Dziewczyna z prowincji wchodzi w świat towarzystwa z wyższych sfer.
Filmy to jest to.....

Najlepsza ekranizacja prozy 10

Najlepsza ekranizacja prozy słynnego Trumana Capote’a. A to głównie dzięki zjawiskowej Hepburn w roli Holly Golightly, prowincjuszki z Teksasu, mieszkającej w Nowym Jorku. Marzy ona o luksusie i małżeństwie z milionerem, a na razie daje się utrzymywać bogatym adoratorom. Poznaje pisarza Paula, mieszkającego piętro niżej. Zaprzyjaźniają się, a co z tego wynika, musicie zobaczyć sami.

Śniadanie u Tiffany'ego (1961) - George Peppard, Audrey Hepburn (I), Nino Tempo

Film znakomicie wytrzymuje porównanie z pierwowzorem, choć reżyser Blake Edwards zdecydował się na zmianę zakończenia z pominięciem wątków biseksualnych. Elementy komediowe i satyryczne także złagodzono, ale w inteligentny sposób, a do sukcesu przyczyniło się także doskonałe obsadzenie ról drugoplanowych (świetny Mickey Rooney). Muzyka i akcja płyną zgrabnie i są ze sobą zgrane, świetne zdjęcia i montaż dopełniają wspaniałą grę aktorów. Ogląda się naprawdę z zainteresowaniem i ciągłym uśmiechem na twarzy.

Gorzkie tony (kariera przez łóżko, korupcja uczuć) zeszły tutaj zdecydowanie na drugi plan wobec pełnego magnetyzmu popisu Hepburn, łączącej w swym występie w sposób niezwykle harmonijny naiwność i doświadczenie, swoisty idealizm i wyrachowanie, dziecięcą świeżość uczuć z zepsuciem.

Śniadanie u Tiffany'ego (1961) - Kate Murtagh (I), Audrey Hepburn (I)

Polecam film wszystkim, którzy czytali książkę lub nie, którzy już oglądali bądź dopiero zamierzają, naprawdę dobry obraz na miarę swojego gatunku. Romans, który do dziś dnia nie ma sobie równych – przede wszystkim dzięki niesamowitej chemii pomiędzy dwoma głównymi bohaterami. Klasyk, który trzeba znać…

2 z 4 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 10
dawidek98 8

Bardzo dobry film z legendarnymi kreacjami Audrey Hepburn i George’a Pepparda. A wszystko przebija ostatnia scena z odnalezieniem rudego, bezimiennego kota w deszczu – poezja kina XX wieku, które po prostu uwielbiam. Świetne sceny spacerów nowojorskich, sobowtóra taksówkarskiego Bruce’a Willisa, a zarazem klimatyczna muzyka Henry’ego Mancini (tak, ten sam kompozytor od "Różowej Pantery") sprawia, że w przyszłości chętnie po niego sięgnę jeszcze raz. Lekkość, która była dawkowana z umiarem, co dzisiaj absolutnie się nie zdarza. Stare filmy są fajne, co podkreślam osobiście na każdym kroku. Te współczesne filmy są do bani, nie lubię ich! Są jak dla mnie bardzo sztampowe.

pajki_filmaniak 8

wspaniały klasyk a Audrey naprawdę była gwiazdą kina film polecam

Garret_Reza_fdb 7

http://tinyurl.com/gu65a6c N, powtórka. Sprawdza się jako lekki, ciepły film, jak i reklama powieści.

YanYool99 8

Czym wyróżnia się ten film od innych z Hepburn? Lekkością? Nie wiem. Końcówka może i romantyczna ale sztampowa. Za to kot bez imienia to genialny aspekt.

Pajo23 7

Audrey Hepburn – uczta dla oka w tym klasyku.

Więcej informacji

Proszę czekać…