Po Jerozolimie jeździ tramwaj, który zbliża mieszkańców zachodniej – izraelskiej i wschodniej – palestyńskiej części miasta. Wyrusza z miejsca, gdzie leżą najważniejsze cmentarze Izraela, instytut Yad Vashem, wzdłuż handlowej i biznesowej ulicy Jaffa, wzdłuż murów Starego Miasta, mija osiedla ortodoksyjnych Żydów, by dotrzeć do Shuafat i Beit Haniny, dwóch dużych dzielnic palestyńskich, a kończy trasę w Pisgat Ze’ev na terytorium palestyńskim. Obserwujemy codzienne sceny z życia pasażerów w podróży, których tramwaj zbliża do siebie, czy tego chcą, czy nie. Jak mówi reżyser: „Ten film jest ironiczną, ale i optymistyczną zarazem metaforą podzielonego miasta, w którym my, Izraelczycy, Palestyńczycy i inne narodowości, wszyscy próbujemy doświadczyć w tym tramwajowym mikrokosmosie, jak mogłoby wyglądać życie bez wielkich konfliktów i przemocy. Jak moglibyśmy żyć nie zabijając siebie nawzajem, akceptując swoją obecność i dzielące nas różnice”.
Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Film mógł być arcyciekawym przykładem podsłuchiwania w jakimś celu rozmów niekontrolowanych. Niestety nie potrafi tego zróżnicowania oddać autor. 3

Na dzieła reżyserów, którzy już dawno postawili swoje pierwsze filmowe kroki często patrzymy z innej perspektywy, z pewnym zaufaniem, bądź ostrożnością, ale też mniejszą dozą tolerancji na siermiężne pomyłki, niż w przypadku debiutantów. Przykładem na to jest Tramwaj w Jerozolimie, autorstwa Amosa Gitaia, wyrobnika kinowego mocno osadzonego filmami w realiach swojego kraju, nachylonego w stronę jego wewnętrznych rozwarstwień, problemów, kultury. Osobliwa forma wybrana przez reżysera, czyli podróż środkiem komunikacja do wyciągania większych wniosków poprzez słuchanie ludzi, ich komunikacji kompletnie nie ma siły rażenia. Przystanki się powtarzają, rozmowy też. Tramwaj zwany niepożądanym.

Tramwaj w Jerozolimie (2018) -

Jeździmy z kilkoma bohaterami, naprzemiennie wsiadając z nimi do tego samego tramwaju, który czy pasażerowie życzą sobie tego, czy nie zbliża Izraelczyków i Palestyńczyków. Najczęściej tylko dosłownie. Film niosą dialogi różnych postaci, z różnych środowiskach i z inną perspektywą. Spotykamy turystę z synkiem, bezstronnego w tym często konfliktogennym miejscu. Woli się zachwycać pogodą, kiedy rozmawia z zacietrzewioną w swojej bezkrytycznej miłości do kraju i wręcz w nacjonalistycznym nastroju parą, która nieustannie powtarza z dumą, jak Jerozolima jest cały czas gotowa do walki. W innej sekwencji mamy do czynienia z grupami żydów wracających z nabożeństwa odczytujących na głos modlitwy, a za chwilę o wiele mniej uduchowionego taniego podrywacza lub dwie kobiety rozmawiające o swoich przygodach z mężczyznami. Jest to konfrontacja, przekrój zróżnicowanego społeczeństwa w jednym miejscu, w jednym czasie, w jednym środku komunikacji. Często obok siebie z przymusu.

Tramwaj w Jerozolimie jeździ cały czas tą samą trasą dosłownie i w przenośni. Podsłuchiwanie pasażerów nie prowokuje w nas różnych przemyśleń. Nie oddaje tego napięcia ani nie proponuje nam żadnej tezy na skalę tego do jakich wydarzeń w rzeczywistości dochodzi właśnie w owym tramwaju. Można przeczytać np. o mężczyźnie, które prawie chwycił za broń, kiedy grupa nastolatków głośno żartowała, kpiła i grała butelką. Reżyser może nie ma intencji pokazywać takiego ekstremum i prostych podziałów, ale wpada w inną ślepą uliczkę – nijakości.

Tramwaj w Jerozolimie (2018) -

Kiedy prowadzi się film przede wszystkim dialogiem i to on ma wytwarzać sens utworu oraz napędzać ten tramwaj symbolicznie, to naprawdę trzeba mieć doskonały słuch jako reżyser. Niestety tutaj słowa nie niosą ze sobą żadnego ciężaru i jest to po prostu jeden z wielu dni. Ta obyczajowość niczemu niestety nie służy. Mamy szalenie interesującą metodę skonfrontowania nas ze środowiskiem, miejscem z perspektywy nie wycieczki po mieście i jego zwiedzania, a słuchania ludzi w tramwaju. Jednak do niczego nas nie zawiezie ta historia. To nie jest wyciąganie esencji mozaiki, jaką tworzą pasażerowie, jaką tworzą ludzie. Zrobił to bardzo skutecznie, pogłębiając swoje poszukiwania Piotr Stasik w 21xNowy Jork w uczciwej, ale niewychłodzonej dokumentalistyce. Tutaj natomiast zabrakło jakiejkolwiek przenikliwości, zaangażowania i ambicji.

Tramwaj w Jerozolimie mógł być arcyciekawym przykładem podsłuchiwania w jakimś celu rozmów niekontrolowanych. Niestety, nawet jeżeli ten cel istnieje i historycznie jest mocno zarysowany, tak nie potrafi tego oddać autor. Tylko czekamy aż tramwaj wróci do tej zajezdni i nastąpi ostatni kurs.

1 z 1 osoba uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 1
CherryLady

Zgadzam się z recenzją. Dialogi są nienaturalne i czasami zbyt patetyczne.

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…