"We cannot turn against each other right now. That’s exactly what the beavers would want." Ten film to stan umysłu.
Niby nic nowego i specjalnie odkrywczego, ale na szczęście Lelio potrafi wybić tą historię ponad przeciętność. The Cure <3
Megamotywy i zbrodniczo zmarnowany potencjał. Austriacka i amerykańska ujdą, reszta wali nudą i taniością.
Miejscami prawie dało się zobaczyć von Triera trzepiącego sobie za kamerą. Próbuje być tak bardzo edgy i niepokorny, wychodzi nadęta popisówa.
Może i jakiś klimat jest, ale im dalej tym bardziej idzie w stronę B-klasowego śmiecia. Szkoda, bo początek obiecujący.
To samo co w "Green Room" – pierwsza połowa super; gęsto, klimatycznie, niepokojąco. W drugiej wszystko jakby siada, ale doceniam autorski sznyt Saulniera.
Brazylijska telenowela, dla zmyły po niemiecku + jakieś śmieszne mindfucki + mrok rodem z teledysków Bring me the horizon. Wymęczone w cholerę.
Ma momenty czystej grozy, ale o kilka jumpscarów za dużo, a momentami niemalże komediowy potencjał. W sumie lepszy z tego Cloverfield niż ten netfliksowy syf.
Przedawkowana nostalgia. Poza nią nie ma tu NIC – ponad dwie godziny bombardowania popowymi "smaczkami" z kartonowymi postaciami i czerstwym humorem.
"Under The Skin" spotyka Tarkowskiego, Garland podnosi sobie poprzeczkę, a Netflix odkupuje winy za kilka ostatnich wybryków.
Proszę czekać…