Ja niestety wszędzie ją rozpoznam, wygląda trochę jak Sid z Epoki Lodowcowej ;)
Ekhm, "borze" od boru. Zielonego, napisałam przecież. Sosnowego choćby :P
Ja tam orta nie widzę ;]
tyle pieniędzy… zmarnowanych. – Borze zielony i wszechmogący, gdyby nie spora dawka alkoholu we krwi i obecność trzech równie szalonych i pijanych bab obok, nigdy bym tego nie obejrzała i byłabym szczęśliwa: tu się nic nie dzieje. Paczcie mnie na usta: NIC. Nie widziałam w życiu nic słabszego, nawet horrory klasy "z" z paint’owymi pterodaktylami czy porno z fabułą nie jest tak żenujące ;]
been there, tried that. didn’t work – W dużym skrócie: Wojna Światów + Avatar + Dystrykt 9 = Skyline.
Wtórnie i bez składu. A zapowiadało się nieźle…
> rosomak2008 o 2011-01-14 20:31 napisał:
> Mozna zobaczyc, glownie ze wzgledu na muzyke i ciekawe efekty
> specjalne.
Zgadzam się, muzyka ten film trochę uratowała, bo szczerze mówiąc szałowy nie był i w pamięci mi nie zapadł. Z gatunku do-obejrzenia-raz-i-wystarczy. Efekty zacne, ale… czy tylko mnie drażniła sztuczność komputerowego odmłodzenia Jeffa Bridges’a?
6/10
Też miałam wysokie oczekiwania, częściowo spełnione [efekty spec., obróbka], częściowo wdeptane w podłoże ;]
Nudno i donikąd. W połowie filmu miałam ochotę zabić Butlera za te wiecznie wyłupiaste oczy, wyszczerzone zęby i irytujący do granic możliwości sposób mówienia. On wszędzie gra tak samo? Jeeezu.
Mnie witki opadły już po obejrzeniu trailera. Kloc-gladiator w roli Robin Hooda? Blanchett jako Marion?
Aż zacytuję Chrisa Griffina: "WHAAAAAAAT"? Ktoś tu zdrowo popłynął…
> jedna grupka ginie, drudzy stoją 100m dalej, a on myśli;D
O tak, to mnie zabiło.
Jestem świeżo po obejrzeniu i… Cóż, mogło być pięknie, bo pomysł całkiem ciekawy, ale niestety główni "bohaterowie" potrafią jedynie udawać drewno [Wahlberg] albo robić nienormalnie więlkie oczy [Deschanel].
No i słodki happy-end – czy tylko ja mam na nie uczulenie? ;]
nuda, panie. – Ja z kolei nie mogę zrozumieć zachwytów, chociaż obsada była naprawdę niezła.
Nudny, drewniany i przewidywalny.
Zgodzę się, od czwartej części ogarnięcie wszystkich wydarzeń BEZ znajomości książek jest niemożliwe, zbyt wiele wątków zostało skróconych albo kompletnie zignorowanych. A przecież to się później może "zemścić", przez konieczność tłumaczenia i doczepiania zdarzeń z poprzednich tomów.
Szósta część mnie wybitnie pod tym względem zirytowała. Już pomijając kompletnie inny klimat niż w IV i V, ilość pominiętych wątków przygniata. Bez doczytania ani rusz ze zrozumieniem.
Proszę czekać…