Film przeznaczony dla osób lubiących wyjść poza ramy komfortu. Film pokazuje co się dzieje gdy niepowstrzymana siła spotyka przeszkodę nie do poruszenia, konfrontacja jest próbą charakterów, które są budowane przez trudne warunki lub przez zbytek i dostatek, który rozpuszcza zasady i pozwala uważać się za kogoś lepszego przez pryzmat materialny. Każdy kto lubi ciężkie tematy, często nieporuszane "bo to nas nie dotyczy" powinien być zadowolony z tego filmu.
Bardzo rozczarowujący pastisz Drivea z Ryanem Goslingiem i komedii romantycznych dla nastolatków. Film o niebywale uzdolnionym "pół-autystycznym" kierowcy-nastolatku kiepskim beatmakerze, Kevinie 'dotykaczu' Spacym, który miał uchodzić za pragmatycznego biznesmena, który marnie kończy i kilku drabach. Jedyne plusy filmu były zawarte w trailerze i była to ucieczka z banku czerwonym subaru. Kiepsko panie Wright.
Największym plusem tego filmu jest świeża koncepcja, niedopowiedzenie i brak konkretów skąd coś wzięło i dlaczego podąża za ofiarami. Plusem do wcześniejszego plusa jest to, że film ma pewien morał, jeżeli wyciągnie się z niego wnioski, inne niż "głupie, nie wiem o co chodzi, a tak w ogóle to wcale nie straszne". Mocną stroną produkcji jest budowany klimat braku ucieczki, mimo braku granic, kara, która może być odsunięta w czasie ale zawsze wraca. Powinno być więcej filmów, które przekraczają granice tematów owianych lekką mgiełką wstydu, a mogą wpływać na czasy i społeczeństwa.
Jestem totalnie niezainteresowany tego typu kinem, ale jest to jedyna komedia romantyczna, którą byłem w stanie oglądać i dobrze się bawić mimo, że kompletnie nie znałem reżysera ani żadnego aktora. Na duży plus zasługuje przedstawienie osobowości, historii i wnętrza głównego bohatera oraz jego "mocy", którą można różnie interpretować, ciekawe postacie poboczne i dobra praca kamery (ujęcie w którym Ben wpada do łóżka od aparatu z telefonem). Film bardzo dobrze poskładany, nienapchany przesadnie emocjami, patosem romantycznym, ciekawa alternatywa dla hollywoodzkich produkcji, szczególnie jeżeli ktoś lubi brytyjską manierę.
John Wick w damskim wydaniu, polany solidną efektowną dawką teledyskowej estetyki, doprawiony szpiegowską intrygą klimatu końca zimnej wojny. Przewidywalne kino akcji, z główną bohaterką tak twardą, że James Bond, Jason Bourne i Jack Reacher mogliby brać u niej korepetycje ze spuszczania łomotu, ale w tym segmencie o to chodzi. Wg mnie postać Jamesa McAvoya była ciekawsza niż Charlize i za niego trzymałem kciuki. Największe plusy filmu to estetyka, muzyka i choreografia, czyli to co przesądziło o tym jak dobrze przyjął się pierwowzór czyli wspomniany John Wick.
Czy gdy umarliśmy to wiemy, że jesteśmy martwi? Czy jakaś siła wyższa da nam szansę na to aby sprawdzić czy jesteśmy źli sami z siebie i czy tylko paraliżujący strach przed potępieniem może zmienić nasze postępowanie i odsunąć na bok żądze? Sauna wg mnie jest filmem niedocenionym, ale też nieodpowiednim dla każdego. Jeżeli ktoś szuka ciężkiego klimatu, w którym będzie się brodzić jak przez mroczne mokradła, gęste lasy i wymarłe miejsca, to wybierze dobrze. Uczucie nieprzyjemności i depresji oraz niezrozumienia są silną stroną tego filmu, bo jako horror sam w sobie [?] nie jest straszny. Podobne odczucia miałem przy filmie Wiedźma – Opowieści z Nowej Anglii.
Proszę czekać…