Rojst'97

7,1
7,5
Rojst'97 rozpoczyna się podczas powodzi stulecia, która nawiedziła południowy zachód Polski latem 1997 roku. W mieście pękają wały i nieokiełznany żywioł zalewa część miasta oraz las na Grontach. Woda odsłania przy tym zakopane w lesie ludzkie szczątki oraz ciało nastoletniego chłopca, który uznany zostaje za przypadkową ofiarę powodzi. Te dwa, tylko pozornie niezwiązane ze sobą, wydarzenia odkrywają serię tajemnic w mieście. Gronty to teraz miejsce zbrodni, której rozwiązaniem zajmie się Anna Jass (Magdalena Różczka) – bezkompromisowa policjantka z Warszawy – oraz miejscowy inspektor Adam Mika (Łukasz Simlat). W międzyczasie do miasta wraca Piotr Zarzycki (Dawid Ogrodnik), aby zostać nowym redaktorem naczelnym "Kuriera". Natomiast Witold Wanycz (Andrzej Seweryn) wydaje się nosić w sobie odpowiedzi na większość zadawanych przez policję pytań. Jego życie jednak pochłaniają wspomnienia, które nie dają mu spokoju. Rojst’97 poza kryminalną intrygą, jest również opowieścią o fascynujących latach 90. w Polsce czasu transformacji oraz odkupienia.
Piszę, bo wszystko inne mniej lubię. Piszę w przerwach od fantazjowania o upiciu się z Billem Murrayem... albo odwrotnie.

Surowa i naturalistyczna ekspresja PRL-owskiej mentalności, gdzie wszyscy polacy to jedna, osamotniona rodzina. To bagno wszystkiego na sprzedaż lepiej wciąga, niż którakolwiek tu zagadka kryminalna. 7

Bagienna atmosfera, wciągający las jako determinant wydobywających się demonów, enigmatyczny nastrój, naturalna ekspresja i... zagadka kryminalna. Taka jest kolejność niestety w serialu Rojst'97. Wracamy z bohaterami, poznając kilku nowych, do osobliwego miasteczka, w którym nawet światło dzienne jest jakby przygaszone. Powódź stulecia, a nas wcale nie zalewa fala nieprzewidywalności i historia śledztwa, a właściwie kilku. Nie są, tak hipnotyzująco napisane, czy pełne suspensów i skupiające naszą uwagę skutecznie, jak postaci, relacje, surowica obrazu Polski po transformacji, gdzie kraj ugrzązł w dezorientacji i kompleksach oraz patologiach systemowych. Społeczna tkanka, nastroje i krajobraz osaczającego systemu, jest o trochę ciekawszy, niż proces dążenia do prawdy. Naturalistyczny obraz odcieni szarości rzeczywistości z mało ciągnącym nas za rękę w kolejne wymiary ciemności wyzwaniem intelektualnym. Coś się nie udało, jeżeli w kryminale, nie tak ciekawe, jest fundamentalne "czy to lokaj zabił".

Znowu jesteśmy po kilkunastu latach w miasteczku, które wiemy, że cierpi na wiele niepokojów. Tym razem zaczyna się od pęknięcia wałów, które zalały wiele miejsc i przy tym wyciągnęły na wierzch historię, która dla wielu jest niewygodna. Odkrywa ludzie szczątki i prowokuje niektórych mieszkańców do skonfrontowania się z przeszłością, a jednocześnie łączy się ze śmiercią młodego chłopaka. Utonął w dniu, kiedy żywioł wygrał z zabezpieczeniami. Sprawą zajmuje się miejscowy policjant znany wszystkim, gdyż niemożliwe jest być tutaj anonimowym, prostoduszny Mika. Do śledztwa dołączy będąca tu tymczasowo Jass. Z powodu pewnych turbulencji w Warszawie, trafiła tutaj raczej w ramach nagany, niż szkolenia biorąc pod uwagę praktyki i profesjonalizm tutejszej policji. W tym samym czasie wraca tutaj wraz z żoną i córką Piotr Zarzycki, ale już jako naczelny "Kuriera", a nie jeden z dziennikarzy. Może i pojawi się mnóstwo materiału, by reanimować kiepską kondycję gazety, ale przede wszystkim jest on magnesem na kłopoty i ma doskonałą umiejętność pojawiania się w nieodpowiednim czasie i w nieodpowiednim miejscu. Te historie będą się przeplatać, zagadki namnażać, a do tego pojawi się jeszcze powrót do sprawy uprowadzonego kilka lat temu syna jednego ze znaczących przedsiębiorców w mieście, który ma prawie samych wrogów. Zarzyckiemu będzie zależało na rozwiązaniu zagadki z powodu braku sympatii do pytań bez odpowiedzi, ale też wie, że to może naprawdę poprawić status gazety. Ciągnie wilka do lasu, dosłownie i w przenośni. Nie można w tym zapomnieć o dotychczas wycofanym, ale znowu rozbudzonym poprzez przeszłość i noszącym ze sobą ogromny ciężar niewypowiedzenia czegoś z dawnych lat Witoldzie Wanyczu, więc okazji do spotkania tych dwóch panów, gdzie kiedy mówią o bezpieczeństwie drugiego, to najlepiej pasuje "przyganiał kocioł garnkowi".

