Bajka ku pokrzepieniu serc 9
Często słyszy się, że „Slumdog. Milioner z ulicy” jest prawie jak Bollywood. Jednak wiadomo, że “prawie” robi wielką różnicę. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego filmu Boyle’a”. Na szczęście, oprócz miejsca akcji ma on niewiele wspólnego z rozśpiewanymi hollywoodzkimi przebojami. Zamiast cukierkowatych obrazków pokazuje nam bowiem prawdziwe, pełne kontrastów Indie.
Film opowiada historię, która wydaje się być nieprawdopodobna. Bo jak inaczej nazwać można opowieść o 18-letnim chłopaku ze slumsów, któremu udaje się wygrać w indyjskiej wersji teleturnieju „Milionerzy”? Od razu nasuwa się pytanie: Jak on to zrobił? Skąd znał odpowiedzi? Jest to na tyle podejrzane, że Jamal, nasz bohater zostaje poddany przesłuchaniu, a nawet torturom na komisariacie, gdyż policjanci są pewni, iż musiał oszukiwać. Prawda jest jednak inna. Otóż za każdym pytaniem kryje się jakaś historia z życia głównego bohatera - spotkanie z gwiazdą kina, pogrom muzułmanów, romantyczna miłość. Tak więc fabułę śledzimy na trzech planach - studio telewizyjne, gdzie Jamal odpowiada na pytania, komisariat, a także jego wspomnienia zarówno z dzieciństwa jak i z tej mniej odległej przeszłości.
Można powiedzieć, że od strony technicznej „Slumdog” to prawdziwy majstersztyk. Wszystkie elementy fabuły tworzą zgrabną całość, a wspaniała muzyka A.R. Rahmana idealnie współgra z tłem wydarzeń. Trzeba również wspomnieć o rewelacyjnych zdjęciach autorstwa Anthony’ego Doda Mentle’a, które nadają produkcji niesamowity charakter. Film wywołuje cały wachlarz emocji - od śmiechu, poprzez napięcie w oczekiwaniu na rozwój wydarzeń, aż po łzy wzruszenia. Nie jest to jednak ckliwa opowiastka, a żywe tempo filmu nie pozwala widzowi nudzić się ani przez chwilę.
„Slumdog” niewątpliwie zasłużył na wyróżnienie, jakim jest Oscar dla najlepszego filmu. Co z tego, że jest przewidywalny? Co z tego, że od pierwszych scen wiemy, że to bajka, która nieuchronnie zmierza ku szczęśliwemu zakończeniu? Nawet jeśli widzimy przerażające obrazy biedy i okrucieństwa w indyjskich slumsach i tak wiemy, że na końcu główny bohater pokona wszelkie przeciwności losu, wygra teleturniej i odnajdzie ukochaną. Ale czy nie tego właśnie oczekujemy? Chcemy, żeby film zafundował nam choć małą dawkę eskapizmu i pozwolił uwierzyć, ze marzenia się spełniają, że my także, tak jak Jamal, możemy osiągnąć wszystko, jeśli naprawdę czegoś chcemy. Brzmi banalnie, ale jakże prawdziwie.
Mam wielki problem z oceną tego filmu. Z jednej strony strasznie bolywoodzki z infantylną historią, z drugiej zaś bardzo realnie pokazane Indie. Średnia 6.