Lavant wyciąga maksimum z każdej sceny. Wciąga surrealizmem, a przy tym jest zaskakująco zerowy w formie. Miło się ogląda, ale dużo tutaj megalomanii twórców.
Sponsoring to raczej wybrakowana notka prasowa nt. ordynarnej prostytucji w podrzędnym piśmie szukającym taniej sensacji – tym jest ten film.
W świecie bez litości nie ma miejsca na cierpienie. Są tylko żądze. Obraz pełen nieuzasadnionej przemocy i uzasadnionej zemsty. Brutalny i przykry i zbyt długi.
To zbyt banalne dzieło, żeby było zapamiętane inaczej niż jako przyjemna popkulturowa odtrutka na kino Vegi.
Niewiele tutaj tanich zagrywek. Za to dużo emocji, rasowej gry gatunkami i dobrej stylizacji. Hollywoodzki sznyt do spółki z rodzimą stylistyką. Zaskoczenie.
McKay wie kiedy może pozwolić sobie na absolutnie prostackie poczucie humoru, kiedy na zupełnie abstrakcyjne, a kiedy całkiem inteligentny intertekstualny żart.
Źle się dzieje w filmie kiedy morderca jest jednocześnie przebiegłym, nieuchwytnym, szalenie inteligentnym psychopatą i sadystą oraz… zwyczajnym debilem.
Eastwood dalej w swoim stylu. Tym razem lepiej, ale znów bez błysku. Mocno "Jewella" wyciągają Rockwell, Wilde i nieoceniony Walter Hauser.
Każda bezdialogowa scena tego filmu to najlepsza scena tego filmu. Dla miłośników b.dobrze nakręconych brutalnych strzelanek i walk wręcz… resztę przemilczmy.
Dla Afflecka ten film też jest niejako drogą powrotną. Takich historii jest już pokaźna ilość, ale O'Connor przyzwyczaił, że jego opowieści słucha się nieźle.
Proszę czekać…