Rojst'97 świetnie i bez znieczulenia przedstawia uwikłaną w przeszłość na kilka sposób Polskę, pełną osamotnionych i niedokochanych ludzi. Z jednej strony dostajemy romantyczną historię z przeszłości czasów wojny, która może pozostawić bliznę w człowieku na zawsze, z drugiej realia układów oraz wątpliwą moralność często z powodu deficytów finansowych na różnych poziomach, np. w policji. To jest odmalowane tutaj świetnie, bez make up, niedające taryfy ulgowej, naprawdę z charakterem demaskatora Wojciecha Smarzowskiego, Dom Zły to Polska. Wszyscy Polacy to jedna, z przekręconym życiorysem rodzina. Niestety, jest to przede wszystkim, miał być, serial kryminalny, gdzie będziemy podążać śladami i otwierać coraz szerzej oczy podczas śledztw, które niestety nie są tutaj specjalnie zaskakujące, a są pożenione średnio zgrabnie. Da się odczuć ogromne ambicje i aspiracje do przeplatania tych kilku wątków, ale niestety one czasami się mijają bez większych efektów.

Doskonała w serialu jest na pewno energia i kapitalnie napisane dialogi, naostrzone, jak dawno w serialach nie było. Bez żadnej teatralności, a to dzięki przede wszystkim aktorstwu Łukasza Simlata, który ani na chwilę nie idzie na skróty w budowaniu swojej postaci, pokazujący, jak ciężko być dobrym i wrażliwym człowiekiem w złych czasach. Magdalena Różczka też bardzo chropowato miesza swoją postać z niejednoznacznością i zostawia w tyle naiwności oraz stereotypy. Do tego mamy naprawdę wiele postaci niewiodących, ale tak doskonale ilustrujące skomplikowaną egzystencję oraz rozpylające zapach zgnilizny szlachetności. Szyderstwo, ironia, bezkompromisowość, gęsty dym tanich papierosów albo drogich cygar w zależności do stanowiska. Im ktoś ma mniej skrupułów i etyki oraz poczucia misji w swoim zawodzie, tym lepiej się odnajdzie w tej rzeczywistości, gdzie wszystko jest na sprzedaż. Dlatego ruchy tektonicznie świetnie zachodzą między bohaterami, podczas spotkań, mniej podczas samej akcji i działania, rozwiązywania zagadek.

Dlatego trochę można stanąć w rozkroku podczas oceniania serialu Rojst'97, ponieważ bez eufemizmów świetnie opowiada nie tylko o bagnie dosłownie, ale jako przenośnia do determinizmu przestrzeni i rzeczywistości PRL-owskiej mentalności, punktuje nasze zepsucie, a nawet "ostatnia sprawiedliwa" ma niejeden brud pod paznokciem. Solidne są też momenty szukania małej szpary światła w emocjach, uczuciach, w śledzeniu nie tylko winnych i oprawców, ale tropów do szczęścia i odwagi w życiu, do postawienia na swoje potrzeby. To przełamanie jest udanym flirtem z inną pulą emocji oraz ekspresją człowieczeństwa. Dobrze uzupełnia obraz malowanego zła, ale z lukami na coś optymistycznego, zachowując balans.

Serial Rojst'97 chwyta prawdopodobnie się zbyt wielu wątków dotyczących złożoności i ilości zagadek, dlatego na tym poziomie nie powoduje "WOW". Podczas docierania do rozwiązania niestety kuleje, ale w aspekcie polski ubrudzonej, jednostki mniej lub bardziej zakrwawionej naprawdę hasa z gracją, bez utykania.

1 z 3 osoby uznało tę recenzję za pomocną.
Czy ta recenzja była pomocna? Tak Nie
Komentarze do filmu 2
justangel 7

Udana kontynuacja, chociaż po tak długim czasie nie do końca pamiętałam wszystkie detale z 1 części i musiałam trochę się nagłówkować "kto z kim". Intryga i historia w porządku, chociaż brakowało mi rozwiązania sprawy Witolda i jego miłości sprzed lat. No chyba, że to pomysł na kolejny sezon.

ArucardPL 6

Wprawdzie drugi sezon ma lepszą intrygę i postaci, to jednak fenomenalny klimat pierwszego sezonu kompletnie wyleciał za okno. A twist na koniec po prostu durny i naciągany…

Więcej informacji

Ogólne

Czy wiesz, że?

  • Ciekawostki
  • Wpadki
  • Pressbooki
  • Powiązane
  • Ścieżka dźwiękowa

Fabuła

Multimedia

Pozostałe

Proszę czekać…