Spływa po mnie jak po Psyducku. Animowany Pika z głosem Reynoldsa to coś fantastycznego, ale postacie i intrygę wygenerował chyba program komputerowy.
Czasy jednak się zmieniają, bo kiedyś nie powiedziałbym, że poleciłbym film DC, kiedy ktoś szuka niezłego rozrywkowego superhero, które dostarczy kilku wrażeń.
Marzyłem od dłuższego czasu, żeby miejsce takie jak to dostało tak świetny film lub serial. Przerósł oczekiwania.
Emocjonalnie, muzycznie i pod względem historii jest tak płasko jak tylko się dało. Ale warto wyłączyć się na te 2h i dać się mimo wszystko porwać Disneyowi. 5+
Nie da się uciec od porównań z Hereditary, ale to tylko pokazuje, jakie piętno Aster odciska na gatunku. Elaborat nie wystarczy do napisania + i – tego filmu.
Nie bierze mnie ta cała satyra – no może momentami tylko. Doceniam jednak, bo to autentycznie bardzo smutny film, a takich nam w kinematografii brakuje. 5+
Aktorsko tylko McAvoy daje coś z siebie. Shyamalan stara bawić się komiksowymi motywami, a wychodzi niezgrabna i męcząca pulpa. Za często patrzyłem na timeline.
Upadek jednostki, imperium, cywilizacji, idei. Upadek w całym tego słowa znaczeniu. Upadek na wskroś skromny i cichy, ale jakże wielki dla losów świata. Ganz!
Gdy film superhero okazuje się najlepszym romansem, filmem podróżniczym i młodzieżowym tego roku. Bierzcie koleżanki do kina, zakochają się w was po seansie.
Muzyczne biopicki czy filmy muzyczne są ostatnio w cenie. Nie jest idealnie, ale chętnie się uśmiechnę i potupię w rytm. Lily James urocza jak nigdy wcześniej.
Proszę czekać…