Zuchwale i z wyobraźnią o wartości inności, zróżnicowany świat to nie znaczy niebezpieczny świat. 9
Oryginalne i w formie absurdu opowiadanie o II Wojnie Światowej, bez nadawania z okopów, czy szlachetnych przemów, a raczej pokazania kontrastów i irracjonalności walki wewnątrz jednego gatunku? To właśnie dzieje się w pełnym wyobraźni, ale niejednoznacznie komediowym, a właściwie tragikomediowym filmie Jojo Rabbit. Pozorna niewinność dziecięca i przede wszystkim szczerość spojrzenia młodości wcale nie dystansuje nas od wojny, a w wersji zuchwałej opowiada o jej bezcelowości. Kpiarstwo i śmiech jest tutaj piękną nauką, ale i jakąś próbą wykrojenia skrawka normalności w tej amoralnej rzeczywistości.
Zostajemy przeniesieni do czasów II Wojny Światowej, gdzie obserwujemy ją percepcją niemieckiego chłopca nazywanego Jojo. To czas, kiedy wszyscy idą walczyć i bezkrytycznie oraz bez zawahania naśladują zachowania, a indywidualizm w mundurku umiera. Dzieciak jest kompletnie zdezorientowany w świecie, który nawet w dorosłych budzi przerażenie i niepokój. Wśród zagrożenia śmiercią ciężko jest doświadczać dzieciństwa i łatwo poddać się zbiorowej hipnozie jednego człowieka. Wszyscy walczący po stronie Hitlera są opętani rządzą władzy, poddają się wszelkim wierzeniom o złych i niebezpiecznych Żydach, niczym z dziecięcych bajek i mitów. Jojo ma zmyślonego przyjaciela – jest nim sam Adolf Hitler. Dla dziecka wcielonego do walki to autorytet, jednak po drugiej stronie ma matkę, która kompletnie wyznaje inne wartości, chce pokoju, „pić winogronka” i podskakuje nie ze strachu, a do muzyki. Jest przerażona postawą swojego syna i otumanieniem jakie mu towarzyszy. Jednak pewne spotkanie spowoduje mocne przewartościowanie w głowie Jojo i po prostu okaże się, że walka na oślep z powodu niezaspokojonego ego jednego człowieka jest bez sensu, tak samo jak „lepsza rasa” w kontekście tego samego gatunku ludzkiego.
Taika Waititi daje kolejny raz dowód, jak doskonale i umiejętnie bawi się gatunkami, konwencjami. Jak z brawurą i ignorowaniem jakichkolwiek znaków drogowych na filmowej trasie nie powoduje wypadku, a tworzy piękną, wrażliwą i wyjątkową podróż do zrozumienia wartości istnienia drugiego człowieka z całą jego innością. Do tego jego krytyka wartościowania ludzi na przykładzie II Wojny Światowej poprzez swój epizodyczny bojkot realizmu w narracji jest krzykiem o pokój i zrozumienie oraz o docenienie zróżnicowanej rzeczywistości i zauważenie w niej wartości dodatnich, rozwijających świat, a nie niebezpieczeństw. Używa do tego różnego poczucia humoru – od slapticku po nonsensowne poczucie humoru rodem z Monty Pythona. Jego pozorne wygłupianie się jest drogą do kpiny z zero jedynkowego myślenia, nacjonalizmu, wszelkich przejawów segregacji społecznej. Do tego obrazy utkane w stylu i włożone w szkatułkę, niczym u Wesa Andersona. Punktem wyjścia nie musi prawda, może być to obraz nierealny, ale wnioski i tezy aby dzieło było spełnione muszą być stabilne i rzeczywiście obecne – Jojo Rabbit robi to doskonale. Użycie do tego bohaterów dziecięcych nie ma być zagraniem zwielokrotniającym nadmiernie czułość, czy świadomość tragizmu wojny, a celebracje ich szczerości i bezpośredniości nieskażonej żadną ideologią, czy przepychankami – czystego umysłu blask. Dlaczego inni mają mieć prawo do życia, a drudzy nie? Nie ma to racjonalnej odpowiedzi. Z drugiej strony też ich obecność jest metaforycznym pokazaniem braku świadomości, uległość, konformizm w pewnych sytuacjach, którym wcale nie ulega wyłącznie „naiwne” i chłonące wszystko jak gąbka dziecko. Przecież temu samemu bez zawahania poddało się miliony dorosłych.
To wielka umiejętność wpuścić nas w świat w tak przefiltrowany i skonstruowany formalnie, wizualnie, niewinnie i humorystycznie, a z drugiej strony pokazać niedosłownie jego ciemne oblicze w warstwie refleksyjnej. Wielu uczestniczących w wojnie nie rozumie jej powodów. Ludzkość walkę ma w naturze. Piękne, mądre, wyjątkowe i oczywiście ze specyficznym poczuciem humoru. Kino nie do podrobienia.
Genialny film, w tak prosty sposób pokazuje co totalitaryzm i pranie mózgu przez własny naród wyrządza ludziom.
Spoiler!
Scena na placu jak Jojo natrafia na swoją matkę była naprawdę mocna, to było tak ujęte, naprawdę WOW!