
We mnie "Święta góra" wywołała ciężką do opisania mieszaninę ciekawości, podziwu i niesmaku.